Nowym prezesem Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej została europosłanka Vilija Blinkevičiūtė. Poprzednio na czele socjaldemokratów stał Gintautas Paluckas. Wybór prezesa ma zostać ostatecznie zatwierdzony przez zjazd partii pod koniec maja, ale jest to zwykła formalność.
Wewnątrzpartyjne wybory prezesa socjaldemokratów odbyły się w dniach 3-9 maja. Ostatecznie o fotel przewodniczącego walczyło dwoje kandydatów: Vilija Blinkevičiūtė oraz Juozas Olekas. Pozostali kandydaci wcześniej zrezygnowali z uczestnictwa w wyborach. Kandydatów mogły typować wszystkie oddziały partyjne. Olekasa wytypowały 22 oddziały, natomiast Blinkevičiūtė – 13. Ostatecznie europosłankę poparło 56 proc. członków partii, a Olekasa – 44 proc. Ogółem w wyborach wzięło udział niecałe 52 proc. należących do partii. Rezultaty wyborów ma zatwierdzić zjazd partii, który odbędzie się 28 maja.
Politolog z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityki przy Uniwersytecie Wileńskim Mariusz Antonowicz sądzi, że wybór Blinkevičiūtė pokazuje, iż socjaldemokraci w ciągu ostatnich kilku lat nie mogą odnaleźć się w litewskiej rzeczywistości politycznej.
– Nie sądzę, że nowa prezes wzmocni pozycje partii. Blinkevičiūtė nie ma żadnej recepty na wzmocnienie notowań partii. To jest człowiek z przełomu wieków XX i XXI. To jest stara elita partii. Nic nie wskazuje na to, że mają jakikolwiek pomysł na pozyskanie elektoratu, który skutecznie przyjmuje Związek Chłopów i Zielonych Karbauskisa – komentuje politolog dla „Kuriera Wileńskiego”.
Czytaj więcej: Na tymczasowego mera rejonu trockiego proponuje się Marię Pucz
Absolutnie nie do przyjęcia
Na samym początku Blinkevičiūtė kierowała słowa krytyki zarówno pod adresem partii opozycyjnych, jak i przedstawicieli koalicji rządzącej. Nowa prezes partii oświadczyła, że w najbliższym czasie ma zamiar spotkać się z Sauliusem Skvernelisem, aby porozmawiać o współpracy w ramach opozycji. „To, jaką mamy teraz sytuację, jak współpracują ze sobą „chłopi” i Partia Pracy, nas, socjaldemokratów, taka współpraca nie zadowala. Mnie się wydaje, że oni bardzo często nie potrafią znaleźć punktów stycznych, a dla nas to jest absolutnie nie do przyjęcia” – powiedziała podczas konferencji prasowej.
Europarlamentarzystka podkreśliła, że wszystkie decyzje będą konsultowane z ugrupowaniami opozycyjnymi, ale socjaldemokraci będą popierać tylko te projekty, które są zgodne z programem partii. „Socjaldemokraci już teraz dosyć mocno pracują w koalicji. Decyzje musimy uzgadniać zarówno wewnątrz partii, jak też z opozycją. Jednak w przypadku, kiedy decyzje są nie do przyjęcia, to na pewno ich nie poprzemy. W sprawach, w których znajdziemy wspólne rozwiązania, zasiądziemy do stołu negocjacyjnego i przyjmiemy odpowiednie decyzje” – zaznaczyła przewodnicząca partii. Dodała, że jej ugrupowanie nie będzie na siłę próbowało podpisać umowy opozycyjnej z „chłopami” i Partią Pracy.
Co ma robić minister?
Blinkevičiūtė zaznaczyła, że rozumie powagę sytuacji, ale jej zdaniem obecnemu rządowi ewidentnie nie najlepiej udaje się walczyć z pandemią. „Naprawdę mamy do czynienia ze skomplikowaną sytuacją. Żadna siła polityczna nie wiedziałaby, jak ma zachowywać się w jednym lub drugim przypadku. Jednak obserwuję rząd od samego początku i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że mam wrażenie, iż niektórzy ministrowie przyszli do rządu absolutnie nieprzyszykowani. Życzyłabym im, aby zrozumieli, za co odpowiada minister, jak ma pracować i komunikować się, jakie przesłanie powinien wysyłać w tym trudnym okresie” – powiedziała w wywiadzie dla LRT.
Europosłanka nie rozumie też konfliktu konserwatystów z ośrodkiem prezydenckim o to, kto ma reprezentować kraj w Radzie Europejskiej. „Stanowisko konserwatystów względem prezydenta naprawdę nie podoba mi się. Tak nie może być. Sądzę, że prezydent ma wszelkie możliwości i narzędzia, aby uczestniczyć w posiedzeniach Rady Europejskiej. Nie widzę w tym żadnego problemu” – zaznaczyła polityk. Jej zdaniem, ten konflikt negatywnie wpływa na wizerunek Litwy w Unii Europejskiej.
Czytaj więcej: Polityka niepowagi
Nie rozumieją sytuacji
Litewska Partia Socjaldemokratyczna odrodziła się na fali odrodzenia narodowego w 1989 roku. Partia nawiązywała do tradycji przedwojennej socjaldemokracji. Największe sukcesy wyborcze partia zaliczyła w pierwszej dekadzie XXI w., kiedy udało się połączyć się z postkomunistami. W 2001 r. socjaldemokratom wspólnie z Nowym Związkiem udało się stworzyć własny rząd z Algirdasem Brazauskasem na czele. Fotel premiera dla Brazauskasa udało się zachować po wyborach w 2004 roku. Dwa lata później na skutek podziałów w koalicji Brazauskas podał się do dymisji. Na czele rządu mniejszościowego stanął Gediminas Kirkilas. Jeszcze raz udało się socjaldemokratom stworzyć koalicję w 2012 roku, kiedy premierem został Algirdas Butkevičius. Później partia ciągle była w opozycji. W 2017 r. prezesem partii został Gintautas Paluckas, który miał odnowić ugrupowanie w duchu europejskiej socjaldemokracji bez postkomunistycznych naleciałości. Niestety, kolejne niepowodzenia wyborcze zmusiły młodego polityka do podania się do dymisji. Poza tym w 2017 doszło do rozłamu w partii. Część starych działaczy odeszło tworząc Socjaldemokratyczną Partię Pracy.
Spadek popularności socjaldemokratów
Mariusz Antonowicz jest przekonany, że dostrzega kilka przyczyn kilkuletnich niepowodzeń wyborczych socjaldemokratów. Z jednej strony to odwrócenie się od polityki prospołecznej. Najbardziej to było widoczne za czasów Algirdasa Butkevičiusa. Między innymi to bezapelacyjne poparcie dla wprowadzenia euro, które spora część społeczeństwa powiązała ze skokiem cen. Z drugiej – brak zrozumienia, że głównym ich przeciwnikiem są nie konserwatyści, tylko Chłopi.
– Przegapili, nie zauważyli lub nie chcieli zauważyć tego. Przepływ wyborców między lewicowym i prawicowym elektoratem jest bardzo mały. Największy przepływ dotyczy wyborców Partii Pracy, Chłopów oraz socjaldemokratów. Przed wyborami 2020 r. Paluckas wybrał błędną strategię. Ponownie skupił się na krytyce konserwatystów, zamiast rozliczać poprzednią koalicję rządzącą – podkreślił politolog.
Vilija Blinkevičiūtė jest weteranką litewskiej lewicy. W latach 2000–2008 była ministrem opieki socjalnej i pracy. W 2004 r. startowała w wyborach prezydenckich zajmując czwarte miejsce. Od 2009 r. zasiada w Parlamencie Europejskim.