Na Litwie o mobbingu mówi się dopiero od kilku lat. Większość ludzi wciąż sądzi, że bycie „zaatakowanym” przez szefa lub współpracownika jest czymś normalnym. Tymczasem stan zdrowia mobbingowanej osoby może się zacząć pogarszać – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” prof. Jolita Vveinhardt, badaczka zjawiska mobbingu.
Czym jest mobbing? Gdzie przebiega granica między mobbingiem a stosowaniem dyscypliny i hierarchii w miejscu pracy?
Dobre pytanie, ponieważ ludzie bardzo często traktują rozkaz lub naganę ze strony kierownika jako rozprawę z naszą osobą. Aby tak nie było, to pewne organizacje, głównie za granicą, próbują w wewnętrznych regulaminach nakreślić, czym są prawne standardy pracy, a czym dyskryminacja, molestowanie lub mobbing.
Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę, czy polecenia osoby na stanowisku kierowniczym nie przekraczają jej uprawnień i czy pewne polecenia pracownik powinien wykonywać zgodnie ze swoim zakresem obowiązków. Właśnie po to jest potrzebny regulamin pracy. Niestety, u nas nadal patrzy się na to przez palce, stąd biorą się nadużycia.
Po drugie, ważne jest, aby każde działanie było zgodne z etyką. Przykładowo: kilka osób w organizacji jest ocenianych tendencyjnie i gorzej od pozostałych albo w sposób sztuczny są bagatelizowane czyjeś osiągnięcia. Trzeba pamiętać, że podniesiony ton, osobista ocena cech charakteru, niecenzuralne wypowiedzi, to wszystko negatywnie wpływa na stan emocjonalny i godność człowieka.
W mobbingu dochodzi do złamania zasad etyki, ale nie każde złamanie zasad etyki jest mobbingiem. W mobbingu nieustannie dochodzi do zaczepek i wywierania presji wobec konkretnej osoby lub osób. Oczywiście, bywają szefowie czy szeregowi pracownicy, którzy zawsze mówią podniesionym tonem, formułują bez przerwy uwagi, ale w przypadku mobbingu najczęściej jeden człowiek staje się kozłem ofiarnym. Stwarza się jego negatywny wizerunek, nastawia przeciwko niemu kolektyw i kierownictwo, negatywnie wpływa na jakość jego pracy, zaniża jego samoocenę tak, aby on sam zwątpił we własne możliwości zawodowe.
Czasami wkracza takie myślenie: czepia się tylko kierownik, to znaczy nie mamy do czynienia z mobbingiem. Kiedy jednak mówimy, że mobbing jest atakiem grupowym, to trzeba pamiętać, że bierna postawa współpracowników jest właśnie uwikłaniem w sam proces mobbingu. To jest jedna z odmian mobbingu. Takie patrzenie z boku wywołuje w ofierze poczucie społecznej izolacji, które jest jeszcze bardziej bolesne.
Czytaj więcej: Pomoc psychologiczna jest zawsze pożyteczna, niezależnie od tego, czy pandemia jest, czy jej nie ma
Jakie są podstawowe symptomy mobbingu? Na co trzeba zwracać uwagę?
Przede wszystkim chodzi o zachowanie nieetyczne, które powtarza się i trwa przez dłuższy czas. Czyli nie tydzień, nie dwa, nie jeden czy kilka miesięcy. To mogą być: krzyk, notoryczna krytyka, zaniżanie efektów pracy, oszczerstwa, nieprzystojne aluzje, izolowanie danej osoby od reszty pracowników, przeniesienie miejsca pracy, poniżające lub wygórowane zadania. Trudno wymienić wszystkie możliwe działania o charakterze mobbingu, tym bardziej że obecnie można prześladować także przy pomocy serwisów społecznościowych, SMS-ów, e-maili. Ofiara nie zazna spokoju nawet w domu.
Chciałabym też zwrócić uwagę na plotki. Szefowie cieszą się, kiedy „zaufani” podwładni przynoszą różne informacje, np.: kto co mówi, kto i jak na kogo patrzy, kto z kim się koleguje albo nawet sypia. Szef sądzi, że w ten sposób panuje nad sytuacją w organizacji. Jest odwrotnie, to podwładni wówczas kierują szefem, czyli ogon merda psem. Oczywiście, kierownik powinien wiedzieć, co się dzieje w zespole, jaki panuje klimat, ale do tego trzeba zorganizować odpowiedni system komunikacji.
Są też sygnały, na które powinni reagować zarówno szefowie, jak i bliscy. Na przykład: ktoś nie chce mówić o pracy, staje się nerwowy, gdy słyszy pytanie o współpracowników. Zmienia się jej zachowanie, staje się drażliwa, nerwowa, roztargniona, wygląda na niewypoczętą, zaczyna się skarżyć na bezsenność, nadciśnienie. Zdarza się, że w krótkim czasie nabiera wagi albo chudnie. Z powodu mobbingu może się pogorszyć stan zdrowia pracownika. Taka osoba częściej sięga po papierosy, alkohol oraz leki uspokajające. W taki sposób człowiek próbuje ograniczać stres.
Jaka jest skala mobbingu na Litwie? Czy były robione jakieś badania?
Bardzo trudno określić prawdziwą skalę mobbingu. Badania są, ale były robione w konkretnych dziedzinach, np. w sektorze medycznym lub oświatowym. Były do tego używane różne metodologie.
W pierwszym tego typu badaniu, które zostało przeprowadzone przed 10 laty i w którym wzięło udział ponad 1300 pracowników z różnych sektorów, stwierdzono, że 12 proc. z nich było faktycznie mobbingowanych. Natomiast 50 proc. ankietowanych oświadczyło, że przynajmniej raz w tygodniu spotykało się z drwinami lub nieetycznym zachowaniem. Zgodnie z formalną definicją zjawiska nie uznaje się tego za mobbing, ponieważ proces nie trwał sześć miesięcy.
W jednym z dokumentów Komisji Europejskiej mówi się, że 14 proc. społeczeństwa Litwy ma do czynienia z przemocą psychiczną, w tym też z mobbingiem w miejscu pracy. Warto pamiętać, że badania były przeprowadzane dosyć dawno i były fragmentaryczne.
Poza tym porównywać się z krajami zachodnimi trzeba bardzo ostrożnie. Przykładowo, niedawno z kolegą z Polski, dr. Włodzimierzem Sroką, zbadaliśmy pracowników w obu krajach i okazało się, że sytuacja z mobbingiem w Polsce jest nieco gorsza niż na Litwie. Czy to oznacza, że pracodawcy litewscy lepiej traktują pracowników? To byłby zbyt powierzchowny wniosek, ponieważ mobbing od dawna jest zdefiniowany w polskim Kodeksie pracy, czyli ludzie lepiej wiedzą, co jest dozwolone w pracy, i dlatego bardziej stanowczo reagują. Inną sytuację mamy w Niemczech lub Skandynawii, gdzie problem jest znany od kilkudziesięciu lat. Natomiast na Litwie o mobbingu mówi się dopiero od kilku lat. Nadal większość sądzi, że bycie „zaatakowanym” przez szefa lub współpracownika jest czymś normalnym.
Czy litewskie przepisy są wystarczające do walki z mobbingiem?
Niedawno pewien prawnik stwierdził publicznie, że nie trzeba wprowadzać pojęcia mobbingu do litewskiego Kodeksu pracy, ponieważ od dawna jest on w Kodeksie karnym. Niestety, nie wskazał, w którym miejscu w Kodeksie karnym znajduje się opis tego zjawiska. Mnie również nie udało się znaleźć odpowiedniego przepisu. Tymczasem kobiety skarżą się na molestowanie seksualne i mobbing w miejscu pracy, zresztą mobbing bardzo często jest pokłosiem nieodwzajemnionych aspiracji seksualnych, ale wymiar sprawiedliwości w żadnym przypadku nie dopatruje się tu czynu przestępczego. Kiedy człowiek zwraca się z tym problemem do sądu, to sąd odpowiada, że prawo nie definiuje pojęcia mobbingu. Zatem zachodzi potrzeba wprowadzenia jego definicji do Kodeksu pracy.
Niestety, dostrzegam pewne obawy prawników i ustawodawcy przed wpisaniem mobbingu do ustawy. Kiedy mówię, że powinniśmy się wzorować na Zachodzie, gdzie takie rozwiązania działają od lat, to słyszę, że dla nas jest na to zbyt wcześnie, to zbyt rygorystyczne, pracodawcy będą niezadowoleni. Dlatego wspomniałam Polskę, gdzie od dawna funkcjonuje niezła ochrona przed mobbingiem. Nie jest idealna, ale działa i jakoś pracodawcy masowo nie bankrutują. Tam jest dla wszystkich jasne, że jeśli człowiek cierpi w miejscu pracy, to powinien otrzymać kompensację. W pewnych krajach obowiązuje też odpowiedzialność karna, i to zarówno sektorze prywatnym, jak i publicznym. Szkoda jest bowiem wyrządzana nie tylko względem osoby, lecz także względem społeczeństwa i państwa.
Przydałaby się też szczegółowa regulacja dla Państwowej Inspekcji Pracy. Inspektorzy wiedzą już, czym jest mobbing, ale nie mają możliwości jego zapobiegania i prawnych narzędzi przeciwdziałania zjawisku.
Czytaj więcej: Ponad 2,5 mln euro na pomoc psychologiczną
Gdzie może zwrócić się człowiek, który ma do czynienia z mobbingiem?
Jeśli wewnątrz organizacji zostały wykorzystane wszystkie możliwości, to warto rozważyć rezygnację z pracy, bo życie i zdrowie są ważniejsze. Nie warto czekać do momentu, kiedy samobójstwo będzie się wydawało jedynym wyjściem z sytuacji. Nie powinno się myśleć w ten sposób, że trochę pocierpię i kiedyś to minie. Bo jeśli ktoś już postanowił kogoś dręczyć, to nie przestanie. Nieetycznego zachowania lub mobbingu nie możemy ukrywać przed współpracownikami, rodziną i przyjaciółmi. Niekiedy charakter ofiary nie pozwala jej prosić o pomoc, ale w tym wypadku trzeba „przekroczyć samego siebie”. Rozmowa oraz moralne wsparcie są po prostu niezbędne. Poza tym mogą się przydać świadectwa innych osób.
Jeśli proces mobbingu jest zaawansowany, to człowiek zaczyna myśleć, że wszyscy są przeciwko niemu. Trzeba zrozumieć, że osoby na kierowniczych stanowiskach, zwłaszcza tych wyższych, często nie wiedzą, co się dzieje w poszczególnych działach. Dlatego informować kierownictwo o złych relacjach w pracy trzeba jak najszybciej, dopóki mobberzy nie zebrali kompromitującego nas materiału, bo wówczas wybronić się będzie ciężej.
Czasami radzę zwrócić się do psychologa, a jeśli mam do czynienia z osobą wierzącą, to także do nauczyciela duchowego. Te elementy nie wykluczają się nawzajem. To są działania, które może wykonać sam zainteresowany.
Oczywiście, trzeba też informować Państwową Inspekcję Pracy. Jej możliwości są ograniczone, ale urzędnicy mogą dokonać analizy, czy nie doszło do naruszenia przepisów regulujących relacje w pracy. Mogą zlecić monitoring atmosfery psychospołecznej w zespole. To lepsze niż nic. Tę drogę radziłabym wykorzystać po tym, gdy pracodawca został poinformowany o przypadkach przemocy psychicznej, ale nic nie zrobił w tej kwestii.
Trzeba także konsultować się z wykwalifikowanymi prawnikami, mimo że samo pojęcie mobbingu nie jest jeszcze przez prawo określone. Jeśli sprawa dotyczy instytucji publicznej, to warto zwrócić się do polityków oraz mediów. Wszystko to jednak trzeba robić merytorycznie, przedstawiając dowody i argumenty. W przeciwnym wypadku dana osoba zostanie potraktowana jako z gruntu konfliktowa i niewiarygodna.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 24(69) 12-18/06/2021