Od odzyskania przez Litwę niepodległości minęły 32 lata, od upadku ZSRS — 31, tym niemniej nadal część mieszkańców Litwy świętuje 23 lutego, czyli Dzień Armii Radzieckiej.
Antropolog kultury Virginijus Savukynas sądzi, że nostalgia za sowietami wzmacnia się w trakcie sytuacji kryzysowych w państwie.
Przeglądając Facebooka kilka tygodni przed 23 lutym — datą, kiedy w Rosji jest obchodzony Dzień Obrońcy Ojczyzny, czyli święto sięgające początków ZSRS — można znaleźć sporo ogłoszeń dotyczących sprzedaży różnego rodzaju gadżetów z sowiecką symboliką i nawiązującą do służby w wojsku sowieckim. Trudno oszacować, ilu mieszkańców Litwy odbyło zasadniczą służbę wojskową w czasach Związku Sowieckiego. Tylko w czasie poboru z sierpnia-września 1944 r. do sowieckiego wojska trafiło ponad 100 tys. osób.
Czytaj więcej: 25 lat temu ostatni żołnierz rosyjski opuścił Litwę
Orzeczenie Sądu Konstytucyjnego
W ciągu 50 lat sowieckiej okupacji przez wojsko przewinęła się naprawdę ogromna liczba osób.
W lutym 2013 r. Litewski Sąd Konstytucyjny orzekł, że pobór mieszkańców Litwy do sowieckiego wojska był nielegalny. Zdaniem Sądu Konstytucyjnego w latach 1940-41 oraz 1944-90 Litwa, zgodnie z zasadami prawa międzynarodowego, była krajem okupowanym. „To oznacza, że w latach okupacji obywatelom Republiki Litewskiej narzucono obywatelstwo ZSRS, a wraz z obywatelstwem — wynikające z niego powinności i obowiązki, czyli na przykład powszechny pobór do wojska” — można przeczytać w uzasadnieniu.
Czytaj więcej: W 1945 roku Litwa nie odzyskała niepodległości
Brak odpowiednich badań
Chociaż obchody 23 lutego są kojarzone przede wszystkim z przedstawicielami rosyjskiej mniejszości narodowej, a w mniejszym stopniu polskiej, to prywatnie ten dzień celebrują również osoby narodowości litewskiej.
— W tym wypadku trzeba naprawdę przeanalizować sytuację, czy rzeczywiście mamy do czynienia z naturalnym zjawiskiem masowym, czy raczej to zjawisko jest sztucznie wywołane przez pewne grupy osób, które aktywnie działają w konkretnych grupach rozlokowanych w sieciach społecznościowych? To pierwsze pytanie, które powstaje w mojej głowie. Nie znam żadnych badań, które badałyby nostalgię za wojskiem sowieckim. Więc trudno powiedzieć coś konkretnego. Trzeba pamiętać, że teraz są prowadzone wojny informacyjne. Więc nie możemy wykluczyć, że pewna pojawiająca się informacja jest wrzucana specjalnie, aby wywołać odpowiedni efekt w społeczeństwie. Dlatego chciałbym, aby w tej kwestii zostały przeprowadzone odpowiednie badania — oświadcza w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” znany litewski dziennikarz i antropolog kultury Virginijus Savukynas.
Urodzony w 1974 r. Savukynas z racji wieku osobiście nie odbył służby zasadniczej w wojsku sowieckim.
— Byłem wtedy dzieckiem, ale z tego, co pamiętam, to nie było jakiegoś powszechnego entuzjazmu, jeśli chodzi o pobór do wojska. W moim otoczeniu wszyscy raczej odbierali służbę w wojsku jako pewien rodzaj zniewolenia. Kto mógł, ten starał się uniknąć służby w wojsku. Poza tym lata 80., to była wojna w Afganistanie i na pewno nikt nie chciał tam trafić — podkreśla zapytany przez nas antropolog, który nie wyklucza, że faktycznie część osób w grupie wiekowej 50+ może patrzeć na okres służby z pewną dozą nostalgii.
— Gdyby zostały przeprowadzone odpowiednie badania opinii społecznej, które wykazałyby, że faktycznie taka nostalgia istnieje, to wówczas trzeba by było poważnie zbadać zjawisko — zastrzega Savukynas.
Dziennikarz i antropolog kultury zaznaczył, że pewna nostalgia za czasami sowieckimi faktycznie istnieje, ale niekoniecznie dotyczy służby w wojsku.
— W tym przypadku naprawdę mamy odpowiednie badania socjologiczne, w których pytano na przykład: kiedy lepiej się żyło? I jeśli chodzi o początek lat 2000 czy trochę później, to faktycznie był spory odsetek ludzi, którzy dobrze wspominali tamte czasy. Kiedy spojrzymy na dynamikę nastrojów społecznych, to odsetek ludzi pozytywnie oceniających czasy sowieckie wzrastał w czasach kryzysu gospodarczego. Takie podejście można tłumaczyć w dwojaki sposób. Po pierwsze, w trudnych czasach zawsze wydaje się, że kiedyś było lepiej. Po drugie, w ten sposób społeczeństwo wysyła sygnał do rządzących, że nie potrafią zapanować nad sytuacją i stworzyć odpowiednich warunków do życia. Jednak kiedy problemy ekonomiczne mijają i poziom życia polepsza się, to ta grupa kurczy się — wyjaśnia Savukynas.
Historia święta
Oficjalnie Dzień Obrońcy Ojczyzny w Rosji jest obchodzony od 1922 r. Wówczas nazywał się Dniem Armii Czerwonej i Marynarki Wojennej, w 1946 r. zmieniono nazwę na Dzień Armii Radzieckiej i Marynarki Wojennej. Pod taką nazwą święto funkcjonowało do roku 1993. W czasach Borisa Jelcyna, w roku 1994, zmieniono nazwę na obowiązującą dzisiaj.
W dużym stopniu data jest przypadkowa. Dekret o powołaniu robotniczo-chłopskiej Armii Czerwonej został podpisany przez Lenina 28 stycznia 1918 r. Nowe sowieckie wojsko powstało jako odpowiedź na deklarację Sztabu Generalnego Cesarstwa Niemieckiego z dnia 16 lutego o zerwaniu zawieszenia broni z bolszewikami. Dwa dni później wojsko niemieckie i austro-węgierskie zaczęło posuwać się w stronę Piotrogrodu, praktycznie nie napotykając oporu. 21 lutego 1918 r. bolszewicy powołali Rewolucyjny Komitet Obrony Piotrogrodu. 23 lutego nie miały miejsca żadne poważniejsze walki z Niemcami, lecz to w tym dniu Lenin wymusił na swych partyjnych kolegach rozpoczęcie negocjacji pokojowych z Berlinem, które zakończyły się kilka tygodni później pokojem w Brześciu, kiedy bolszewicy zrzekli się dużego terytorium byłego Cesarstwa Rosyjskiego. W tym m.in. Ukrainy.
Rok później, w styczniu 1919 r., aby podnieść morale żołnierzy Armii Czerwonej, postanowiono uczcić powstanie sowieckiego wojska. Z przyczyn formalnych nie udało się tego zrobić 28 stycznia, więc przełożono obchody na 23 lutego. Wówczas została stworzona legenda, że w tym dniu 1918 r. oddziały Armii Czerwonej stoczyły pierwsze zwycięskie boje pod Narwą i Pskowem z armią niemiecką. Żadnych dokumentów potwierdzających ten fakt nie ma. Poza tym historycy podkreślają, że tego dnia wojsk niemieckich w pobliżu tych miast nie było, a pojawiły się tam tylko na początku marca. Do zakończenia wojny domowej w Rosji ten dzień nie był obchodzony. Odpowiedni akt prawny dotyczący obchodów pojawił się tylko w 1922 r., a pierwsze oficjalne obchody zorganizowano rok później. Jeszcze w latach 30-tych pierwszy marszałek Armii Czerwonej Klimient Worosziłow pisał, że data jest przypadkowa. „Warto zaznaczyć, że dzień obchodów powstania Armii Czerwonej 23 lutego ma charakter przypadkowy, który jest trudny do wytłumaczenia, ponieważ nie zgadza się z podstawowymi datami historycznymi” — pisał w 1933 r. na łamach „Prawdy” sowiecki wojskowy.
Wygrał jednak pogląd Stalina, który w tym samym roku oświadczył: „niemieckim okupantom postawiono ostry opór. Ich wojska zostały powstrzymane. Dzień powstrzymania niemieckiego imperializmu — 23 lutego — był dniem narodzin młodej Armii Czerwonej”. Do końca istnienia ZSRS tej tezy nikt nie kwestionował.
Czytaj więcej: 76 lat temu Armia Czerwona otworzyła bramy obozu Auschwitz