Wojna na Ukrainie wzbudza we wszystkich silne emocje: lęk i niepokój oraz poczucie bezradności i współczucia dla osób, które bezpośrednio jej doświadczają. Solidaryzujemy się z uchodźcami z Ukrainy, w obliczu ogromnego zła i zniszczenia, które ich dotknęło.
Chcemy działać, pomagamy, ale sami również czujemy zagrożenie i strach. Chcemy pomóc, ale żeby skutecznie pomagać, musimy zadbać również o siebie. Dla wielu osób informacje płynące z mediów są wręcz paraliżujące. Ludzie zaczynają działać autodestrukcyjnie, towarzyszą im naprzemiennie lęk i strach.
O tych wszystkich obawach w rozmowie z dr. Władysławem Mickielewiczem, psychiatrą Wileńskiego Centrum Psychoterapii i Psychodynamiki Oddziału Solecznickiego.
Brenda Mazur: Panie doktorze, czym różni się strach od lęku?
Władysław Mickielewicz: To są właściwie dwa różne aspekty emocji. O strachu mówimy, że jest to coś realnego, coś, co jest tu i teraz. Lęk natomiast jest to coś nierealnego, zagrożenia nie ma, a my się boimy.
Lęk pojawia się po to, abyśmy umieli lepiej przygotować się do działania, mogli „zorganizować” energię na to działanie. Lęk jest bardzo silnym pobudzeniem, które czujemy w całym ciele. To mocniejsze bicie serca, odczuwalne napięcie mięśniowe, przyspieszony oddech. Ta mobilizacja organizmu zmusza nas do tego, żebyśmy przeanalizowali rzeczywistość, dostrzegli zagrożenie i podjęli najlepsze dla nas działanie. Generalnie więc lęk — chociaż jest nieprzyjemnym doznaniem — ma nam służyć.
A kiedy jest zbyt duży?
Niestety, kiedy jest zbyt duży, zbyt intensywny, może nie być korzystny. Sytuacja jest nagła, tracimy kontrolę i nie potrafimy jej odzyskać, bo np. nie wiemy, w które źródła informacyjne mamy wierzyć albo informacje są tak sprzeczne lub zwyczajnie nie mieszczą nam się w głowie, nie akceptujemy ich, burzymy się przeciwko nim. A sytuacja wymaga od nas działania. Lęk ma nam w tym pomóc, ale gdy jest zbyt intensywny, zbyt nagły, działamy instynktownie, impulsywnie, nerwowo.
Czytaj więcej: Kiedy smutek jest chorobą. Senior u psychiatry
Co wtedy? Jak postępować?
W takiej sytuacji powinniśmy zrobić wszystko, by oswoić ten lęk, abyśmy mogli skupić się na dokonywaniu realnej oceny sytuacji i dostosowywaniu się do niej. To wymaga chwili zatrzymania się, przemyślenia, podjęcia decyzji: np. czy mam teraz dać komuś schronienie u siebie w domu? Czy mam tego od siebie wymagać mimo tego, że czuję, że nie podołam? Czy może moje działanie powinno pójść w inną stronę, np. wesprzeć kogoś poprzez przesłanie potrzebnych rzeczy albo wpłacić pieniądze, które przysłużą się zmianie sytuacji uchodźców lub tych, którzy walczą o swój kraj.
Od lęku jest już krótka droga do paniki. Kiedy o niej mówimy?
Panika to nic innego jak bardzo intensywny lęk, którego bardzo istotną cechą jest przekonanie, że zaraz stanie się coś bardzo złego. Panika odłącza nas od rzeczywistości. Najczęściej, kiedy mówimy, że ludzie panikują, mamy na myśli działanie pod wpływem lęku, który zaburza ocenę rzeczywistości. Na przykład: zabezpieczanie się w robieniu zapasów żywności, tankowanie paliwa albo oglądanie i czytanie cały czas wiadomości o tym, co się dzieje na wojnie, aby nie uronić żadnej informacji. To daje nam poczucie kontroli nad sytuacją.
Co to jest zespół lęku uogólnionego?
Zespół lęku uogólnionego (ang. generalised anxiety disorder, w skrócie GAD) to zaburzenie psychiczne polegające na odczuwaniu ciągłego lęku i niepokoju związanego z nierealnymi zagrożeniami. Chory odczuwa stałe napięcie i lęk związane z negatywnymi i nieoczekiwanymi wydarzeniami, które według niego mogą nastąpić. Żyje on w ciągłym zagrożeniu, jego życie jest podporządkowane negatywnym emocjom, jakie odczuwa. Chory na zespół lęku uogólnionego doświadcza również objawów somatycznych, takich jak: przygnębienie, przemęczenie, brak nadziei, obawy o własne życie oraz życie i zdrowie najbliższych. Pojawiają się także inne symptomy. Należą do nich: duszności, drażliwość, wzmożone napięcie mięśniowe, bezsenność, kołatanie serca, ataki paniki.
Zaburzenie to może się pojawić u każdego pod wpływem bardzo silnych, negatywnych emocji w wyniku utraty pracy, śmierci bliskiej osoby, kataklizmu czy właśnie wojny. Z drugiej strony u osób z tym zaburzeniem pod wpływem obecnej sytuacji związanej z wojną objawy mogą się nasilić.
Czytaj więcej: Obawy, strach, panika — Francuzi i Grecy wybrali
W takich sytuacjach występuje stres pourazowy?
W psychiatrii znany jako zespół stresu pourazowego (ang. PTSD). Jeszcze do niedawna na zespół stresu pourazowego cierpieli głównie uczestnicy traumatycznych wydarzeń i weterani wojenni. Obecnie zaburzenie to jest coraz częściej diagnozowane, nawet zdarza się u ozdrowieńców z COVID-19 i stanowi jedną z przeszkód w ich pełnym powrocie do zdrowia. Ogólnie mówiąc, są to zaburzenia psychiczne będące formą reakcji na skrajnie stresujące wydarzenie, traumę, która przekracza zdolności danej osoby do radzenia sobie i adaptacji. Pośród tego rodzaju wydarzeń wymienia się działania wojenne, katastrofy, tortury. Typowe objawy PTSD to: napięcie lękowe, uczucie wyczerpania, poczucie bezradności, doświadczenie mimowolnych wspomnień traumatycznego wydarzenia, „flashbacków”. Inne objawy to napięcie mięśni, nadmierne wydzielanie potu, mogą wystąpić zachowania agresywne, zmiana mowy, dysocjacja, koszmary senne. U niektórych osób objawy mogą utrzymywać się przez wiele lat i przejść w trwałą zmianę osobowości. Przykładem mogą być obserwowane przez psychiatrów osoby, które pracowały w Czarnobylu. Awaria doprowadziła ich do utraty zdolności do pracy. Z historii wojen znane są różne określenia pokrewne zespołowi stresu pourazowego: zespół stresu bojowego, nerwica okopowa, drażliwe serce, szok wywołany wybuchem.
Obraz kliniczny to:
- przeżywanie na nowo urazowej sytuacji w natrętnych wspomnieniach i koszmarnych snach;
- poczucie odrętwienia i przytępienia uczuciowego;
- odizolowanie od innych ludzi, niezdolność do przeżywania przyjemności;
- alkoholizacja;
- bezsenność, lęk, depresja, myśli samobójcze.
Wszystkie te symptomy zespołu PTSD, jego psychicznych i somatycznych objawów, są trudne w leczeniu, ponieważ pamięć o traumie pozostaje na całe życie. Dzięki nowoczesnym metodom terapeutycznym skuteczna pomoc cierpiącym osobom jest jednak jak najbardziej możliwa.
W sytuacjach, kiedy nie dajemy sobie rady, trzeba pamiętać o pomocy psychiatryczno-psychologicznej. Nie bać się psychiatry! I leków, które w niektórych przypadkach są konieczne. Ratują zdrowie i życie.
Czytaj więcej: Choroba psychiczna to choroba jak każda inna
Jak poradzić sobie ze stresem i strachem przed wojną?
Unikać nadmiaru informacji. Przebodźcowanie nadmiarem informacji może sprawić, że będziemy odczuwać rozdrażnienie, wahania nastroju czy trudności w skupieniu się. Informacje w tej sytuacji należy ograniczyć. Unikajmy również oglądania wiadomości czy czytania doniesień wojennych tuż przed snem, bo taka sytuacja może wywołać zaburzenia snu, takie jak bezsenność czy częste wybudzanie się w nocy. W ciągu dnia natomiast jak najwięcej spacerować, biegać, dotleniać się. Sprawiać sobie drobne przyjemności. Utrzymywać kontakty z ludźmi, z którymi lubimy przebywać. Robić to, co nam sprawia radość.
Wielu z nas zastanawia się, czy to normalne, że w związku z tą sytuacją odczuwamy takie emocje jak: lęk strach, obawa.
Jednak jak tu się nie bać? Wiemy, co to jest wojna. Nie wstydźmy się więc tego, że się boimy. Jeżeli nie będziemy odczuwać strachu, to znaczy, że się jakoś odrealniliśmy. Wojnę znamy z lekcji historii, z relacji naszych rodzin, ciągle żyjemy jeszcze jej konsekwencjami, każdy kogoś i coś stracił. Wojna jest straszna, ale nie należy ulegać temu lękowi, trzeba traktować go jako sygnał do tego, żeby się aktywizować, żeby sprawdzać swoje zasoby wewnętrzne, umieć realnie ocenić sytuację. Powinniśmy więc zastanowić się, co realnie możemy zrobić, a czego nie jesteśmy w stanie zmienić.
To trudne, biorąc pod uwagę, że dopiero co pandemia była dla nas wyzwaniem. Pandemia też sporo nas kosztowała, nauczyła pokory, kazała się zastanowić, czy nad wszystkim możemy zapanować. Poczuliśmy kruchość życia, nietrwałość szczęścia, a teraz od razu przychodzi następne wyzwanie. Dlatego musimy być szczególnie uważni w podejmowanych krokach, nie zmuszać się do robienia rzeczy, które są dla nas zbyt trudne i zostawić to, na co nie mamy wpływu.