Ukraina trwa, broni się, a nawet zadaje ciężkie straty rosyjskim najeźdźcom w punktowych kontratakach. Część Europy chciałaby szybkiego zakończenia wojny, niezależnie od końcowych rezultatów tego konfliktu. Niemcy liczą na wznowienie handlu z moskiewskimi bandytami, wtórują im Francja, Hiszpania, Portugalia, Holandia.
Nie na rękę im przedłużający się opór państwa ukraińskiego. Przecież z Putinem można się jakoś dogadać; co prawda urwie następny kęs Ukrainy (korytarz południowy do Krymu wzdłuż Morza Azowskiego) – ale się uspokoi. I znów można będzie dogadywać się z Putinem, stopniowo uwalniać się od męczących sankcji, kupować rosyjski gaz i ropę naftową. Tłusta, spasiona i wygodna Europa Zachodnia ma na względzie tylko własne interesy. Totalny egoizm polityków i społeczeństw większości krajów UE przesłania przestępstwa wojenne, jakie Rosja do tej pory poczyniła na terytorium ukraińskim. Scholz i Macron współzawodniczą pomiędzy sobą w namówieniu Putina do tzw. rozmów pokojowych. Jeśli ustalą, że przeszkodą w zakończeniu wojny jest jakiś tam korytarz eksterytorialny na Krym, swoim zwyczajem nacisną Ukrainę, by zgodziła się na zrzeczenie się ziem, których Putin zażąda. Tak jak w 1939 r. Zachód nie miał zamiaru umierać za korytarz z Gdańska do Prus Wschodnich i Gdańsk – dziś Zachód tym bardziej nie zechce kłopotów przez jakiś tam korytarzyk na południu Ukrainy. Wszyscy będą zadowoleni (oprócz Kijowa), ustabilizuje się ekonomika, rzuci się jakieś pieniądze na odbudowę ruin ukraińskich miast – i wszystko będzie cacy, „po staremu”.
A że Rosja użyła zakazanej broni, takiej jak bomby termobaryczne (próżniowe) i kasetowe – no cóż, każdemu może się zdarzyć. Mógł przecież użyć głowic atomowych, a tu proszę – nie użył! Jednak odpowiedzialny przywódca, a nie szaleniec i zbrodniarz wojenny. Zburzył szkoły, teatry, szpitale? Wszystko się odbuduje powoli! Trochę ludzi zginęło? Cóż, w każdej wojnie giną ludzie. Bez tego nie ma wojny. Będzie przyrost naturalny, Ukraińcy straty odrobią z nawiązką! A co z uchodźcami? Jak to co, wrócą odbudowywać kraj. Więc po co drażnić Putina i straszyć trybunałem w Hadze. I zadowoleni z siebie wspaniali politycy z UE pozostawią problem imperium rosyjskiego swoim dzieciom i wnukom. Oni żyją chwilą bieżącą. Im jest dobrze. A że kiedyś rosyjskie buty mogą zatupać w Berlinie, Paryżu czy Madrycie – co to kogo obchodzi. Niech się tym martwią przyszłe pokolenia.
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 13(39) 02-08/04/2022