Wielu z nas czuje się przytłoczonych, a nawet załamanych obecnymi wydarzeniami. Najpierw pandemia, potem wojna, od około dwóch lat ciągły niepokój na świecie. Wciąż nowe kryzysy i konflikty.
Zło wydaje się wszechobecne, a ludzie bardziej zatrwożeni niż jeszcze kilka lat temu. Zobaczyliśmy, jak kruchy jest pokój, jak nietrwały dobrobyt, a także jak łatwo stracić to, co wydawało się już nie do utracenia. Gdy powoli kończą się pandemiczne obostrzenia, w tym okrutna dla wielu izolacja, przyszło kolejne zagrożenie – wojna, przelew krwi i widmo wieloletniej destabilizacji. Okazuje się, że zaraza w sensie ścisłym to nie wszystko, z czym musimy się zmierzyć. Dzisiaj świat cały jest w „zarazie”. Zainfekowany obojętnością, okrucieństwem, niestałością, bólem i lękiem. Jak w tym wszystkim ocalić dobro, ocalić siebie i człowieczeństwo? Przede wszystkim nie możemy się poddawać zwątpieniu. Warto, mimo wszystko, zmienić perspektywę i spoglądać głębiej.
Chciałoby się powiedzieć: spójrzmy na wszystko oczami nadziei i ufności w dobro. Jeśli to uczynimy, zobaczymy, że na samotności, śmierci, obojętności i wojnie nie kończy się ten świat, a przynajmniej, że nie jesteśmy wobec zła bezbronni. Odkryjmy spod warstwy brudu piękno dobra, które wciąż jest obecne. Dlatego warto przypominać, że w czasach pandemii niejeden z nas szukał wszystkich możliwych dróg, by dbać o bliskich, by nie utracić z nimi kontaktu. Dlatego warto podkreślać, że tak wielu dzisiaj prawdziwie solidarnie każdego dnia niesie pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy. Dlatego trzeba widzieć i cenić bohaterstwo ukraińskiego narodu, który odważnie i mężnie staje w obronie swojej ojczyzny. Oczywiście, że nie wystarczy tylko uważna obserwacja, trzeba czegoś więcej. By jednak mieć siłę do tego „więcej”, najpierw konieczne jest zrozumienie i zobaczenie, że dobro jest zawsze większe od zła i ostatecznie zwycięża. Co dalej? Gdy już widzimy, że nawet w największej tragedii można ocalić człowieczeństwo, czyńmy wszystko, byśmy mieli siłę w godzinie próby tak właśnie postąpić. Nie czekajmy na to, co będzie, lecz już teraz przeprowadźmy swoisty rachunek sumienia, konfrontując postawy tych, którzy wybrali dobro, z naszymi szczerymi odpowiedziami. Co zrobiłbym, gdyby dziś zaatakowano bezpośrednio mój kraj? Co zrobiłem do tej pory, by pomóc bliźniemu? Czy w pandemii dbałem o relację z bliskimi, czy „wymawiałem się” obostrzeniami, by ich unikać? By ocalić dobro w czasach „zarazy”, czasem wystarczy porządny rachunek sumienia.
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 14(42) 09-15/04/2022