Mieszkańcom Rudnik trudno cieszyć się z poligonu, który powstaje na naszych terenach, bo dla nas to puszcza matka, która nas karmiła i chroniła – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Krystyna Sławińska, mieszkanka tej miejscowości, przewodniczka i lokalna patriotka.
2 czerwca odbyło się symboliczne otwarcie poligonu w Rudnikach. Jak tę wiadomość przyjęła Pani i mieszkańcy Rudnik?
Podejrzewam, że mieszkańców na tym otwarciu nie było zbyt wielu na tym otwarciu, bo trudno się cieszyć… Nie mogę mówić za wszystkich, ale na pewno mieszkańcy Rudnik mają żal do władzy, że w ten sposób jesteśmy traktowani. Ostatnio wygląda to w ten sposób, że jak trzeba się wyręczyć, to się wyręcza Rudnikami. Tak było w ubiegłym roku z migrantami. Nie zważając na nasze protesty, został tutaj rozmieszczony obóz dla uchodźców. Nasze protesty nie miały charakteru antypaństwowego. Prosiliśmy tylko o zapewnienie nam bezpieczeństwa. Obecnie chcemy tego samego. Któż chciałby mieć pod bokiem taki obiekt?
Nie byłam na otwarciu. W przededniu objechałam puszczę tak, jakbym się żegnała. Wojskowi nam obiecują, że będziemy mogli korzystać z puszczy. Jednak każdy rozumie, że to będzie zależało od wielu okoliczności, że będą ograniczenia, to po pierwsze. Po drugie, mamy szczególny stosunek do puszczy, taki romantyczno-liryczny: puszcza matka, która karmiła i chroniła. My ją dowartościowujemy i dbamy o nią, idzie tak z pokolenia na pokolenie. Teraz wiemy, że będzie się jej działa szkoda. Różni przyrodnicy, ekolodzy i badacze mówią do kamery: wszystko będzie dobrze, strefa chroniona zostanie zachowana, a jeśli nie zostanie zachowana, to zostanie odbudowana gdzieś indziej. My pytamy: gdzie indziej? Gdzieś, ale już nie u nas. My wówczas to stracimy.
Jest żal, chociaż rozumiemy powagę sytuacji. Rozumiemy, że obronność kraju jest czymś bardzo ważnym. Niestety, ciągle mamy wrażenie, że to my za to jesteśmy odpowiedzialni.
Jak mniemam, na razie nie ma żadnych ograniczeń w poruszaniu się po puszczy?
Nie ma. Cieszę się z tego, że siedzę teraz przy oknie, które prowadzi na ulicę Wileńską i Kościelną, czyli na wjazdową ulicę do puszczy. Mieliśmy sporo obaw, że jak ciężka technika przejedzie po tej ulicy, przez naszą starówkę, to będziemy mieli duży problem, ponieważ domy znajdują się bardzo blisko ulicy. Bo gdy jadą zwykłe auta, to już czuć wibracje. Na szczęście na razie za dużo tej techniki nie jeździ po naszej miejscowości. Być może jeszcze nie mają takiej potrzeby. Być może próbują dojeżdżać z innych stron. Zresztą obiecano nam, że wjazd na poligon będzie nie od strony miasteczka, tylko ze strony drogi Pirciupie–Jaszuny. Bardzo nas ucieszy, jeśli tak się stanie. Na razie władze wywiązują się ze swoich zobowiązań. Często jednak słyszymy pytanie: dlaczego tak się bulwersujecie, skoro w czasach sowieckich tutaj był poligon sowiecki? Ale my wszyscy potępiliśmy Sowietów, te wszystkie bombardowania na poligonie wyrządziły bardzo duże szkody. Wtedy w domach w Rudnikach ciągle trzęsły się szyby. Teraz żyjemy takimi oczekiwaniami, że wojna w Ukrainie się zakończy, sytuacja na świecie się zmieni i ten obiekt nie będzie potrzebny. Śledzimy sytuację w Ukrainie i widzimy, że w pierwszej kolejności Rosjanie uderzają w obiekty wojskowe. W razie konfliktu uderzą po puszczy, która spłonie, a my razem z nią…
To oczywiście czarny scenariusz, do którego, mamy nadzieję, nie dojdzie, ale na danym etapie rudniczanie nie są zadowoleni nawet z tego rozwiązania. Chcielibyśmy mieć swoją puszczę i tym się chlubić, bardziej niż obiektami wojskowymi.
Czytaj więcej: Krzyż katyński: Rudniki pamiętają
Jak to wyglądało za Sowietów?
Ja, osobiście, miałam lepiej, bo mieszkam na przeciwległym końcu wsi. Poza tym miałam okna zakitowane. Natomiast ci mieszkańcy, którzy mieli zamocowane okna na gwoździkach, u nich czasem te okna nawet się tłukły. Tak był ciągły huk i strzały. Ludzie nie zawsze byli uprzedzani o ćwiczeniach. Samoloty wojskowe tutaj nie lądowały. Latały z Kaliningradu i tylko zrzucały bomby. Te bomby nie zawsze trafiały do celu. Gdy były poważniejsze ćwiczenia, to wówczas pojawiali się żołnierze, którzy nie puszczali mieszkańców do lasu. Gdy były mniejsze ćwiczenia, to nikt nikogo nie zatrzymywał, więc ludzie chodzili do lasu po jagody lub grzyby. I nagle zaczynał się nalot, więc niejeden „miał pełne gacie szczęścia”, jak bomby padały w pobliżu.
Wydmy kontynentalne powstały na skutek działań wojskowych w czasach wojskowych?
Tak. Puszcza to są piachy. Kiedy były rzucane bomby i płonęły lasy, to wytworzyły się duże piaszczyste przestrzenie. Tak powstały wydmy i piękne wrzosowiska. Teraz te wydmy zarastają, ten biotop ma wszelkie szanse zarosnąć i zaniknąć, ale jak będzie tu ćwiczyła artyleria, to powstanie nowy biotop.
Czytaj więcej: Poligon w Rudnikach obiektem o szczególnym znaczeniu. Resort obrony zapowiada inwestycje
Dla mieszkańców rejonu czy samych Rudnik spacer po puszczy od lat był celem rekreacji i zwiedzania. Czy ostatnio to się zmieniło? Czy przyjeżdżają ludzie z dalszych zakątków Litwy?
Puszcza miała wielkie wzięcie w czasach pandemii. Cała Litwa w dużym stopniu odkryła dla siebie Puszczę Rudnicką, bo gdy nie można było pojechać do Emiratów lub Turcji, to przyjeżdżało do nas bardzo dużo ludzi. Mnie to cieszyło i wzruszało, że ludzie podchodzili z dużym szacunkiem do puszczy, bo mamy unikalny zakątek na Litwie, mamy tu rojsty czy wydmy kontynentalne. Na same wydmy jest zakaz wjeżdżania samochodem. Niektórzy wjeżdżają z innej strony, jednak większość odwiedzających zostawia samochody w lesie i idzie na piechotę. Nadal mamy nadzieję, że ćwiczenia nie będą zbyt częste, bo gdy będą odbywały się jakieś akcje wojskowe, to na pewno będzie obowiązywał zakaz wchodzenia na teren puszczy.
Było spotkanie z przedstawicielami rządu, zadałam pytanie: jak będzie z miejscami pamięci historycznej i kulturowej? Zapewniono, że zostaną zachowane. Tylko trzeba pamiętać, że te miejsca są porozrzucane po całej puszczy. Obiecano też, że wycinka drzew obejmie tylko 7–8 proc. ogółu drzew. Chociaż sądzę, że realnie tego będzie więcej. Teraz ludzie uciekają z miasta na wieś, aby mieć spokój.
W Rudnikach mieliśmy spokój. Bardzo się cieszyłam, że mam tutaj dom. W ciągu pół godziny to moje życie się zmieniło. Rozumiem ludzi, którzy uciekają z Iraku lub Afryki, bo oni szukają stabilności. Stabilność i zdrowie w życiu są najważniejsze. Nie – bogactwo. Natomiast u nas teraz jeden stres jest popędzany innym…
Od lat oprowadza Pani wycieczki po puszczy. Czy ma Pani swoje ulubione miejsca?
Czy ja wiem, czy mogłabym wyróżnić jakieś jedno miejsce… Wszystkie miejsca lubię. O każdej porze roku jakieś miejsce zosatje uwydatnione, czy to jezioro Szulnia, czy Kiernowo, czy wrzosowiska lub wydmy. Trzeba pamiętać, że sama puszcza nie jest wcale taka duża. Mówi się, że puszcza jest ogromnym masywem leśnym. Jest trzecia pod względem wielkości na Litwie.
Jednak nie wszędzie chodzimy. Nie chodzimy w głąb rojstu. Chodzimy tylko na obrzeża, które obecnie pięknie kwitną. Na jesieni rojsty będą żurawinowe i znów będą ukażą swoją niepowtarzalność. W same rojsty idą tylko badacze, którzy badają jakieś mchy lub owady. Wrzosowiska są piękne na wiosnę, ale też niesamowite są widoki w połowie sierpnia. Szulnia jest bardzo malowniczym jeziorem, za to Kiernowo jest bardziej ponure. Poza tym są tu nasze miejsca pamięci narodowej. Zainteresowanie puszczą jest bardzo duże, zarówno ze strony historyków, jak i przyrodników.
Puszcza Rudnicka zajmuje 26 tys. ha rejonu solecznickiego, czyli prawie jedną szóstą jego terytorium. Cała powierzchnia puszczy liczy 37 tys. ha. W puszczy przeciętny wiek drzew datuje się na ok. 50 lat. W okresie od XV do XVII w. puszcza była ulubionym terenem polowań królewskich; Kazimierz IV Jagiellończyk wybudował tu pałac myśliwski. Następny dworek myśliwski kazał wybudować w 1511 r. król Zygmunt Stary. W nim podczas wielodniowych polowań Barbara Radziwiłłówna odwiedzała króla Zygmunta Augusta. W XIX w. puszczy stacjonowały oddziały powstańcze. W czasie II wojny światowej stacjonował tutaj oddział AK por. Jana Borysewicza „Krysi”, „Wilhelma”. 6 stycznia 1945 r. oddział AK pod komendą Czesława Stankiewicza „Komara” został rozbity przez siły NKWD w bitwie w rejonie Wisińczy. Poligon na terenie puszczy założyli w 1940 r. Sowieci.
Fot. archiwum Krystyny Sławińskiej
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 24 (71) 18-24/06/2022