Więcej

    Ludzie nie chcą się przyznawać, że znaleźli się na miejscu ofiary

    Czytaj również...

    Prawie pół miliona mieszkańców Litwy doznało przemocy w różnej postaci. Niestety, nadal wstydzimy się zwracać do odpowiednich instancji i mówić o tym publicznie.

    Problem przemocy nie dotyczy tylko kobiet, chociaż w powszechnej świadomości to właśnie kobieta odgrywa rolę ofiary
    | Fot. adobe stock

    Przed kilkoma tygodniami Departament Statystyki opublikował badania dotyczące przemocy. W badaniu chodziło o przemoc różnego rodzaju – fizyczną, psychiczną lub seksualną. Z badań  wynikało, że 250 tys. kobiet w wieku od 18 do 74 lat spotkało się z przemocą. Najczęściej, aż w 88 proc. przypadków, przemoc była stosowana przez partnera. Problem dotyczy też 200 tys. mężczyzn.

    To były pierwsze tego typu badania wykonane przez departament na Litwie. – Było bardzo ciężko wykonać takie badanie. Po pierwsze, w społeczeństwie nie jest przyjęte mówić otwarcie o przemocy. W ankiecie była prośba opowiedzenia o najbardziej bolesnym doświadczeniu, które miało miejsce w życiu badanego. Generalnie, zrozumienie przemocy jest bardzo w społeczeństwie powierzchowne. Sporo osób do przemocy nie zalicza zniewagi, groźby, popchnięcia. To jest bardzo wrażliwy temat, który potrzebuje odpowiedniego psychologicznego przygotowania. Było ciężko pytać ludzi o ich doświadczenie dotyczące przemocy, zwłaszcza seksualnej. Dlatego wśród ankieterów przeprowadzono specjalne szkolenie, które wykonała psychoterapeutka mająca do czynienia z osobami, który doświadczyły przemocy – mówi Sigita Mačiuikienė z Departamentu Statystyki. Jej zdaniem ludzie, którzy doświadczyli przemocy, bardzo często nie zwracają się do odpowiednich instytucji państwowych, chociaż posiadają wystarczające informacje.

    Czytaj więcej: Wakacje to dobra okazja, by poznać Polskę. Wyjazdy dzieci z Wileńszczyzny na kolonie

    Brak zaufania do instytucji

    Ten problem znany jest prof. Jolicie Vveinhardt z Uniwersytetu Witolda Wielkiego, która w swoich badaniach zajmuje się przemocą, prowadzi też stronę mobingas.lt.

    – Moja praktyka pokazuje, bo zajmuję się konsultacjami w tym zakresie, że ludzie są bardzo zawiedzeni pomocą instytucjonalną. Oczywiście, nie wszyscy. Niemniej, sporo osób, których podczas konsultacji pytam się, czy zwracały się tam, czy pisały skargi, czy korzystały z anonimowych linii telefonicznych, jest sceptycznych, na zasadzie: i co z tego, że to zrobię, bo znam kogoś, który to uczynił, ale to nic nie da. Na przykład, kiedy jest przemoc psychiczna w pracy, mówię im o tym, że są takie instytucje, jak Kontroler Równych Możliwości lub samorządowa Inspekcja Pracy. To wtedy słyszę: „Mój pracodawca ma zaplecze polityczne, mój szef należy do konkretnej partii. Cokolwiek byśmy robili, to wszystko jest odgórnie ustalone”. To jeden z argumentów polegających na braku zaufaniu wobec instytucji. Inny moment polega na tym, że w naszym społeczeństwie bycie ofiarą jest wstydem. Nasze społeczeństwo szanuje osoby, które są silne i wytrwałe, dlatego ludzie nie chcą się przyznawać, że znaleźli się na miejscu ofiary. Wymieniłam tylko dwa przykłady, których w rzeczywistości jest o wiele więcej – tłumaczy w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” badaczka.

    Terror psychologiczny w pracy

    Brak zaufania, jak twierdzi nasza rozmówczyni, nie oznacza, iż państwo w tym zakresie nic nie robi. – Trudno mi odpowiedzieć, jak dokładnie działają nasze instytucje. Tu byłyby potrzebne gruntowne badania. Mogę opierać się tylko na tym, co mówią mi ludzie. Czuje się rozczarowanie. Ludzie nie doczekują się tego wyniku, jaki jest oczekiwany od tych instytucji, które teoretycznie musiałyby się nimi zaopiekować. Czy to jest norma? Na pewno nie. Znam pomyślne rozwiązania. Niemniej, brak zaufania istnieje. Instytucje powołane do rozwiązania pewnych problemów nie zawsze wywiązują się ze swoich zobowiązań. Trudno powiedzieć, dlaczego się tak dzieje. Być może brakuje przeszkolenia. Być może brakuje zasobów ludzkich lub brakuje czasu. Są sytuacje, kiedy do mnie zwracają się ludzie z problemem, wówczas im doradzam, aby zwrócili się do określonej instytucji. Oni mówią, że nie mają czasu i potrzebują pomocy natychmiast. Niedawno miałam taki przypadek. Zwrócili się do mnie bliscy osoby, która targnęła się na swoje życie ze względu na psychologiczny terror w miejscu pracy. Ten przypadek nie dotarł do mediów. Wszystko utknęło na poziomie tej rodziny i tej organizacji. Takie przykłady do mnie docierają i one świadczą o tym, że coś u nas dzieje się nie tak. Ludzie nie otrzymują pomocy na czas – twierdzi Vveinhardt.

    Problem z mężczyznami

    Zdaniem profesor problem przemocy nie dotyczy tylko kobiet, chociaż w powszechnej świadomości to właśnie kobieta odgrywa rolę ofiary.

    – Kiedy mówi się o przemocy lub molestowaniu seksualnym, to od razu przed oczami pojawia się obraz kobiety cierpiącej. Nic podobnego. Mężczyźni również doświadczają przemocy. Tylko te przypadki rzadziej trafiają do przestrzeni publicznej. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Kobiety teraz coraz odważniej o tym mówią. Mężczyźni raczej niechętnie mówią o tego typu przypadkach, a powinni o tym mówić. Gdyby tak się stało, to zobaczylibyśmy, że ofiarą może być nie tylko kobieta. Miałam taki przypadek. Zwrócił się do mnie dziennikarz, który był molestowany przez redaktorkę. To odbywało się wiele lat i dotyczyło wielu pracowników. Ten przypadek również nie trafił do przestrzeni publicznej – zaznacza badaczka.

    Zdaniem Vveinhardt edukacja dotycząca rozpoznawania przemocy powinna rozpoczynać się w szkole. – Ludzie w tym zakresie muszą być edukowani od najmłodszych lat. Osoby z mojego pokolenia nie były edukowane w tej dziedzinie w szkole. Kiedy w 2006 r. pisałam pracę doktorancką i zrobiłam ankietę, w której było pytanie dotyczące molestowania seksualnego, wyniki były takie: na Litwie generalnie problem nie istnieje. Od razu pojawiło się podejrzenie, że coś jest nie tak. W innych krajach istnieje, a u nas nie. Problem polegał na tym, że ludzie nie byli w stanie określić, czym jest molestowanie seksualne. Od tego czasu sytuacja się zmieniła. Naprawdę ludzie są bardziej uświadomieni: co jest dozwolone, co jest zabronione. Co jest dozwolone w relacjach pracy: czy możemy dotykać kogoś lub obejmować, czy nie, i w jakich sytuacjach. Edukacja istnieje. Niemniej, przemoc istnieje bardziej w miejscu pracy niż w szkole – tłumaczy Jolita Vveinhardt.

    Czytaj więcej: Dzieci mówią NIE przemocy


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 26 (77) 02-08/07/2022

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Granice odrębności. Debata o Wileńszczyźnie z lat 1920–1922

    9 października 1920 r. „zbuntowały się” oddziały gen. Lucjana Żeligowskiego. Następnego dnia zajęły Wilno. „Co to oznaczało? Praktycznie Żeligowski otrzymał rozkaz od Piłsudskiego, aby wyruszyć ze swoim wojskiem na Wilno, jednak, szczególnie w wypadku niepowodzenia, rząd polski i polskie dowództwo...

    Warto pamiętać

    13 października odbędzie się I tura wyborów sejmowych. Trudno przewidzieć, w jakim stopniu nowa kadencja okaże się znamienna dla mniejszości narodowych czy na jakich warunkach nowa koalicja ułoży relacje z Warszawą, co jest kluczowe dla mniejszości polskiej na Litwie. Najwięcej...

    Na litewskie lotnisko spadł białoruski balon. „Czy rozumiemy zagrożenie? Zależy kto”

    W minioną sobotę o godz. 23:45 na terytorium wileńskiego lotniska spadł należący do przemytników balon meteorologiczny. Balonem transportowano 1 250 paczek białoruskich papierosów. Po wykryciu incydentu na miejsce przybyli funkcjonariusze oddziału antyterrorystycznego Aras, którzy stwierdzili, że w transportowanym ładunku...

    Zachód boi się rozpadu Rosji

    Debatę Kamali Harris z Donaldem Trumpem obejrzało w telewizji ponad 67 mln Amerykanów. Wszystkie sondaże pokazały, że zwyciężczynią debaty była wiceprezydent Harris. Jedną z kwestii poruszonych w trakcie spotkania – bardzo ważną dla naszej części świata – była wojna...