Więcej

    To może by Wilno…

    Jeśli ktoś zastanawia się, czy w dzisiejszych czasach ludziom potrzebna jest jeszcze poezja, to 11. Festiwal Miłosza w Krakowie dał mu na to jednoznaczną odpowiedź. Tak. Przez cztery festiwalowe dni, zarówno w jego centrum, czyli pałacu Potockich przy krakowskim Rynku, jak i w innych festiwalowych lokalizacjach było gwarno i tłoczno.

    Program był niezwykle bogaty i różnorodny. Każdy nie tyle mógł znaleźć coś dla siebie, ile raczej musiał zmagać się z koniecznością wyboru, na co pójść, a z czego zrezygnować. Ludzie spieszyli na spotkania, wykłady, wernisaże, warsztaty, debaty, koncerty czy spacery literackie. Po 11 latach festiwal, nawiązując oczywiście do tytułu eseju Czesława Miłosza, wrócił do frazy, która w dzisiejszych czasach sama ciśnie się na usta, wyrażonej w trojakiej wersji językowej: „Rodzinna Europa | Родинна Європа | Родная Эўропа”.

    Patrzono na Wschód – dużo dyskutując o tym, co i dlaczego tam się dzieje – jednocześnie wsłuchiwano się w najnowsze i najciekawsze odsłony poetyckiej polszczyzny. Osobiście zapadnie mi w pamięć debata „Krajobraz po imperium?”, w której optymizm prof. Grzegorza Przebindy, rusycysty, ścierał się z pesymizmem publicystki Bogumiły Berdychowskiej, specjalizującej się w problemach współczesnej Ukrainy, a wszystko to na tle smutku Wiktorii Ameliny, znakomitej ukraińskiej pisarki. Zamierzamy i my porozmawiać z bohaterami tej debaty, by przedstawić Czytelnikom magazynu ich scenariusze przyszłości Ukrainy.

    W tym numerze zapraszamy jednak na inne festiwalowe wydarzenie. Zabieramy Państwa na spacer do krakowskiego mieszkania Czesława Miłosza. W jego trakcie przyjaciel poety, prof. Aleksander Fiut, nie przebierał w słowach, nazywając skandalem fakt, że miasto Kraków do dzisiaj nie ustanowiło literackiej nagrody im. Miłosza, choć noblista za życia fundował takową z własnych środków młodym twórcom literackim.

    Od razu pomyślałem, że skoro Kraków nie może, to może Wilno pokazałoby, że potrafi. Tak, pamiętam, że w 2011 r., w stulecie urodzin Miłosza, Instytut Polski w Wilnie, Związek Dziennikarzy Litwy oraz litewskie Narodowe Zrzeszenie Twórców ustanowiły nagrodę jego imienia za najlepszą publikację poświęconą idei współistnienia narodów zamieszkujących tereny Polski i Litwy. Wyszło nieco rozczarowująco. Do pomysłu warto jednak wrócić, wyciągnąć wnioski, i ustanowić nagrodę miasta Wilna im. Czesława Miłosza dla najzdolniejszych młodych literatów. Jest potrzebna.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 28 (82) 16-22/07/2022