Więcej

    „Tu nie ma co myśleć…”

    Żył sobie Car, któremu mało było swych ziem rozległych, to postanowił najechać sąsiada, Niebiesko-Żółtego Smoka. Temu, oczywiście, bardzo to się nie spodobało, więc zaczął pożerać gości nieproszonych — zielonych żołnierzyków. Car widząc, że to nie przelewki, kazał wezwać Wielkiego Rycerza, by ten uciął łeb wnerwionemu smoczysku. Przyrzekł, iż za usługę takową odda połowę swej krainy i nieślubną, acz bardzo szwarną dziouchę — gimnastyczkę Alinę! Wielki Rycerz zmarszczył czoło, podrapał się w łepetynę i rzekł, że takowa wyprawa to iście poważna sprawa. „Dajcie mi czas do namysłu. No tak, z dni trzy…”. Minął umówiony czas i… wieść wszelaka po Wielkim Rycerzu zaginęła.

    Czytaj więcej: Mięso armatnie Putina

    Woła Car Średniego Rycerza i to samo mu obieca. Ten zażyczył sobie tygodnia do namysłu i… też przepadł z kretesem. Przyszło więc błagać o ratunek Małego Rycerza. A ten nic nie odpowiedział, tylko wskoczył na konia i już chciał ruszyć w drogę. Oniemiały ze zdziwienia Car zdążył tylko wykrztusić z siebie: „Mały Rycerzu, nie potrzebujesz ani chwili, żeby się zastanowić, pomyśleć?!”. A Mały Rycerz na to: „Tu nie ma co myśleć, stąd trzeba uciekać! Powiedział i pocwałował, ile sił w kopytach, w stronę gór kaukaskich. Słyszał, że tam, do Gruzji jeszcze wpuszczają rosyjskich podróżnych, co to nie chcą iść na wojnę…