Więcej

    Lodołamaczka bez Nobla

    Atmosfera w Krakowie podczas premiery książki „Lodołamaczka. Swiatłana Cichanouska” była niezwykła. Prawie połowę sali wypełnili mieszkający pod Wawelem Białorusini. Podchodzili do Cichanouskiej, płakali, gdy podpisywała książkę.

    Dziewczyna okryta biało-czerwono-białą flagą przytuliła egzemplarz do piersi i ściskała niczym najcenniejszą relikwię. Choć program pobytu liderki białoruskiej opozycji rozpisany był co do minuty, czas gonił, Cichanouska nikomu nie odmówiła. Nie skończyła spotkania, póki nie podpisała wszystkich książek. Nadto nawiązała świetny kontakt z widownią. To była luźna rozmowa, bez żadnego napięcia, oficjalności. Swiatłana mówiła po białorusku. Było słychać, że tego języka się uczy, że wiele lat w nim nie rozmawiała. Gdy nie wiedziała, jak coś powiedzieć, pytała, jak to będzie po białorusku. Rodacy podpowiadali. „To niesamowite, osobiście nie widziałem żadnego polityka, który by się nie wstydził o coś zapytać podczas przemówień, bo przecież politycy muszą być lepsi i wiedzieć wszystko” – dzielił się ze mną swoimi wrażeniami autor książki Rusłan Szoszyn.

    Białorusini obecni w Krakowie także z różnych powodów musieli opuścić swój kraj. Często podobnie jak Swiatłana zostali z niego wypchnięci. Nie wiedzą, czy i kiedy wrócą do swoich domów. W rozmowach przejawiali nadzieję, że za kilka dni Cichanouskiej zostanie przyznana Pokojowa Nagroda Nobla. W notowaniach firm bukmacherskich, wraz z rosyjskim opozycjonistą Aleksiejem Nawalnym, uchodzili za faworytów. Decyzja Norweskiego Komitetu Noblowskiego okazała się jednak inna. Laureatem został inny białoruski opozycjonista, obrońca praw człowieka Aleś Bialacki, a wraz z nim dwie organizacje – rosyjski Memoriał i ukraińskie Centrum Wolności Obywatelskich.

    Po ogłoszeniu wyników mogło się wydawać, że to wybór trochę asekurancki, że członkom komitetu brakło odwagi, by wskazać tą, która dla reżimu jawi się wrogiem największym. To jednak myślenie niesprawiedliwe. Bialacki całym swoim życiem bezdyskusyjnie zasługuje na nagrodę, a poza tym świat dowiaduje się, że Cichanouska nie jest sama. Nobel dla Bialackiego to historyczny dzień dla Białorusi. Mocny sygnał dla społeczeństwa, że jego walka w 2020 r., późniejsze represje, na które w pewnym momencie świat przestał zwracać uwagę, śmierć wielu ludzi, więzienia i tortury tysięcy kolejnych, że to wszystko ma sens. Walka nie jest przegrana. Trzeba wierzyć i wytrwać, tak jak wierzą i trwają Bialacki, Cichanouska i wielu innych, często bezimiennych. Mury runą!


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 41 (120) 15-21/10/2022