Więcej

    Makabryczny haracz

    Łapówki w wojsku były i chyba dalej będą.

    We względnie pokojowych czasach rodzice poborowych sprzedawali przysłowiową ostatnią krowę, byle tylko ich syna nie zesłano do dzikich wielbłądów czy białych niedźwiedzi. A jeszcze by, nie daj Boże, przywiózł stamtąd lokalną „piękność”…

    Im więcej więc ktoś dał, tym bliżej było miejsce odbycia przymusowej służby. A tam, już na miejscu, też działał system przekupstwa. Raczej takiego niewinnego, jak np. flaszka dla proporczyka, żeby spędzić noc poza jednostką…

    Ale jak się okazuje w rosyjskim wojsku nadal są „wziatki”. Tyle że za makabryczne geszefty.

    Dowódcy w rosyjskich oddziałach biorą łapówki za wysłanie na „urlop” żołnierzy, którzy nie chcą walczyć na pierwszej linii frontu. Wystarczy odpowiednio zapłacić i będzie się odwiezionym na tyły!

    Taki „biznes” jest szczególnie rozpowszechniony na najbardziej zapalnych odcinkach frontu, gdzie oddziały armii rosyjskiej ponoszą ogromne straty. Jak się okazuje, np. w rejonie Bachmutu w obwodzie donieckim, za taką usługę oficerowie rosyjscy żądają 5 000 rubli (prawie 85 euro) za dobę pobytu na tyłach.

    A cóż „biedacy” mają robić, kiedy tylko w słodkich snach widzą worki wypchane rublami obiecane przez Putina…

    P.S. Dzienna pensja zwykłego żołnierza wynosi 773 ruble (ok. 13 euro), a porucznika — 1 545 rubli (26 euro).

    Czytaj więcej: Rosjanie atakują cywili częściej niż wojskowych. „Nie mieliśmy racji, imperium sowieckie trwa”