Więcej

    Klimatyczne barbarzyństwo

    Mało jest rzeczy bardziej szkodliwych dla jakiejkolwiek sprawy niż nadgorliwość jej wyznawców. I trudno o dobitniejszy przykład na potwierdzenie tej tezy niż działalność wszelkiej maści aktywistów klimatycznych i innych obrońców planety, którzy przyklejają się do posadzek i ścian, blokują jezdnie, żądają zakazu dla samochodów czy palenia zniczy lub polewają farbą dzieła sztuki w muzeach, wykrzykując przy tym histeryczne manifesty.

    Zmiany klimatu są faktem – i potwierdzi to każdy, kto pamięta sprzed kilkudziesięciu lat zimy, jakie u nas panowały, z leżącą przez kilka miesięcy nieprzerwanie grubą pokrywą śniegu, mrozami i saniami. Wpływu człowieka na te zmiany też podważyć się nie da – wystarczy policzyć ilości spalanych surowców, wydzielanych gazów cieplarnianych, zużywanych zasobów. Właśnie, policzyć samodzielnie, bo to nie wymaga mocy superkomputera – zamiast powtarzać bzdury z internetu o tym, że jeden wybuch wulkanu wydziela więcej pyłów niż wszystkie samochody świata. Jako gatunek potrafimy zmieniać bieg rzek, wysadzać w powietrze góry, zdarzyło się nam nawet osuszyć jezioro tak duże, że zwano go morzem. Jesteśmy całkiem zdolni do wpływania na klimat. Nie oznacza to jednak, że jako gatunek jesteśmy „chorobą” czy „problemem” – tylko elementem ekosystemu, jednym z wielu, ale o dominującej pozycji.

    Czy zatem prawdziwe jest twierdzenie, w histerycznym, obowiązkowo, tonie – że planeta umiera? Nie. Ziemia ma się wcale nie gorzej, niż kiedy mieszkaliśmy w jaskiniach. I pewnie nadal będzie krążyć dookoła Słońca po tej samej orbicie, gdybyśmy zniknęli. I tu właśnie leży sedno problemu – nasza cywilizacja powstała w określonych warunkach klimatycznych i do takich została dostosowana. A więc zmiany klimatu wpływają na naszą rzeczywistość w ten choćby sposób, że jak dochodzi np. do powodzi w Pakistanie, dotykającej połowy populacji (a ta liczy ok. 242 mln ludzi), to zagrożeni mieszkańcy będą szukać innego, bezpiecznego miejsca do życia, np. w Europie.

    Nie mówiąc już o fabrykach, które dla nas produkują wcale niemało dóbr. Jesteśmy gatunkiem, który uczynił sobie ziemię poddaną. To nie tylko przywilej, lecz także odpowiedzialność. Działania na rzecz wydajnej, spójnej i oszczędnej, bezemisyjnej gospodarki są nam jako gatunkowi potrzebne i niewątpliwie się w przyszłości opłacą. Potrzebna jest dyskusja, jak to robić mądrze. Idiotyczne wybryki patoaktywistów temu nie służą, lecz szkodzą.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 43(126) 29/10-04/11/2022