Cel Rosji, czyli zmiana władzy w Kijowie i de facto okupacja całego kraju, legł w gruzach. Wszelkie dalsze działania Moskwy są tak naprawdę próbą zachowania twarzy. W ubiegłym tygodniu Gitanas Nausėda na szczycie w Brukseli zaapelował do przywódców Unii Europejskiej, by rosyjskie zbrodnie na Ukrainie zostały osądzone, a do tego trzeba powołać specjalny trybunał. Na wzór trybunału norymberskiego, przed którym zostali osądzeni zbrodniarze hitlerowscy. W podobnym tonie kilka dni później wypowiedział się szef litewskiej dyplomacji Gabrielius Landsbergis. Zaznaczył też, że gdyby po rozpadzie ZSRS powstał trybunał dla zbrodni komunistycznych, to być może świat rozwijałby się dziś w innym kierunku. „Po tym, jak wyzwoliliśmy się spod okupacji, Związek Sowiecki nie doczekał się żadnej odpowiedzialności. Chociaż prosiliśmy swoich międzynarodowych partnerów o dołączenie się, aby dążyć do sprawiedliwości za dziesiątki lat okupacji, za setki tysięcy osób, które zostały zesłane na Sybir. Prosiliśmy o sprawiedliwość, niestety, nie udało się tego osiągnąć” – powiedział Landsbergis. „To jest nasz moralny obowiązek: żądać sprawiedliwości dla Ukrainy” – zaapelował. W pełni się z tym zgadzam. Ale czy to jest realne, żeby Putin, Patruszew, Prigożin czy Kadyrow stanęli przed międzynarodowym trybunałem? Nie wiem. Wojna na Ukrainie różni się od II wojny światowej. Mam nadzieję, że Ukraińcom jak najszybciej uda się wyzwolić wszelkie okupowane terytoria. Niemniej żadnej okupacji Rosji nie będzie. Jedyne możliwe wyjście to przewrót lub rewolucja, a nowa władza mogłyby wydać Putina i jego klikę.
Tak jak stało się w przypadku Slobodana Miloševicia. Trzeba jednak pamiętać, że Rosja to nie Serbia. Waga tego kraju, nawet w przypadku klęski, pozostanie znacząca. Czy warto wówczas mówić o powołaniu specjalnego trybunału? Tak. Tak samo warto było mówić przez ostatnich kilka lat, jak robiła to Litwa, krzycząc, że Rosja jest krajem imperialnym, terrorystycznym i agresywnym. Początkowo z nas się śmiano, później przyznano nam rację. Dlatego ciągłe przypominanie o rosyjskich zbrodniach nie pozwoli światu, nawet w razie zmiany reżimu na Kremlu, wznowić cieplejsze relacje z Moskwą. Co jest w naszym interesie.
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 44(128) 04-11/11/2022