Więcej

    Iluzja i rzeczywistość

    Włochami wstrząsnęła tragiczna historia dwóch mężczyzn: Daniele i Roberto. Pierwszy z nich miał 23 lata, gdy w 2020 r. nawiązał internetową znajomość z piękną dziewczyną o imieniu Irene, jej najlepszą przyjaciółką Claudią i bratem Brahimem. Przez kilkanaście miesięcy wymienił z nimi ok. 8 tys. wiadomości.

    Choć nigdy nie spotkali się osobiście, zaczęli być sobie niezwykle bliscy. Daniele zaangażował się szczególnie emocjonalnie w relację z Irene, w której zakochał się do szaleństwa i której zwierzał się z najbardziej intymnych problemów. W rzeczywistości Irene, Claudia i Brahim nigdy nie istnieli, a pod ich tożsamości podszywał się mieszkający niedaleko 62-letni Roberto. Rozpisując swoją wielopiętrową intrygę na trzy głosy nieistniejących osób, wciągnął on 23-latka w uczuciowy związek. W pewnym momencie Daniele odkrył, że fotografie, które przysyłała mu Irene, są w rzeczywistości wykradzionymi zdjęciami pewnej modelki. Z czasem doszła do niego wstrząsająca prawda, że padł ofiarą mistyfikacji, a cała trójka jego przyjaciół, w tym ukochana kobieta, nigdy nie istniała. Zdruzgotany młodzieniec z rozpaczy powiesił się na strychu.

    Dla rodziców był to szok, ponieważ nic nie wskazywało, by ich syn miał myśli samobójcze. Postanowili dojść do prawdy. Odkryli w jego laptopie korespondencję i zrekonstruowali przebieg wydarzeń. W efekcie Roberto stanął przed sądem. Nie został jednak skazany za sprowokowanie samobójstwa, lecz za podszywanie się pod inną osobę. Ukarano go symboliczną grzywną w wysokości 800 euro. Sprawa stała się głośna, a wyrok wywołał powszechne oburzenie. Osobą Roberta zainteresowali się dziennikarze, którzy ujawnili jego tożsamość. Jedna z ekip z kamerą zaczepiła go na ulicy, zasypując pytaniami, dlaczego to zrobił. Mężczyzna, prowadzący przed sobą matkę na wózku inwalidzkim, zaczął uciekać. Ekipa rzuciła się za nim w pogoń, filmując jego ucieczkę. Od tamtego czasu ludzie w okolicy zaczęli na niego dziwnie spoglądać.

    Na ulicach pojawiły się plakaty z jego podobizną i podpisami w stylu „morderca” lub „musisz zginąć”. Mężczyzna został doprowadzony do takiego stanu, że nie wytrzymał tego psychicznie i popełnił samobójstwo. Pozostawił sędziwą, ciężko chorą, nieporuszającą się samodzielnie matkę, dla której był jedynym opiekunem. Teraz toczy się w sądzie sprawa przeciw tym, którzy zaszczuli Roberta, o podżeganie do samobójstwa. Fatum jak w greckiej tragedii.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 47(137) 26/11-02/12/2022