Więcej

    Groźba cyfryzacji

    Do niedawna nie istniała jedna globalna infosfera, czyli przestrzeń wymiany informacji. Przyczyną takiego stanu rzeczy były ograniczenia techniczne – fale radiowe miały swój zasięg, zaś korespondencja, nawet za pośrednictwem najszybszych technologii, zajmowała określony czas.

    Zmienił to internet w ostatnich dwóch, niecałych jeszcze, dekadach, chociaż określone tego skutki były do przewidzenia już wcześniej. Stanisław Lem pisał już w roku 1968 w „Głosie Pana”: „Piśmiennictwo, od swoich narodzin, miało jednego jakoby wroga, którym jest ograniczenie myśli wypowiadanej. Okazuje się jednak, że wolność słowa bywa dla myśli środkiem bardziej zabójczym; zakazane myśli mogą krążyć potajemnie, ale co zrobić tam, gdzie doniosły fakt ginie w powodzi falsyfikatów, a głos prawdy zagłuszony zostaje niesamowitą wrzawą i chociaż swobodnie się rozlega, nie może być dosłyszany, albowiem techniki informacyjne doprowadziły, jak dotąd jedynie do sytuacji, w której najlepiej odbierać można tego, kto ryczy najgłośniej, choćby i nie najprawdziwiej?”.

    Zjawisko powodzi falsyfikatów i wrzawy banałów, jakie opisywał Stanisław Lem, zostało w cyberprzestrzeni spotęgowane zarówno przez sposób jej funkcjonowania (każdy użytkownik mediów społecznościowych jest też zarazem twórcą treści), jak i implementację algorytmów agregujących, analizujących i sugerujących kolejne treści do konsumpcji. Zjawisko to zostało określone przez prof. Andrzeja Zybertowicza, socjologa, doradcy prezydenta RP Andrzeja Dudy, mianem strukturalnie zatrutej infosfery – czyli międzyludzkiej przestrzeni komunikacyjnej tak nasyconej falsyfikatami, komunikatami wprowadzającymi emocjonalny dysonans i kłamstwami, że ich skutkiem jest degradacja zdolności poznawczych człowieka. Profesor zwraca także uwagę na destrukcję norm moralnych – zasada, że nagradzanym jest się za społecznie pozytywne działania, nie zawsze działa w internecie, gdzie premiowane są hazard, destrukcja i rozwiązłość. I nie muszą to być korzyści materialne; mogą przybierać postać po prostu uwagi czy lajków. Takie zagrożenia obecne są również w naszej lokalnej, wileńszczyźnianej infosferze, która już dekadę temu była zalewana spamem w postaci wklejanych w komentarzach całych artykułów, a w której obecnie działają fermy trolli i funkcjonują zinstytucjonalizowane faktycznie formy zorganizowanego plotkarstwa i dezinformacji. To stawia naszą przyszłość pod znakiem zapytania.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 50(146) 17-23/12/2022