Drodzy Przyjaciele!
Pogrążona w żałobie Litwa. Zbolała, ale nie ujarzmiona. Dziś jesteśmy przeświadczeni, że bezbronny tłum może być ogromną siłą, silniejszą niż but żołdaka czy gąsienice czołgu.
W tych tragicznych dniach łupem żołdaka padła również nasza redakcja. Zmuszeni byliśmy wyjść ze swoich miejsc pracy jak stoimy. We wspólnym wydaniu wygnanych gazet — „Laiswa Lietuwa” (pisownia oryginalna – przyp. red.) — wypowiedzieliśmy w swoim ojczystym języku własne stanowisko.
Pracę rozpoczęliśmy na pustym miejscu: bez listów Twoich, bez żywego słowa Twego, bez już przygotowanych i zasłanych do druku materiałów, bez notatek redakcyjnych i niezbędnej literatury. Nie gniewaj się więc, że nie dotrzymaliśmy zobowiązań wobec Ciebie, Czytelniku. Nie gniewaj się, że nie dość precyzyjne będzie to nasze wydanie, może nawet nie dość operatywne. Pracujemy w warunkach ekstremalnych, w miejscu nie przystosowanym do wydawania dziennika. Życzliwie przygarnęli nas drukarze całkiem innej bazy poligraficznej, biorąc na swoje barki ogromny trud.
Nie gniewaj się też, nasz Prenumeratorze, że dostarczanie Twojej gazety może również szwankować. A już jeśli otrzymasz, przekaż ją sąsiadowi, znajomemu, który jej nie otrzymał. Wkrótce postaramy się podać adres, na który będziesz mógł do nas napisać.
Dziś — numer żałobny. Stworzony sercem i bólem naszych kolegów.
Redakcja,
13 stycznia 1991 r.,
opublikowane w „Kurierze Wileńskim”
16 stycznia