Więcej

    Rosyjski budżet może utonąć w taniej ropie

    Gospodarka putinowskiego państwa pierwsze miesiące wojny i sankcji zniosła lepiej, niż przypuszczano. Ale to były dobre złego początki… Załamanie przyszło w listopadzie, a zwłaszcza grudniu. Sytuacja w styczniu br. też nie pozwala snuć optymistycznych prognoz na przyszłość.

    Czytaj również...

    Wygasł entuzjazm kremlowskich urzędników i rosyjskiego aparatu propagandowego związany z wysokimi przez większość ubiegłego roku cenami ropy i gazu. Te ceny sprawiły, że mimo kurczącego się eksportu węglowodorów Rosja przez większość roku i tak miała z nich większe zyski. Ale to się skończyło na jesieni 2022 r.

    Wpływy załamały się w listopadzie, a w grudniu to już była katastrofa. To wpłynęło na finalny, gorszy od prognoz wynik realizacji budżetu. Pod koniec roku Rosja odczuła drastyczną redukcję eksportu gazu i ropy do Europy, czego nie zrekompensował wzrost eksportu do Azji, głównie Chin, bo tam trzeba sprzedawać surowce po dużo niższej cenie. To uderzyło w budżet i jest też zapowiedzią problemów w bieżącym roku, bo w kluczowym dla Rosji sektorze ropy i gazu może być tylko gorzej.

    Fatalny koniec roku

    W 2022 r. budżet Rosji został wykonany z deficytem w wysokości 3,3 bln rubli (czyli 2,3 proc. PKB), przy czym pod koniec roku deficyt wzrósł dwukrotnie. To dużo gorzej, niż zakładano nawet we wrześniu. Zaważyła sytuacja na rynku ropy. W grudniu 2022 r. realne dochody z sektora ropy i gazu dla budżetu federalnego były 41,2 proc. mniejsze niż rok wcześniej. Na sprzedaży ropy Rosja zarobiła 33,3 proc. mniej, a z gazy 49,4 proc.

    5 stycznia rosyjskie ministerstwo finansów opublikowało oficjalne dane dotyczące średniej rzeczywistej ceny rosyjskiej ropy Urals w grudniu 2022 r. – wyniosła ona 50,47 dolarów amerykańskich za baryłkę. To aż o 24 proc. mniej niż w listopadzie (66,47 dolarów). Kwestia cen na globalnym rynku? Nie przede wszystkim. Wojna sprawiła, że rosyjska ropa stała się „trędowata”. Urals był tańszy od marki Brent w listopadzie o 27 proc. A w grudniu, po wejściu w życie embarga UE na morski import ropy rosyjskiej i pułapu cenowego – o 38 proc.

    A przecież przed inwazją Rosji na Ukrainę Urals był tańszy od Brent zaledwie o 3–4 dolary. Te dane wskazują, że nawet wzrost cen ropy na świecie, związany choćby ze zwiększeniem popytu w Chinach po zniesieniu ograniczeń covidowych, nie przełoży się jeden do jednego na zwiększenie wpływów do budżetu.

    Tak wielka przecena rosyjskiej ropy to bezpośredni efekt europejskiego embarga, które weszło w życie 5 grudnia, oraz pułapu cenowego na rosyjską ropę, ustalonego przez G7 tego samego dnia na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Rosyjskie firmy musiały przekierować na rynki azjatyckie co najmniej 1 mln baryłek dziennie dostarczanych wcześniej do Europy. Dostarczenie tej ropy do Azji jest kilkakrotnie droższe niż do Europy i aby konkurować z bliskowschodnimi eksporterami, Rosja musiała ją sprzedawać z głębokim dyskontem. Kupujący proszą o zniżki także ze względu na ryzyko sankcji i pułap cenowy, który zabrania ubezpieczania i transportu rosyjskiej ropy, jeśli sprzedaje się ją za więcej niż 60 dolarów za baryłkę. 9 stycznia baryłka Urals w Primorsku kosztowała 37,8 dolarów. W tym samym dniu baryłka Brent kosztowała 78,7 dolarów.

    Wicepremier Federacji Rosyjskiej odpowiedzialny za sektor paliwowy Aleksandr Nowak zapewnia, że w kolejnych miesiącach różnica w cenie Urals i Brent „się ustabilizuje”. Problem w tym, że już niedługo, bo 5 lutego, w życie wejdzie embargo na dostawy do UE rosyjskich produktów naftowych. Rosja alternatywy nie znajdzie, bo w Azji nie potrzebują rosyjskiego diesla i mazutu, sami w swoich rafineriach przetwarzają surowiec. Efekt? Kolejne zniżki na cenę ropy po stronie rosyjskich producentów są nieuniknione.

    Kiepskie prognozy

    Problem w tym, że Rosja zarobi mniej na ropie nie tylko z racji niższej ceny surowca, lecz także zmniejszenia wielkości jej eksportu. Spadek wydobycia ropy jest nieunikniony. Prognozy na 2023 r. rosyjskie i amerykańskie zakładają 9,5–9,8 mln baryłek dziennie.

    W 2022 r. budżet Rosji został wykonany z deficytem w wysokości 3,3 bln rubli (czyli 2,3 proc. PKB), przy czym pod koniec roku deficyt wzrósł dwukrotnie. Na rok 2023 deficyt zaplanowano na niemal takim samym poziomie – 2,9 bln rubli (2 proc. PKB). Ale żeby to osiągnąć, rząd musi otrzymać co najmniej 8 bln rubli przychodów z ropy i gazu. A te plany oparte są na średniej cenie ropy naftowej 70,2 dolarów za baryłkę Urals.

    Deficyt budżetowy w 2023 r. może wzrosnąć w stosunku do planu, przyznał w grudniu minister finansów Anton Siłuanow. Ze scenariuszy resortu finansów wynika, że np. jeśli cena utrzyma się na poziomie 50 dolarów za baryłkę Brent, a produkcja spadnie do 9,5 mln baryłek dziennie, to budżet i Fundusz Dobrobytu Narodowego będą miały dodatkową dziurę w wysokości 2,5 bln rubli.

    Dylemat nie polega na tym, że rządowi trudno będzie sfinansować dodatkowy deficyt w wysokości 2 bln rubli. Nawet przy niskich cenach ropy nie dojdzie do katastrofy budżetowej w Rosji w 2023 r. Odłożono wystarczająco dużo w Funduszu Dobrobytu Narodowego. Same te rezerwy wystarczą, żeby państwo przetrwało co najmniej rok. Problem w tym, że taki wzrost deficytu może zapobiec spadkowi inflacji poniżej 7 proc. w 2023 r. Zgodnie z obowiązującą regułą budżetową straty z tytułu niższej ceny ropy zostaną pokryte z Funduszu Dobrobytu Narodowego. Bank centralny i ministerstwo finansów po raz pierwszy od początku wojny uciekły się w styczniu do sprzedaży waluty (w tym wypadku juanów) na rynku, aby sfinansować niedobór dochodów z ropy i gazu.

    Dodruk rubla?

    Moskwa nie chce wysokiej inflacji, bo to realnie zmniejszy wypłaty socjalne, które stały się pozycję numer trzy w budżecie, po obronie i bezpieczeństwie, a które mają utrzymać poparcie społeczne dla wojny. Te wydatki są dziś bardzo duże i trafiają do najbiedniejszych warstw społecznych. Tyle że jeśli kondycja całej gospodarki się pogorszy, to i na tym odcinku Kreml zacznie tracić.

    Tymczasem makroekonomiczne wskaźniki, z jakimi Rosja wchodzi w drugi rok wojny – malejące dochody i rosnący deficyt budżetowy na tle złej sytuacji surowcowej i niemożności ograniczenia wydatków wojskowych i socjalnych – wyglądają źle dla finansów publicznych. Jeśli taka sytuacja potrwa długo, władze będą musiały albo drastycznie ograniczyć wydatki, zabrać jeszcze więcej pieniędzy przedsiębiorcom i/lub ludności, albo w końcu przejść na dodruk pieniędzy ze wszelkimi tego konsekwencjami. Ograniczenie wydatków trudno sobie wyobrazić. Z klasy średniej i oligarchów jeszcze coś można wycisnąć. A dodruk rubla? To byłby długofalowo gwóźdź do trumny gospodarki Rosji.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Antoni Rybczyński


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 3 (9) 21-28/01/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Małgorzata Mazurek: „Kongres Rodzin Polonijnych to inwestycja w siebie i rodzinę”

    Na najbliższym Kongresie w dniach 23-25 sierpnia, którego temat brzmi „Rodzina Polonijna miejscem spotkania i rozwoju” — Małgorzata Mazurek wraz z mężem jako prelegenci poruszą często pomijane zagadnienie reemigracji. Sami po wielu latach spędzonych w Niemczech i Luksemburgu zdecydowali...

    Przegląd BM TV z profesorami z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Tomaszem Nowickim i Jackiem Gołąbiowskim

    Jacek Gołąbiowski: Uczestniczyliśmy w spotkaniu zorganizowanym w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, konferencji poświęconej właśnie organizacjom polskim z granicą. Już od 3 lat realizujemy projekt Ministerstwa Nauki, obecnie Szkolnictwa Wyższego polegający na badaniu aktywności organizacji polskich za granicą. To...

    Gitanas Nausėda zaprzysiężony na prezydenta Litwy. Kadencja potrwa do 2029 roku

    Podczas uroczystego posiedzenia parlamentu głowa państwa położyła rękę na konstytucji i przysięgła wierność Republice Litewskiej i Konstytucji, uczciwe wypełnianie obowiązków i sprawiedliwość wobec wszystkich. Nausėda wypowiedział również słowa „niech mi Bóg dopomoże”, choć ze względu na prawa osób niewierzących, składający...

    Okręg Wileński Armii Krajowej 1944–1948

    17 lipca 1944 r. sowieci rozpoczęli „likwidację białopolskiego zgrupowania”. Z zastawionego kotła wydostali się nieliczni. Wielu z zatrzymanych w efekcie trafiło do tzw. „obozów internowania” — czyli obozów jenieckich, część zaś zostało aresztowanych i skazanych na wieloletnie wyroki. Pewna grupa,...