Więcej

    Siódma kolumna

    Określenie „piąta kolumna” narodziło się w czasie hiszpańskiej wojny domowej, użył go generał nacjonalistów Emilio Mola. Miał na myśli tę część swoich sił, która czekała w Madrycie na sygnał do powstania, podczas gdy cztery kolumny wojsk nacjonalistów zbliżały się do stolicy.

    Dzisiaj termin ten rozumiemy jako wrogów wewnętrznych, którzy czekają na możliwość wbicia noża w plecy. Funkcjonuje także termin „szósta kolumna”, oznacza on po prostu agenturę wroga działającą pod przykryciem; klasycznym jej przedstawicielem jest fikcyjny płk Isajew, bardziej znany jako SS-Standartenführer Max Otto von Stirlitz, który to prawie samotnie (przy niewielkiej pomocy telegrafistki Kate, która w istocie raczej przeszkadzała…) zmienił bieg historii i nie dopuścił do separatystycznego pokoju Zachodu z hitlerowcami. To otwarci wrogowie, powinni być wyłapani przez kontrwywiad. Jest jednak i siódma kolumna, celnie określona przez Lenina jako pożyteczni idioci. Zaistnieli oni na Zachodzie od powstania bolszewizmu; z początku w skrajnym zaślepieniu entuzjastycznie wspierali rewolucję bolszewicką i ukrywali krwawe represje reżimu, potem stali się członkami zachodnich organizacji pacyfistycznych, których kierownicy czasami bywali tajnymi współpracownikami komunistycznych służb. Głównym celem tych hałaśliwych, jakby antywojennych ruchów było osłabienie Zachodu pod przykryciem walki o pokój i tylko upadek ZSRS pozbawił ich racji bytu.

    Dzisiaj znowu zaczęli się pojawiać. Pochylają się nad kosztami życia „zwykłych Niemców”, wytykają nam, mieszkańcom europejskiego pogranicza, „rusofobię” i brak tolerancji, próbują znowu „walczyć o pokój”, organizują ruchy polityczne, których metodyka działań jest skopiowana z sowieckich instrukcji czasów zimnej wojny. Głównym ich celem jest rozbicie jedności Zachodu w toczącej się obecnie wojnie cywilizacyjnej (bo taka jest w istocie) i zachowanie krwiożerczego reżimu Putina. Cel ten jest nie do osiągnięcia bez rzeszy naiwnych „followersów”, którym się wmawia, że na Zachodzie tradycyjne rodziny są prześladowane, a ludzi zmusza się do jedzenia karaluchów. Pomaga temu wolność słowa, człowiek ma przecież pełne prawo wypowiadać swoje poglądy… Pożyteczni idioci robią czasami kariery, wyglądają bowiem szczerze i troszczą się o Naród i Ojczyznę. Czy nie jest jednak tak, że ich kariera jest wspierana przez stojących w cieniu pracowników szóstej kolumny?


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 6(18) 11-17/02/2023