Za rolę Konstancji de Bonacieux w tej ostatniej produkcji dostała w 1975 r. nagrodę Złotego Globu dla najlepszej aktorki. Chociaż krytycy filmowi traktowali ją jak ucieleśnienie erotycznego mitu, ona sama dystansowała się do rewolucji seksualnej. W odróżnieniu od większości hollywoodzkich gwiazd deklarowała się jako konserwatystka, a w trakcie wojny w Wietnamie brała udział w wielu akcjach wspierających amerykańskich żołnierzy walczących z komunistycznym Wietkongiem. Miała, co prawda, czterech mężów, ale w jednym z tekstów opublikowanych pod koniec życia pisała: „Ze wstydem przyznaję, że sama byłam czterokrotnie zamężna, ale mimo to nadal wierzę, iż małżeństwo jest kamieniem węgielnym cywilizacji, niezbędną instytucją, która stabilizuje społeczeństwo, daje dzieciom azyl, a nas ratuje od bezprawia”.
Nigdy nie dokonała aborcji, jak wiele współczesnych jej aktorek, które uważały, iż posiadanie potomstwa przeszkodzi im w karierze. Będąc w pierwszej ciąży – jak pisała – „zrozumiałam, że w tym procesie to nie ja jestem bohaterką. Byłam tylko widzem metamorfozy, która zachodziła w moim łonie, aby mogło narodzić się kolejne życie”. Miała dwoje dzieci, które uważała za największe błogosławieństwo w swoim życiu. Wyznawała: „Moje dzieci nie przeszkodziły mi w rozwoju.
Ugruntowały mnie w rzeczywistości i zmusiły do dorosłości. I muszę dodać, że posiadanie dwójki dzieci nie zniszczyło mojej figury”. Najsłynniejsze role zagrała już zresztą po urodzeniu swoich pociech. Jej zdaniem ideologia „wolnej miłości”, która zapanowała w latach 60., przyczyniła się do upadku moralnego współczesnych społeczeństw Zachodu, a zwłaszcza młodzieży. Rozwiązłość obyczajowa, która pojawiła się wraz z powszechną dostępnością antykoncepcji, spowodowała zanik zaangażowania, zaufania i lojalności między parami. Swoboda seksualna sprawiła, iż niewierność w relacjach damsko-męskich stała się normą. Będąc już w podeszłym wieku, Raquel Welch ostrzegała: „Ludzie, mówię poważnie: jeżeli stary symbol seksu, taki jak ja, zaczyna wymachiwać czerwoną flagą upadających standardów moralnych, to naprawdę jest źle”.
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 8(23) 25/02-03/03/2023