Więcej

    Ku stalinowskiej doskonałości

    Procesy pokazowe w latach 30. (tzw. Prompartii, Radka, Piatakowa, Bucharina, Zinowiewa, Kamieniewa i innych), inspirowane przez Stalina, miały formę procesów otwartych.

    Co więcej, bolszewicy zapraszali przedstawicieli międzynarodówki socjalistycznej z ówczesnej Europy oraz znanych pisarzy i intelektualistów, by ci uczestniczyli w rozprawach nad wrogami partii. Andrzej Poczobut po spędzeniu niemal 500 dni w areszcie został postawiony przed reżimowym „sądem” w Grodnie. Różnica pomiędzy stalinowskimi procesami lat 30. a rozprawą Andrzeja Poczobuta polegała na tym, że wielki kołchoźnik kazał proces Poczobuta utajnić. Nawet adwokat otrzymał nakaz nieujawniania na zewnątrz szczegółów rozprawy sądowej. Andrzej Poczobut skazany został przez „sąd” na osiem lat kolonii karnej.

    Zapewne dowiedział się, iż jest terrorystą i szpiegiem białopańskiej Polski. I tak miał szczęście – Białoruś jest jedynym w Europie państwem, gdzie wykonywana jest kara śmierci. Reżimy putina (!) i łukaszenki (!) zbliżają się powoli do stalinowskiej doskonałości: zabronione jest wyrażanie poglądów sprzecznych z poglądami reżimu, zabrania się działalności organizacji i środków masowej informacji niezależnych od reżimu, za stwierdzenie „wojna na Ukrainie” można być w Rosji skazanym nawet na karę więzienia, a w najlepszym wypadku – na wysoką grzywnę. Każda krytyka reżimu i pochwała Zachodu jest myślozbrodnią w nomenklaturze „prawa” w Moskwie i Mińsku. George Orwell, pisząc swój „Rok 1984”, zapewne nie przypuszczał, iż jego powieść będzie skarbonką pomysłów dla dwóch satrapów rządzących w postsowieckiej rzeczywistości. Straciwszy prestiż i możliwość występowania w wielkiej polityce, ławrow (!) szuka partnerów w „mocarstwach” afrykańskich (ostatnio Sudan), a łukaszenka (!) próbuje małpować swoich pryncypałów i także wyjeżdża do zaprzyjaźnionych, egzotycznych miejsc.

    W chwili, gdy Andrzej Poczobut i setki innych opozycyjnych działaczy siedzą w więzieniu, białoruskie tenisistki Sabalenka i Azaranka, rosyjscy tenisiści – Miedwiediew, Kasatkina, Rublow – wojażują po świecie i grają na kortach w największych turniejach. Organizatorzy kolejnych igrzysk olimpijskich w Paryżu chcą dopuścić do turnieju zawodników z Rosji i Białorusi. Bez flagi i hymnu – lecz cóż to za różnica? W czasie, gdy będą dymić gruzy domów na Ukrainie, sportowcy ci jak gdyby nigdy nic staną w szranki z zawodnikami wolnego świata. Ileż w tym obłudy i hipokryzji.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 8(23) 25/02-03/03/2023