Nadciąga zmora kręcenia zegarków — zmiana czasu z zimowego na letni. W najbliższą niedzielę, tę ostatnią w marcu, w nocy z 25 na 26 marca, wskazówki zegarów trzeba będzie przesunąć z godziny 2:00 na 3:00, czyli o godzinę do przodu. Wiadomo, współczesne technologie zrobią to za nas w telefonach i komputerach, ale co z naszymi głowami?
Po pierwszym szoku, że będziemy krócej spać, nasz organizm jeszcze długo się będzie otrząsał od nienaturalnej regulacji, którą nam zafundowała Unia przed 23 laty… Ale przedtem byli prymusi! W 1998 r., zgodnie z pomysłem ówczesnej minister spraw europejskich, Laimy Andrikienė, przez wielu ocenianym jako wyskok, Litwa przeszła do pierwszej strefy czasowej i pozostawała w niej przez półtora roku, kiedy to potem cała UE w to wdepła.
Teraz wygląda na to, że jest już czas do odkręcenia tego, czego nie chce ponad 80 proc. Europejczyków. Przynajmniej na Litwie, gdzie już powoli mija wylizywanie ran po samorządowych wyborach. Europarlamentarzyści przecie już mogą wracać do swojej starej „roboty” w Brukseli. Ale gdzie tam, widocznie mają to głęboko gdzieś… na dnie walizki, której nie chce się im rozpakowywać w nowo-starych strefach czasowych. W pracy jeden czas, w domu — drugi, zwariować można, no nie?!
Nie ma więc czasu na czas…
Czytaj więcej: Przestawiamy zegarki. Znów, choć Litwa tego nie chce. Sposoby na radzenie sobie ze zmianą czasu