Więcej

    Twarz Faustyny

    Tak, przyznaję, dla mnie św. Faustyna też ma twarz Doroty Segdy. Kiedy w latach 90. ub.w. pierwszy raz obejrzałem biograficzny film Jerzego Łukaszewicza, o wówczas jeszcze tylko błogosławionej siostrze, tytułowa kreacja w jej wykonaniu mnie zachwyciła.

    Ale samej Faustyny, przesłania, które przekazała, jeszcze w tamtym czasie nie odkryłem. Potrzebowałem wielu, wielu lat. W sukurs przyszła pandemia. W jej początkach, trochę przypadkiem, wpadła mi w ręce biografia, wtedy już świętej, autorstwa Ewy Czaczkowskiej. Zacząłem czytać i rozumieć. Nie mogłem się oderwać. Wiedziałem, że gdy tylko poluzują się obostrzenia związane z podróżowaniem, popędzę do Wilna uklęknąć przed obrazem Jezusa Miłosiernego, poszukać śladów Faustyny, dotknąć tej niezwykłej, zupełnie nieprawdopodobnej historii, która racjonalnie rzecz ujmując, nie miała prawa się wydarzyć. A jednak się wydarzyła i ciągle wydarza. Przygotowując się do wywiadu z Dorotą Segdą dla tegoż wydania magazynu „Kuriera Wileńskiego”, raz jeszcze obejrzałem „Faustynę” Łukaszewicza. Film z dzisiejszego punktu widzenia jest wręcz archaiczny, uderzający po oczach ubogością możliwości polskiego kina pierwszych lat po transformacji ustrojowej.

    A jednocześnie to film zachwycający bijącym z niego światłem i zniewalający grą aktorską głównej bohaterki, od której nie sposób oderwać oczu. A przecież to też mogło się nie wydarzyć, wszystko było zaplanowane zupełnie inaczej. Dorota Segda dostała tę rolę za kogoś, dosłownie w ostatniej chwili. Scenariusz kreowała już w trakcie kręcenia zdjęć, czytając „Dzienniczek”, którego wcześniej nie znała, tak jak i nie znała jego autorki. Jak powiedziała w rozmowie ze mną, czuła na planie, że ją i członków ekipy też coś rozświetliło. Przypadek? Nie sądzę.

    Niedziela Miłosierdzia to dobra okazja, by przypomnieć sobie, a może zobaczyć po raz pierwszy film Łukaszewicza. Przede wszystkim jednak, by zagłębić się w przesłaniu, które przekazała nam św. Faustyna. W czasach tak trudnych jak obecne, z wojną za progiem, wywołanymi przez nią kryzysami, niepewnością, która się przez nie wkrada, szczególnie potrzebujemy wiary, nadziei i miłości. A te niesie z sobą przesłanie miłosierdzia. Tak wielkiego, tak niezmierzonego, że nie sposób objąć go wyobraźnią. Silniejszego niż wszystko inne. Ze śmiercią włącznie. Wystarczy tylko zaufać, by strumieniami czerpać z niego łaski. Chciejmy się ku niemu zwrócić…


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 15(43) 15-22/04/2023