Więcej

    Białoruski czytelnik coraz częściej orientuje się na Zachód

    Rosnące zainteresowanie wśród obywateli białoruskością i językiem białoruskim przełożyło się na protesty w 2020 r. – mówi białoruski wydawca Andrej Januszkiewicz, który ze względu na szykany w swoim kraju musiał przenieść działalność do Polski.

    Czytaj również...

    Wydawnictwo „Januszkiewicz” (w języku białoruskim: Янушкевіч) było jednym z nielicznych komercyjnych wydawnictw na Białorusi, które wydawało książki tylko po białorusku. Wśród autorów wydawnictwa są tacy pisarze, jak: J.K. Rowling, Ernest Hemingway czy Cormac McCarthy. Z polskich pisarzy wydawnictwo wydało dzieła Andrzeja Sapkowskiego i Szczepana Twardocha.

    King po białorusku

    W rozmowie z „Kurierem Wileńskim” założyciel i właściciel wydawnictwa Andrej Januszkiewicz podkreśla, że przede wszystkim przy wyborze pozycji, które zamierza wydać, kieruje się tymi, które cieszą się popularnością. W tym roku ma się u niego ukazać powieść Stephena Kinga po raz pierwszy przetłumaczona na język białoruski.

    – Na początek chcemy wydać klasyczną powieść Kinga „Lśnienie”. Moim zdaniem ta książka najlepiej obrazuje Kinga jako pisarza. Chcemy zacząć zapoznawać białoruskiego czytelnika z tym pisarzem poprzez książkę, która z jednej strony od kilkudziesięciu lat cieszy się powszechnym uznaniem czytelników i krytyków, z drugiej – nie straciła nic ze swej aktualności. Następnie chcemy zwrócić uwagę na nowe dzieła pisarza. Takie podejście jest umotywowane tym, że w ubiegłym roku Stephen King opuścił rynek rosyjski, nie będzie tam wydawany. Białoruś zawsze była częścią rosyjskiego rynku wydawniczego, białoruski czytelnik musiał czytać dzieła zachodnich pisarzy po rosyjsku. Nie chcemy zostawiać białoruskiego czytelnika bez książek Kinga, ale niech on je czyta po białorusku – tłumaczy wydawca.

    Andrej Januszkiewicz prowadził działalność na Białorusi do 2022 r. W maju ub.r. został zatrzymany i spędził w areszcie 28 dni. Po opuszczeniu więzienia postanowił udać się na emigrację, gdyż zrozumiał, że władze nie zezwolą mu na dalsze prowadzenie biznesu.

    Ubiegając się o prawa do wydawania książek Stephena Kinga, wydawca początkowo miał pewne obawy. – Kiedy zwróciliśmy się do agencji reprezentującej interesy Stephena Kinga, na wstępie zaznaczyliśmy, w jakiej znaleźliśmy sytuacji. Sytuacja jest niestandardowa. Jesteśmy wydawnictwem białoruskim, które jest zarejestrowane w Polsce. W świetle prawa jesteśmy polskim wydawnictwem. Poza tym dystrybucja książek w Białorusi stoi pod znakiem zapytania. Tłumaczyliśmy, że to wszystko było spowodowane wydarzeniami politycznymi. Otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź. Nam też było łatwiej, bo już wcześniej mieliśmy podpisane umowy na wydawanie książek J.K. Rowling czy Andrzeja Sapkowskiego. Dla agencji literackich jest to swoisty znak jakości. Baliśmy się jednego. Białoruś na świecie jest zaliczana do państw agresorów i sojuszników Rosji. Zrozumiano jednak naszą sytuację i za to jesteśmy im bardzo wdzięczni – mówi Januszkiewicz.

    Czytaj więcej: Szaleństwo białoruskiej propagandy: „Polacy zamordowali tysiące Białorusinów”

    Literatura i praca ideologiczna

    Od ponad pół roku wydawnictwo Białorusina mieści się w Warszawie, co nieco utrudnia dotarcie do czytelnika na Białorusi. – Naszym partnerom w kraju trudno jest współpracować z rynkami zagranicznymi. Nie wiadomo, jaka może być reakcja władz. Niestety, jako wydawca na Białorusi jestem spalony. Niemniej czymś ważnym jest, aby wydanie książki stało się faktem. Natomiast to, jak trafi do konkretnego czytelnika, to już jest inna kwestia. Na razie granice są jeszcze otwarte. Ludzie mogą jeździć na Litwę i do Polski i przy okazji mogą nabyć książkę. Poza tym kupiliśmy prawa nie tylko do wersji papierowej, lecz także do wersji cyfrowej i audiobooka. Tekst będzie więc dostępny w różnych formach, a internet, jak wiadomo, nie ma granic – komentuje Januszkiewicz.

    Podkreśla, że dystrybucja na Białorusi książek wydawnictwa jest utrudniona również z powodu konieczności korzystania z usług białoruskiej poczty. – Nie możemy zagwarantować klientom, że zamówiona książka na pewno trafi do adresata. Nie wiemy, jak zachowa się białoruska poczta w tym przypadku – dodaje rozmówca.

    Z jego słów wynika, że niezależnych wydawnictw, które wydawały książki po białorusku, zawsze było mało. – Można było je policzyć na palcach obu rąk. Generalnie dzisiaj w kraju zostały tylko dwa takie wydawnictwa. Niestety, obecnie na Białorusi nie ma kto wydawać książek po białorusku. Jest wydawnictwo państwowe, które jednak zajmuje się nie literaturą, tylko pracą ideologiczną, dlatego cała nadzieja leży na wydawnictwach, które działają za granicą – dzieli się rozmówca.

    Andrej Januszkiewicz prowadził działalność na Białorusi do 2022 r. W maju ub.r. został zatrzymany i spędził w areszcie 28 dni. Po opuszczeniu więzienia postanowił udać się na emigrację, gdyż zrozumiał, że władze nie zezwolą mu na dalsze prowadzenie biznesu.

    „Russkij mir” na Białorusi

    W ciągu ostatnich dwóch lat funkcjonowania na Białorusi Januszkiewicz i jego wydawnictwo byli notorycznie nękani przez instytucje państwowe. Przykładowo odmawiano im lokalu, nie dawano zezwolenia na otwarcie własnego sklepu z książkami, zastraszano dystrybutorów.

    – Jak się orientujemy, do bibliotek przyszedł rozkaz z góry, aby nie kupowały książek od prywatnych wydawnictw. Na zasadzie, że państwowe pieniądze można wydawać tylko na państwowe wydawnictwa. Na przykład wydaliśmy „Harry’ego Pottera” – czy to nie byłby hit bibliotek dziecięcych? Okazuje się jednak, że według władz białoruskie dzieci nie potrzebują „Harry’ego Pottera”. Cała polityka wydawnicza w kraju jest podporządkowana ideologicznym schematom. Ma zwalczać wrogów, jakimi dla nich są niezależne wydawnictwa, dlatego perspektyw wydawania jakościowych książek po białorusku na Białorusi dziś nie ma. Poza tym, jeśli weźmiemy pod uwagę, że teraz Białoruś z pomocą władz na dużych obrotach mknie ku „russkiemu mirowi”, to białoruskość ostanie się tylko na poziomie folkloru. Będzie cepelią. Na zasadzie, że oficjalnie władze również dbają o białoruską kulturę. Ale w rzeczywistości nie tylko jej nie rozwijają, lecz nawet traktują jako piąte koło u wozu – precyzuje białoruski wydawca.

    Zwrot ku korzeniom

    Do roku 2020 między władzą a działaczami kultury istniał swoisty pakt o nieagresji. Oczywiście, o ile działacze nie prowadzili działalności politycznej. – Państwo nam nie przeszkadzało. Warto zaznaczyć, że w ciągu ostatnich 10 lat zainteresowanie białoruską kulturą i językiem ciągle rosło. Społeczny wybuch roku 2020 częściowo był tym spowodowany. Teraz Białorusini są na etapie poszukiwania własnej tożsamości. Wielu zdało sobie sprawę, że nie są Rosjanami. Czymś naturalnym jest więc, że ludzie zaczynają odnajdywać kulturę narodową. Na dowód mogę podać, że w ciągu ostatnich pięciu lat nakłady wydawanych przeze mnie książek zwiększyły się 7–8 razy. Największy wzrost odnotowałem w drugiej połowie 2020 r. Zainteresowanie rosło i władze to dostrzegły. Zrozumiały, że to niesie zagrożenie ich polityce, ponieważ zwiększa się samoświadomość ludzi. Dlatego teraz mamy taką sytuację kryzysową. To jednak nas nie zniechęca, ponieważ zrozumieliśmy, że można działać również poza granicami kraju – dodaje Januszkiewicz.

    Największe zainteresowanie książkami w języku białoruskim dotyczy stolicy. – Białoruś jest krajem zorientowanym na stolicę. W porównaniu z Mińskiem regiony wypadają dużo słabiej. To nie oznacza, że w innych częściach kraju nie było zainteresowania. Trzeba pamiętać, że w Białorusi była dosyć dobrze rozwinięta e-sprzedaż, co pozytywnie wpływało na dostępność książek. Zresztą nie ograniczaliśmy się tylko do Białorusi. Trafiały do nas zamówienia z tak egzotycznych dla nas państw, jak: Nowa Zelandia, Brazylia, Chile lub Meksyk. Pomijam Stany Zjednoczone, gdzie funkcjonuje duża białoruska diaspora. Nasze podejście jest bardzo klarowne i przezroczyste: trzeba po prostu zrobić jakościowy produkt – tłumaczy wydawca.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czytaj więcej: Wolna Białoruś niejedną ma twarz. „Ci chłopcy wyzwolą kraj” (cz. 2)


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 19(55) 13-19/05/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Zamach pod Moskwą: ISIS przyznaje się do winy, Kreml szuka „śladu ukraińskiego”

    Do ataku doszło w miniony piątek w sali koncertowej „Crocus City Hall”, która znajduje się w Krasnogorsku pod Moskwą. Do widzów, którzy przyszli na koncert zespołu rockowego „Piknik”, otworzono ogień. Odpowiedzialność za atak terrorystyczny wzięło na siebie Państwo Islamskie...

    Nie siać paniki

    Co zrobi Litwa, jeśli jutro zostanie zaatakowana? Czy nasz kraj jest przygotowany na zewnętrzną inwazję? Czy sojusznicy będą nas bronili? Te i inne pytania coraz częściej można usłyszeć w przestrzeni publicznej. O możliwej wojnie wypowiadają się politycy i eksperci....

    Troszczmy się o własne bezpieczeństwo cybernetyczne 

    Wojna w Ukrainie naocznie dowiodła, że wojna z udziałem czołgów, artylerii i piechoty nie zakończyła żywota w podręcznikach historii. Nawet w samej Europie, gdzie wielu myślało, że ten etap mamy za sobą. Niemniej od wielu lat toczy się też...

    Wybory do Parlamentu Europejskiego: ilu obywateli ruszy do urn?

    Główna Komisja Wyborcza (lit. Vyriausioji rinkimų komisija, VRK) sądzi, że frekwencja na tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego będzie większa, niż przed 15 laty. „Sądzę, że teraz Parlament Europejski jest bliżej wyborcy niż to było w 2009 r.” — oświadczyła...