Więcej

    Co nas czeka za rok?

    Rok 2024 będzie rokiem ciekawym. Czekają nas potrójne wybory: prezydenckie, sejmowe i do Parlamentu Europejskiego. Z pewnością najbardziej znaczące dla kraju będą pierwsze dwa. W przypadku wyborów prezydenckich nic nie wskazuje na niespodziankę. Liderem rankingów pozostaje Gitanas Nausėda.

    Ostatnie sondaże pokazują, że popiera go ponad 20 proc. wyborców. Na drugim miejscu znalazła się obecna premier Ingrida Šimonytė. Ta zaś poparcie ma o połowę mniejsze. Zresztą wątpię, że jest możliwe, aby urzędująca premier wygrała wyścig o fotel prezydencki. Tak samo wątpliwe jest, aby obecna koalicja rządząca rządziła drugą kadencję z rzędu. Co pozostaje? Ostatnio w siłę rośnie lewica. Z badań opinii publicznej, które zostały upublicznione w ostatnim tygodniu, wynika, że socjaldemokratów popiera 17 proc. osób, które deklarują udział w wyborach. Wiodącą siłę koalicji, czyli konserwatystów, popiera 12 proc. Na dalszych miejscach znalazły się Związek Chłopów i Zielonych z 9,9 proc. poparcia na koncie oraz Związek Demokratów „W imię Litwy” z 7,3 proc. Ruch Liberałów popiera 7,1 proc. wyborców. Pozostałe partie nie przekraczają progu wyborczego. System wyborczy do litewskiego Sejmu jest systemem mieszanym, czyli połowę parlamentu wybiera się w okręgach jednomandatowych. Trudno jednoznacznie wskazać, która partia będzie miała większość.

    System wyborczy do Sejmu jest mieszany. Trudno dziś wskazać, która partia będzie miała w nim za rok większość.

    Niemniej jednak wiele czynników wskazuje, że siłą tworzącą koalicję będą socjaldemokraci. Zwycięstwo partii Sauliusa Skvernelisa, byłego premiera, wydaje się najbardziej realnym scenariuszem. Aczkolwiek nie można odrzucać sojuszu socjaldemokratów z liberałami. Czegoś takiego nie było nigdy w najnowszej historii Litwy. Ale przecież czasy się zmieniają, sojusze również. Teoretycznie rządy lewicy powinny być przychylne mniejszościom narodowym. Zwłaszcza że wiceprzewodniczącym socjaldemokratów jest Polak, mer rejonu wileńskiego Robert Duchniewicz. Z drugiej strony – warto pamiętać, że jeśli mówimy o załatwianiu konkretnych spraw, to kwestię nazwisk rozwiązała koalicja konserwatywno-liberalna, a za normalizacją stosunków z Warszawą stał Saulius Skvernelis, którego – patrząc po poglądach i działalności – do lewicy trudno zaliczyć. Przynajmniej w czasach, kiedy był premierem. W danej chwili wydaje się, że oba możliwe warianty koalicyjne okażą się przychylne Polakom. Aczkolwiek, nic nie jest pewne na sto procent.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 20(58) 20-26/05/2023