Więcej

    Mieszkańcy rejonu wileńskiego są dla mnie najważniejsi

    Przejeżdżałem tysiące kilometrów, bo rejon wileński to duży teren. Odwiedzałem mieszkańców, rozmawiałem z nimi, pomagałem im rozwiązywać ich życiowe problemy. To, że niektórzy mówią, iż radni przychodzą do nich tylko wtedy, kiedy trzeba zagłosować, to nie o mnie. To ludzie przekonali mnie, żebym wystartował w wyborach – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” w specjalnym wywiadzie nowy mer rejonu wileńskiego Robert Duchniewicz.

    Czytaj również...

    Na początek czy mógłby Pan opowiedzieć naszym Czytelnikom coś o sobie?

    Jestem zwykłym człowiekiem, jak wszyscy inni. Pochodzę z polskiej rodziny. Urodziłem się i nadal mieszkam w rejonie wileńskim, w Niemenczynie, we wsi Kabiszki na północy Wilna. Ukończyłem polskie Gimnazjum im. Konstantego Parczewskiego w Niemenczynie. W latach 2010–2014 studiowałem na Wydziale Bezpieczeństwa Publicznego Uniwersytetu Michała Römera, gdzie uzyskałem tytuł licencjata prawa. Trzy lata później uzyskałem też tytuł magistra prawa biznesowego w Instytucie Prawa Prywatnego na tymże uniwersytecie.

    W wolnym czasie wspieram wolontariat. Wcześniej byłem członkiem Litewskiego Związku Młodzieży Socjaldemokratycznej (LSDJS) i przewodniczącym oddziału LSDJS w okręgu wileńskim, teraz angażuję się w nieco inną działalność wolontariacką. Jestem strażakiem ochotnikiem, strzelcem, członkiem Polskiego Klubu Dyskusyjnego. Jako nastolatek aktywnie uprawiałem sport, lekką atletykę, grałem w piłkę nożną. Później zaczęły dominować siłownia, sztuki walki. Nadal prowadzę aktywny tryb życia. Codziennie mam treningi, uwielbiam basen, który mnie relaksuje. Obecnie wstaję o godz. 5, a idę spać po północy.

    Z małżonką znamy się już od dość dawna, ale rodziną jesteśmy od mniej więcej dwóch lat. Niedawno urodziła się nam córeczka. Oczywiście, że z powodu mojej pracy rodzina nieco cierpi. Jesteśmy rodziną, która nie lubi wścibskiej publiczności. Tego nauczyło mnie życie, mimo młodego wieku. Swoje życie prywatne chcemy zachowac dla siebie, nie dlatego, że coś ukrywamy. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że jestem osobą publiczną. Żona myśli podobnie jak ja.

    Proszę opowiedzieć o swojej karierze politycznej.

    W latach 2014–2015 pracowałem jako asystent-sekretarz posła na Sejm RL, w tym samym roku, w 2014 r., zostałem członkiem Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej. Rok później rozpocząłem pracę jako prawnik w Departamencie Mniejszości Narodowych przy Rządzie RL. W 2017 r. zostałem przewodniczącym wileńskiego oddziału rejonowego LSDP, którym pozostaję do dziś. Pełniłem też funkcję przewodniczącego Komisji Mniejszości Narodowych w LSPD, a obecnie jestem przewodniczącym Komisji Spraw Wewnętrznych.

    W tym samym roku zostałem członkiem Rady Samorządu Rejonu Wileńskiego. W 2019 r. zostałem ponownie wybrany do rady. Pracowałem w Komisji Finansowej. A nieco później, w Komisji Rozwoju Prawa i Porządku, pełniłem funkcję przewodniczącego Podkomisji Antykorupcyjnej.

    Przed wyborami na mera przez cztery lata nie tylko pracowałem w Radzie Samorządu Rejonu Wileńskiego, lecz także kierowałem opozycyjną frakcją socjaldemokratyczną w radzie. Od 2021 r. jestem wiceprzewodniczącym LSDP.

    Moja ostania kadencja jako radnego była bardzo aktywna. Przejeżdżałem tysiące kilometrów, bo rejon wileński to duży teren. Odwiedzałem mieszkańców, rozmawiałem z nimi, pomagałem im rozwiązywać ich życiowe problemy. To, że niektórzy mówią, iż radni przychodzą do nich tylko wtedy, kiedy trzeba zagłosować, to nie o mnie. Wypełniałem funkcje, które nawet nie należały do mnie. Nie mogłem odmówić pomocy naszym mieszkańcom.

    Jak wygląda Pana współpraca z członkami Rady Samorządu Rejonu Wileńskiego, w której większość stanowią przedstawiciele Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin?

    Na razie jeszcze układamy naszą współpracę. Nie spieszymy się, bo spiesząc się, można popełnić dużo błędów. Wciąż rozmawiamy o możliwej współpracy. Moim głównym celem jest szerokie konsolidowanie partii politycznych, żeby jak najlepiej reprezentować interesy mieszkańców rejonu wileńskiego. Bo to mieszkańcy są najważniejsi.

    Bywa tak, że niektórzy po prostu nie potrafią ze sobą współpracować. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda się jednak stworzyć mechanizm współpracy w samorządzie. Ważne jest podpisanie umowy, na podstawie której będziemy mogli realizować „ostre” punkty programowe. Dokonaliśmy porównania programów wyborczych poszczególnych frakcji i widzimy tylko kilka tematów, które nas różnią. Na przykład oświata – jedna partia mówi tylko o zachowaniu szkół, ja mówię o zachowaniu oraz o jakości nauczania. Widzimy, że jest problem z brakiem przedszkoli, zwłaszcza w miejscowościach, które znajdują się blisko Wilna. Niektórzy nie chcą rozwiązywać tego problemu w ramach swoich programów wyborczych. Ja uważam, że problem należy rozwiązać, nieważne, którzy wyborcy tam mieszkają.

    Moja oferta dołączenia przedstawicieli wszystkich frakcji do władzy wykonawczej jest nadal aktualna. Na razie nie wygląda to źle. Jak będzie dalej, zobaczymy.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czy są przewidziane jakieś działania mające na celu przyciągnięcie do Samorządu Rejonu Wileńskiego nowych przedsiębiorców, tworzenie nowych miejsc pracy?

    Przedsiębiorcy chętnie wybierają rejon wileński. Mnie jednak nie podoba się planowanie w tej kwestii. Przedsiębiorstwa nie powinny przeszkadzać życiu mieszkańców. Nie chcemy mieć konfliktów między mieszkańcami a biznesem. Jestem orientowany na przyciągnięcie nowych przedsiębiorców, ale w taki sposób, żeby ten biznes był bardziej ekologiczny, biznes przyszłości powinien przynosić wszechstronną korzyść.

    Powinno się wygospodarować miejsce dla dużych fabryk, żeby nie przeszkadzało to mieszkańcom. Interes mieszkańców jest na pierwszym miejscu. Inwestycje są nam potrzebne. Dyskutujemy o możliwości założenia specjalnej wolnej strefy ekonomicznej.

    Czytaj więcej: Oświadczenie Roberta Duchniewicza: „Nie będzie polowań na wiedźmy”

    | Fot. Mariusz Pyż

    Konserwatysta Valdas Benkunskas, który wygrał wybory na mera Wilna, widzi koalicję trzech partii i ma nadzieję, że stosunki między samorządem stołecznym a Samorządem Rejonu Wileńskiego się zacieśnią. Co Pan myśli na ten temat? W jakiej dziedzinie widzi Pan współpracę?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Mówiłem o tym podczas kampanii wyborczej. Bardzo dobrze, że Benkunskas to zauważył. Bardzo się cieszę z tego powodu. Ta współpraca jest bardzo potrzebna, ponieważ było jej zbyt mało. Współpraca może się odbywać w różnych dziedzinach, np. w dziedzinie oświaty. Nieładnie mówiąc – Wilno zabiera nam pedagogów, składając im lepsze oferty, na które niestety nas nie stać.

    Potrzebna jest też współpraca w dziedzinie usług publicznych, przede wszystkim komunikacji. Mieszkańcy naszego rejonu tego oczekują, chcą, aby autobusy do stolicy częściej kursowały. W tym aspekcie zarząd „Susisiekimo paslaugos” mógłby nam pomóc. Chcemy rozwijać nasz park autobusowy, chcemy, żeby przynosił dochody, ale on sam nie jest w stanie zapewnić tych wszystkich usług, sami nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Jestem zwolennikiem wprowadzenia ujednoliconego biletu przejazdowego.

    Na szczeblu regionalnym, na szczeblu współpracy samorządów, została poruszona kwestia rozdziału środków z Unii Europejskiej. Ale nasz samorząd przez długi okres unikał tego tematu i blokował te sprawy. Moim zadaniem jest wrócić do tego tematu.

    Spraw wspólnych z miastem Wilnem jest dużo. O współpracy rozmawiać trzeba, ale to nie może wyglądać jak pogawędka między merami. Ja i moja ekipa zbieramy teraz wszystkie problemy, tematy, które chcielibyśmy poruszyć, i mam nadzieję, że w połowie lata da się zrobić takie spotkanie na szerokim szczeblu z merem Wilna. Myślę, że powinna zostać powołana grupa robocza albo osoba odpowiedzialna, która będzie pracować nad tymi tematami.

    W wolnym czasie wspieram wolontariat. Wcześniej byłem członkiem Litewskiego Związku Młodzieży Socjaldemokratycznej (LSDJS) i przewodniczącym oddziału LSDJS w okręgu wileńskim, teraz angażuję się w nieco inną działalność wolontariacką.

    Jak Pan ocenia, czy w ciągu 30 lat potencjał rejonu wileńskiego został wykorzystany? Czy jest tutaj jeszcze dużo do zrobienia?

    Myślę, że nie był należycie wykorzystywany. Oczywiście, czasem trudno jest coś zrealizować. Nie winię o wszystko poprzedniej władzy, ponieważ bywa tak, że gdy jest projekt infrastruktury, to nie ma na niego pieniędzy, albo są pieniądze, ale nie odbywają się przetargi. Jednak z drugiej strony niektóre problemy były rozwiązywane zbyt powolnie, bez inicjatywy, bano się wprowadzania nowości. Jeżeli widzimy, że brakuje przedszkoli, to trzeba to przyznać głośno i nie patrzeć na barwy polityczne; trzeba się brać do roboty i rozwiązać ten problem. Problem braku przedszkoli tworzy kolejny problem – dziś mamy z tego powodu niezameldowanych nawet 20–30 tys. mieszkańców.

    Potencjał ekonomiczny rejonu również nie został przez ten okres wykorzystany, nie stworzono atrakcyjnych warunków do zamieszkania. Nasz rejon wygląda chaotycznie. Mamy dużo problemów na styku mieszkańcy i biznes. Dlaczego? Nie mamy np. planów, jak dana miejscowość będzie wyglądała za 20–30 lat. Mamy piękne dzielnice, ale nie ma miejsca, gdzie można spędzać wolny czas. I teraz znaleźć miejsce na to jest bardzo kłopotliwe, ponieważ to nie zostało zaplanowane w odpowiednim czasie.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wizje na przyszłość są bardzo potrzebne i one powinny zostać opisane. Gdy zakładamy nową miejscowość, to jej mieszkańcy myślą tylko o tym, jak zbudować dom; nie muszą myśleć, jak będzie za 20–30 lat, ale samorząd już powinien o tym pomyśleć. I jeżeli wydaje pozwolenie na budowę, to należy pomyśleć o tym, gdzie w przyszłości będzie można wybudować przedszkole, plac publiczny itd.

    Obecnie w rejonie wileńskim brakuje miejsc na odpoczynek, dlatego nasi mieszkańcy jeżdżą do Wilna. To duży problem, ponieważ nasze miejscowości mogłyby być bardziej atrakcyjne. Ten potencjał nie został wykorzystany, a przecież spływały do nas środki europejskie przeznaczone na infrastrukturę. Teraz te strumienie pieniędzy będą przeznaczane na inne sprawy, a my na poprawę infrastruktury będziemy musieli znaleźć inne fundusze.

    Czytaj więcej: Bezpłatny transport publiczny możliwy tylko w mniejszych samorządach

    Dlaczego zdecydował się Pan kandydować w wyborach? Co Panem kierowało?

    Kandydowałem na to stanowisko już drugi raz. Podczas pierwszych wyborów nie liczyliśmy raczej na zwycięstwo, było dla nas ważne, by zapoznać się z mieszkańcami, z ich problemami, a także by mieć w radzie więcej radnych. W tych wyborach myśleliśmy już o zwycięstwie, wiedzieliśmy, że jest to możliwe.

    Decyzję o kandydowaniu było mi bardzo trudno podjąć. Przede wszystkim podjąłem ją dzięki zachęcie ludzi. Nigdy nie były mi obce problemy zwykłych ludzi, zawsze starałem się pomagać tym, którzy się do mnie zwracali. No i ludzie, którym pomagałem, założyli taką grupę na Facebooku, że popierają Roberta. I ta grupa rozrosła się, zachęcano mnie, żebym kandydował. Ludzie pisali też do mnie prywatnie. Wtedy zobaczyłem, że to wsparcie jest naturalne, a nie sztucznie wytworzone. Wsparcie zwykłych obywateli jest znacznie ważniejsze niż wsparcie partii.

    Dlaczego tak długo się zastanawiałem? Ponieważ wiem, jaka to jest odpowiedzialność, i dobrze znam siebie – wiedziałem, że będąc na tym stanowisku, oddam mu całego siebie. Nawet jako radny wykonywałem o wiele więcej funkcji, niż do mnie należało. Dla mnie każdy człowiek, każdy problem jest ważny.

    Co Pan robi w wolnych chwilach? Niech Pan opowie coś o swoich pasjach i zainteresowaniach.

    Wolnego czasu mam bardzo mało, a jeżeli go mam, staram się go spędzać z rodziną. Jestem bardzo wdzięczny mojej żonie za cierpliwość i za to, że mnie podtrzymuje. Wolny czas lubię spędzać aktywnie. Obowiązkowo uprawiam sport, dla mnie wynika to z potrzeby psychologicznej. Basen bardzo mnie uspokaja. Ale to raczej nie spędzanie wolnego czasu, lecz mój tryb życia.

    Najlepszym odpoczynkiem dla mnie jest spacer po lesie, gdzie jest spokojnie, czyste powietrze. Kocham podróże. Bardzo lubię czytać. Teraz zniosło mnie na fantastykę. Lubię też rysować.

    Z żoną jesteśmy parą, która raczej nie snuje planów – albo planuje tylko poważne sprawy. Wiele rzeczy robimy spontanicznie, np. gdy chcemy coś smacznego zjeść w restauracji, to wymyślamy sobie jakieś święto. Zdarza się, że jedziemy nad morze, ale nawet nie wiemy dokąd.

    Czytaj więcej: Rada i mer rejonu wileńskiego złożyli przysięgę. Duchniewicz podziękował ustępującej ekipie


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 21(61) 27/05-02/06/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Barbara Misiun: „Św. siostra Faustyna jest dla mnie niedoścignionym wzorem”

    — Lektura „Dzienniczka” towarzyszy mi od dawna. Jego treść rezonuje z moją duszą, zachwyca mnie, krzepi i dodaje odwagi. Zapragnęłam przedstawić orędzie Miłosierdzia Bożego wszystkim, którzy go jeszcze nie poznali lub zapomnieli o nim. Wiara ma to do siebie,...

    Przedwojenny symbol walecznych kobiet powrócił do dawnej świetności

    — Ten sztandar kiedyś był stracony. Podczas pierwszej wojny światowej został on wywieziony do Polski. Osoba, która prawdopodobnie wywiozła ten sztandar i przechowywała go, mieszkała w Polsce u gospodarzy w gospodzie. Następnie, gdy ta osoba wyjechała z tej gospody...

    Szef Litewskiego Związku Teatralnego: „Teatr musi wywierać wpływ, szokować ludzi”

    — Ludzie chętnie chodzą do teatru, liczba spektakli jest ogromna. Ponieważ nie ma kontroli, wszystkie sztuki, które powstają, są pokazywane, ich wartość artystyczna jest również bardzo różna. Jedna może być pokazywana, a druga nie powinna być pokazywana. Kiedyś mówiono,...

    Św. Józef przychodzi do takiego biedaczka jak ja i mówi: Nie bój się!

    Honorata Adamowicz: Jak narodził się pomysł na film „Opiekun”? Dariusz Regucki: Tak naprawdę nie miałem żadnych osobistych doświadczeń związanych z postacią św. Józefa ani mistycznych uniesień. Propozycję dostałem od producenta, Rafael Film. Dopiero podczas pracy nad scenariuszem zacząłem odkrywać naszego...