Więcej

    Unieszkodliwić prowokację

    Widocznie relacje polsko-litewskie uległy już poprawie w stopniu zatrważającym moskiewski mordor, skoro szef litewskiej policji językowej – bo taka jest rzeczywista istota tego organu, przynajmniej obecnie – postanowił je popsuć.

    Cisnął więc bombę antagonizmu – usunąć dwujęzyczne tablice w Orzełówce i Bieliszkach! W podobnym czasie wagnerowscy bandyci rozmieścili się na okupowanej Białorusi w pobliżu granicy Polski, a są wystarczająco mobilni, aby za chwilę pojawić się także przy granicy Litwy, jeśli zapadnie taka decyzja. Z kolei kremlowski szczur w swoim przemówieniu oskarżył Polskę o zamiar zajęcia zachodniej Ukrainy. Całkowicie przypadkowa zbieżność czasowa? Kto chce, niech sobie wierzy w przypadki… Tym bardziej że przedmiotowe tablice nie są napisami publicznymi objętymi regulacją ustawy o litewskim języku państwowym, ale sprachepolizeichef pojechał po bandzie z iście nietuzinkowym rozmachem, w wypowiedzi dla litewskiego publicznego radia przyrównując rdzennych mieszkańców Wileńszczyzny do donbaskiej waty i odmawiając im wszelkiej podmiotowości.

    Szef litewskiej policji językowej postanowił popsuć stosunki polsko-litewskie. Cisnął więc bombę antagonizmu!

    Przy okazji nazwał Bieliszki mniej więcej zapadłą dziurą (užkampis), którego to wyrazu konotacja wybitnie świadczy o jego uczuciu względem tej ziemi. Ponadto okazuje się, że antypolskie treści nie muszą być poprawne językowo, gdyż w rzeczonej wypowiedzi zabrzmiało wiele błędów, z których najbardziej jaskrawy był zawarty w twierdzeniu, że polskie napisy markirują (rusycyzm oznaczający znakowanie) „polską strefę okupacyjną”. Można sobie wyobrazić, jaka polsko-litewska chryja zostałaby z tego wystawiona na widok całej Europy i uciechę wspólnego wroga dekadę wcześniej, gdy dyplomacją Polski i Litwy kierowali siebie warci panowie Ažubalis i Sikorski! Dziś jednak atmosfera jest inna: Litewska Komisja Sporów Administracyjnych orzekła, że nakaz inspekcji językowej jest niezgodny z prawem i tablice mogą pozostać, a rzeczowe pismo ambasadora RP w tej sprawie skutkowało zapowiedzią litewskiego ministra kultury, że wyciągnie konsekwencje wobec delikwenta, który – jak się wyraził – „już od dawna myli to, co się mówi z przyjaciółmi przy kuchennym stole i w eterze”. Co prawda reakcja ministra jest zadowalająca tylko częściowo, ponieważ nie chodzi o ukrycie chamstwa za kuchennymi ścianami, tylko o postawę mającą wpływ na decyzje, do których podejmowania takiej osoby nie wolno dopuścić! Jest to warunek unieszkodliwienia tej prowokacji.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 30 (87) 29/07-04/08/2023