Więcej

    Kroczymy ku dezintegracji UE

    22 listopada Parlament Europejski niewielką przewagą przegłosował rezolucję w sprawie proponowanych zmian traktatów założycielskich Unii Europejskiej. Na Litwie raczej mało się o tym mówi i pisze. A zmiany te są liczne – aż 267 modyfikacji w traktatach – niektóre bardzo radykalne, zapowiadające gruntowną centralizację.

    Już dzisiaj żyjemy w Unii znacznie odmiennej niż ta, do której wstępowaliśmy; w razie zaś wprowadzenia w życie przynajmniej części tego, co się proponuje w załączniku do rzeczonej rezolucji, to już byłby zupełnie inny organizm. Większość litewskich europosłów głosowało za – jak twierdzą, głównie mając na względzie umożliwienie akcesji Ukrainie, czego warunek ma stanowić zniesienie prawa weta; trzech wstrzymało się od głosu. Owszem, oddelegowanie sporej części suwerenności geograficznie dalej od moskiewskiego imperium zła teoretycznie może zwiększyć nasze bezpieczeństwo, pod warunkiem jednak, że zachodni dysponent nie ubije interesu z tymże imperium ponad naszymi głowami. A takie prawdopodobieństwo niestety istnieje.

    Należy mieć na uwadze, że beneficjentem proponowanych zmian będą duże zachodnioeuropejskie państwa, przede wszystkim Niemcy, których interesy geopolityczne są sprzeczne z interesami krajów Międzymorza. Zresztą aż czterech z pięciu sprawozdawców projektu rezolucji PE to niemieccy europosłowie, wśród nich – Helmut Scholz, członek postkomunistycznej partii Die Linke i absolwent MGIMO, który w swoim stanowisku w sprawie polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony wyraźnie oświadczył, że zmianie traktatu muszą „towarzyszyć kroki w kierunku uniezależnienia się od NATO”. Czy z tego nie wynika, że celem centralizacji w tym obszarze nie jest wzmocnienie Sojuszu Północnoatlantyckiego, lecz wręcz przeciwnie – jego odwrócenie? Nawet jeśli do radykalnej reformy ostatecznie nie dojdzie, to już same jej zamiary mogą wywołać zgoła odmienny, a równie fatalny i równie korzystny dla Moskwy efekt.

    Mając dosyć braku bezpieczeństwa w miastach z powodu pobłażliwości wobec nielegalnych migrantów, pauperyzacji z powodu „polityki klimatycznej”, genderyzacji życia społecznego i podobnych szaleństw, spora i coraz większa część obywateli będzie się zwracać ku rzekomemu przeciwieństwu, czyli pseudoprawicowym, antyunijnym ugrupowaniom, z których niejedno w neobolszewickim moskiewskim tworze widzi ostoję chrześcijaństwa. I zamiast centralizacji zawiśnie groźba rozpadu.

    Czytaj więcej: Historyczny szczyt. Morze Bałtyckie stało się morzem NATO


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 49 (142) 09-15/12/2023