W miniony poniedziałek Tymczasowa Komisja Śledcza obradowała za zamkniętymi drzwiami. Po posiedzeniu przewodniczący komisji, Vytautas Bakas, poinformował dziennikarzy, że w rozporządzeniu jego grupy znalazła się informacja, której wcześniej nikt nie posiadał. „Mogę tylko powiedzieć, że informacja jest bardzo poważna i wywołuje zaniepokojenie. Dotychczas ta informacja nie była przekazana żadnej instytucji ani prokuraturze, ani byłemu sejmowemu Komitetowi Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Po prostu nie było takiej możliwości” — wyjaśnił polityk.
Początek sprawy
Sejmowa Tymczasowa Komisja Śledcza ws. „referenta” swą pracę rozpoczęła na początku listopada. Celem komisji jest wyjaśnienie, czy w trakcie wyborów prezydenckich 2019 r. kierownictwo Departamentu Bezpieczeństwa Państwa (VSD) prowadziło nielegalne działania, m.in. zbierając informacje o kandydatach i ich otoczeniu oraz bezpośrednio ingerując w procesy wyborcze. Na czele komisji stanął członek frakcji Związku Demokratów „W imię Litwy”, Vytautas Bakas. Pozostali członkowie komisji są posłami należącymi do ugrupowań tworzących obecną koalicję rządzącą. Opozycja odmówiła oddelegowania swoich ludzi do komisji śledczej.
Początek sprawy sięga 2019 r. Wówczas Bakas od anonimowego funkcjonariusza VSD uzyskał informację, że ten w lipcu 2018 r. od wiceszefa departamentu Remigijusa Bridikisa otrzymał spis nazwisk z poleceniem „sprawdzenia drużyny wyborczej jednego z kandydatów oraz ewentualnych sponsorów”. Na liście znaleźli się członkowie sztabu wyborczego oraz ewentualni sponsorzy przyszłej kampanii wyborczej Gitanasa Nausėdy. Sprawą zajął się sejmowy Komitet Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, który stwierdził, że VSD działała w granicach prawa. Później sprawa została opisana w książce „Referent i prezydent” z 2023 r. autorstwa dwóch znanych litewskich dziennikarzy śledczych, Birutė Davidonytė i Dovydasa Pancerovasa. Książka wywołała burzę medialną. W dużym stopniu została oparta na „zeznaniach” tego samego anonimowego funkcjonariusza VSD.
Komisja ma też zbadać, czy w czasie kampanii wyborczej były wykorzystane dane klientów SEB Banku oraz powiązania obecnego prezydenta z białoruskimi eksporterami nawozów potasowych. „Celem śledztwa jest zatrzymanie bezprawnego finansowania kampanii wyborczej, bezprawnego zbierania informacji o mieszkańcach, wpływu na nasz system polityczny i służby wywiadowcze” — przekonywał przed miesiącem Bakas.
„Referent” ujawnia się
Tajemniczym referentem okazał się Tomas Gailius, który po odejściu z VSD pracował jako doradca ministra zdrowia Arūnasa Dulkysa. Przed tygodniem Gailius oficjalnie potwierdził, że był referentem. „Pomyślałem, że mi będzie lżej przejść przez ten proces jako osobie fizycznej, aby nie było żadnych interpretacji. Mimo wszystko byłem osobą zaufania politycznego u ministra. Moje zeznania dotyczą również pewnych polityków, dlatego pomyślałem, że tak będzie mi lżej” — mówił dziennikarzom po poniedziałkowym posiedzeniu komisji były funkcjonariusz, który pracował w VSD w latach 2000-2020. Gailius zrezygnował też ze stanowiska doradcy ministra.
Bakas zaznaczył, że na razie nie chce ujawniać szczegółów. „Musimy wykonać odpowiednie działania śledcze” — powiedział poseł, dodając, że komisja dołoży wszelkich starań, aby ta informacja dotarła do opinii publicznej. Komisja zamierza przesłuchać szefów Służby Dochodzeń Specjalnych (STT) i VSD oraz samego prezydenta.
Pisemne odpowiedzi
Gitanas Nausėda podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej w ośrodku prezydenckim, zapewnił, że chętnie udzieli odpowiedzi na interesujące komisję pytania. „Jeśli będzie taka potrzeba, to odpowiemy na pytania pisemnie, jeśli takie wynikną. Na wiele pytań już odpowiedzieliśmy i widzę, że te pytania się powtarzają. No, jeśli ludzie nie pamiętają odpowiedzi, to znaczy, że możemy jeszcze raz to powtórzyć i napisać” — mówił prezydent, który od samego początku odrzuca wszelkie zarzuty.
Opozycja skrytykowała pomysł powołania komisji śledczej. Zdaniem opozycji, jest to część rozpoczynającej się kampanii wyborczej. Skrytykował go również sam Saulius Skvernelis, chociaż na czele komisji stoi członek jego frakcji. „Kto może zanegować, że ta komisja nie będzie wykorzystana w walkach kampanii prezydenckiej? Straciliśmy dużo czasu. Albo trzeba było trochę zaczekać, dopóki zakończą się batalie polityczne, albo zrobić to wcześniej. Dzisiaj dostrzegam duże ryzyko. Nawet dobre poczynania mogą zostać upolitycznione i zdyskredytowane” — skomentował sytuację były premier.
Podobnego zdania jest również Agnė Širinskienė z frakcji mieszanej. „Jest bardzo przykre, że komisja jest powoływana nie do wyjaśnienia problemu, tylko do śledzenia opozycji i prezydenta, który jest odbierany jako opozycja” — oświadczyła posłanka.
Czytaj więcej: Rankingi: partia Skvernelisa coraz popularniejsza