Więcej

    Usuwanie białych plam

    Znany litewski pisarz Herkus Kunčius w ubiegłym tygodniu zaprezentował swoją najnowszą książkę „Litbieł. Przedwczesne widmo” („Litbelas. Neišnešiotas vaiduoklis”). Powieść opowiada o jednym z najciekawszych, a zarazem najbardziej dramatycznych epizodów w XX-wiecznej historii Wilna. Mianowicie o powstaniu i funkcjonowaniu efemerycznego tworu, czyli Litewsko-Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Rad, który do historii wszedł pod nazwą Litbieł.

    Formalnie „republika” obejmowała obszar obecnej Litwy, Białorusi i część Polski (Suwalszczyzna, Podlasie), faktycznie jej władza nie sięgała Podlasia i zachodniej części Litwy. Autor zaznaczył, że nad książką pracował trzy lata. Przestudiował m.in. tony dokumentów. Chociaż w powieści występują realni postacie – Vincas Mickevičius-Kapsukas, Kazimierz Cichowski czy Jonas Basanavičius, który również miał swój udział w powołaniu Litbiełu – to nie jest to w żadnym razie podręcznik historii.

    Pisarz z wykorzystaniem groteski i czarnego humoru raczej pokazuje, czym w rzeczywistości był komunizm. Przy Cichowskim warto zatrzymać się na dłużej, ponieważ jest on szalenie interesującą postacią. Potomek starej szlacheckiej rodziny, siostrzeniec Sługi Bożego Bernarda Alojzego Łubieńskiego, jeszcze w młodości związał się z ruchem komunistycznym. Był jednym z twórców Brygad Międzynarodowych podczas wojny domowej w Hiszpanii. Jak można się było spodziewać, został w końcu rozstrzelany przez NKWD w 1937 r.

    Akcja powieści rozpoczyna się w drugiej połowie grudnia 1918 r., kiedy władza w Wilnie faktycznie „leżała na ulicy”. W mieście działało kilka ośrodków władzy: polska samoobrona, litewski rząd, socjalistyczna rada robotnicza, niemiecka rada żołnierska. Realną władzę nadal sprawowała chwiejąca się niemiecka władza okupacyjna. Za chwilę, na początku 1919 r., wszyscy opuszczą Wilno przed nacierającą Armią Czerwoną. Groteska, którą autor posłużył się do opisu tamtych wydarzeń, wydaje się w pełni uzasadniona. Dziwi mnie jedno, ten inspirujący okres dopiero teraz został odzwierciedlony w literaturze pięknej zarówno w polskiej, jak i litewskiej. Tym większa jest wartość dzieła Kunčiusa, która świadczy o tym, że litewskie społeczeństwo dojrzało do spojrzenia na własną historię bez zbędnej hagiografii. Mam nadzieję, że w przyszłości pojawi się więcej książek poświęconych mniej znanym, ale ważnym wydarzeniom naszego kraju. Bo tych białych plam wciąż trochę mamy.

    Czytaj więcej: Justinas Marcinkevičius: poeta litewski czy sowiecki?


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 50 (145) 16-22/12/2023