Więcej

    Koniec uniwersytetu? 

    Ludzie o ciasnych horyzontach myślowych, gdy chcą skrytykować jakieś zjawisko, często nazywają je średniowiecznym, traktując to określenie jako epitet. Ujawniają tym samym (mimo posiadania nierzadko wyższego wykształcenia) swoje ograniczenia poznawcze.

    Pewnie niejeden z nich zdziwiłby się bardzo, gdyby się dowiedział, że uniwersytety są wytworami średniowiecza. Narodziły się one właśnie w tamtym okresie w łacińskiej Europie, biorąc swój początek od szkół klasztornych i katedralnych. Ich nowość polegała na tym, że nie podlegały jurysdykcji miejscowego biskupa, lecz papieża w Rzymie, co dawało im dużą autonomię. Kiedy w 2020 r. francuski myśliciel Rémi Brague otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu św. Pawła w Madrycie, wygłosił wykład zatytułowany „Uniwersytet katolicki: tautologia”. Główną tezą jego wystąpienia było twierdzenie, że każda wyższa uczelnia jest ze swej natury katolicka.

    U podstaw idei uniwersytetu leży bowiem „kultywowanie bezinteresownej wiedzy”, czyli takiej, która nie jest przydatna bezpośrednio w życiu praktycznym. Ma ona jednak swoje korzenie w światopoglądzie chrześcijańskim, dla którego wartością samą w sobie było studiowanie świata jako dzieła stworzonego przez Boga, a więc przez to godnego poznania. Tym, co wyróżniało szczególnie uniwersytety na tle innych instytucji, było otwarcie na debaty, których celem było dochodzenie do prawdy.

    Dysputa (po łacinie disputatio) była – jak zauważa Brague – „kluczową metodą średniowiecznego uniwersytetu, osią systemu”. Nie była ona „zwykłą dyskusją czy sporem, lecz akademickim rytuałem: wymianą argumentów opartych na rozsądku, w spokojnej i uprzejmej atmosferze, a przede wszystkim wśród ludzi, którzy dogłębnie znają problematykę”.

    Dziś, niestety, uniwersytety odchodzą do swoich korzeni, zatracając tym samym własną tożsamość. Coraz mniej jest na nich bezinteresownego dążenia do wiedzy, a coraz więcej myślenia w kategoriach komercyjnych. Celem przestaje być dążenie do prawdy, ponieważ samo pojęcie prawdy zostało podważone. Zamiast tego mówi się, że każdy ma swoją opinię, swój metajęzyk, swoją narrację, a wszystkie one są równoważne i żadna z nich nie może być ważniejsza od drugiej. Na uczelniach jest też coraz mniej rzetelnych dysput na argumenty, natomiast coraz więcej poprawności politycznej, eliminowania tematów lub wykluczania ludzi. Przydałby się więc powrót do ideałów średniowiecza.

    Czytaj więcej: Ratusz wileński, który pamięta średniowiecze


       Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 50 (145) 16-22/12/2023