Więcej

    Psychologiczny problem prądodawców

    W szeregach zwykłych „zjadaczy prądu”, jak też przemysłowych odbiorców energii elektrycznej, nadal wrze od wykrytego przez dziennikarzy (i my wreszcie do czegoś się przydali…) obłożenia swoistym „podatkiem” przez ESO tej niezbędnej do życia codziennego energii.

    160 mln euro – tyle wynosi przepłacona przez nas (gospodarstwa domowe i podmioty prawne) suma, którą będą musiały zwrócić energetycy.  

    „Nie od razu, kochani!”

    Ale, na szczęście, a raczej po burzy w społeczeństwie, Ignitis (obecna nazwa największej firmy energetycznej na Litwie) opamiętał się i stwierdził, że „nieco” przesadził z ciągle rosnącymi cenami i przyobiecał, że nieprawną nadwyżkę zwróci. Tylko – hola, hola, panie i panowie! Nie od razu Kraków zbudowano. Owszem, pieniądze popłyną wstecz, ale w ciągu kilku lat… Bo nie da się – ot tak, od razu, kijem Wilii zawrócić.

    Szef płakał w LNK…

    Darius Maikštėnas, szef Ignitisa, płakał w rękaw dziennikarzom telewizji LNK, że przecież na modernizację ich podupadłej sieci przesyłowej już musieli zainwestować aż 800 mln euro!

    „A w perspektywie 10 lat potrzebnych będzie 2,5 mld euro” – straszył i tak już do zawału doprowadzonych swoich klientów. „Przecież nawet państwowa kontrola i niezależni audytorzy potwierdzili, że stan naszych sieci przesyłowych jest w opłakanym stanie…” – łkał jak w teatrze Maikštėnas.

    Argument „ludzki”

    Szef Ignitisa na wizji sięgnął nawet po argument „ludzki”. Jak się okazuje, biedni elektrycy z ostatniego ogniwa „łańcucha pokarmowego” są atakowani przez użytkowników prądu, wnerwionych owymi 160 milionami: „Złodzieje, najpierw oddajcie nasze skradzione pieniądze!”.  

    Już chyba od 20 lat właściciel energii elektrycznej każe wystawiać liczniki na zewnątrz domostw, żeby inspektorzy mieli łatwiej ze sprawdzaniem wskazań zużycia prądu. A teraz energetycy kuszą jeszcze darmowym (oho, jaka „akcja”!) instalowaniem inteligentnych liczników energii elektrycznych. Że niby łatwiej będzie gospodarzom kontrolować swoje wydatki. Akurat! To jest po prostu po to, żeby inspektorzy mogli zdalnie liczyć ich wydatki i kontrolować ewentualne machlojki – np. przy zmianie taryf.

    Pomoc psychologiczna

    Tymczasem, jak twierdzi szef Ignitisa, „biednym elektrykom po atakach użytkowników” trzeba było nawet udzielić pomocy psychologicznej.

    Ludzie, nie róbcie więcej tego! Jeszcze wliczą nam do i tak wysokich rachunków nową, stałą taryfę – „stres kontrolerów”! I zaraz znowu się zbiorą kolejne miliony…

    Czytaj więcej: Ceny prądu windują. Swoje 3 grosze dorzuciła tu fińska elektrownia