Wielka sprawa, jaką się stał temat dymisji ministra obrony narodowej RL Arvydasa Anušauskasa, pokazała kondycję litewskiej przestrzeni informacyjnej. Cały dzień trwały spekulacje na temat dymisji Anušauskasa i wyboru potencjalnego jego następcy na stanowisku szefa resortu obrony, a zaczęło się od tego, że o istnieniu takiego tematu poinformował w swojej przestrzeni społecznościowej jeden ze znanych dziennikarzy. Co ciekawe, wywołało to od razu wycie – wśród celebrytów, influencerów i, o dziwo, dziennikarzy.
Głównym zarzutem było to, że podzielił się taką informacją, nie zaczekawszy na oficjalny komunikat o dymisji. I tu pojawia się pytanie: A czy musiał czekać na taki komunikat? I jak długo? A co gdyby (tu podzielę się z Czytelnikami magazynu „Kuriera Wileńskiego” tajnikami tzw. kuchni dziennikarskiej) najpierw był komunikat, a później, jak się czasem zdarza, jego sprostowanie z prośbą o niepublikowanie czy usunięcie już opublikowanego? Sytuacja, w której rzecznicy prasowi polityków są dla dziennikarzy autorytetami w kwestii tego, co można publikować, a czego nie można, i kiedy publikować – jest sytuacją, w której się dziennikarstwo kończy.
Tak samo, gdy mamy do czynienia z sytuacją, gdy dziennikarz daje się zakrzyczeć idolom mediów społecznościowych, politologom albo medioznawcom próbującym mu dyktować ideologiczne ramy tego, co wypada i co nie wypada. Redaktor, który ujawnił informację o możliwej dymisji ministra, po prostu wypełnił swój obowiązek informowania społeczeństwa. To nie on zmusił go do dymisji, nie on tę dymisję przyjmował. Być może nie miał takiego celu, ale przy tej okazji też pokazał, iż dziennikarze pełnią w społeczeństwie inną funkcję niż rzecznicy prasowi polityków i influencerzy, co tamtych właśnie najbardziej zabolało, bo wszak nierzadko się zdarza, że przypisują sobie prestiż profesji, ale nie chcą przyjmować wynikającej z przynależności do niej odpowiedzialności.
Oczywiście, takie działanie wiąże się też z ryzykiem. Dziennikarz, dysponujący niepotwierdzoną oficjalnymi komunikatami informacją, musi się liczyć z tym, że może ona się nie potwierdzić – wówczas jego prestiż i wiarygodność ucierpią. Ale bycie tzw. czwartą władzą nie przychodzi darmo – właśnie z niego wynikają i prestiż, i odpowiedzialność, które ciążą na zawodzie dziennikarza.
Czytaj więcej: Minister Anušauskas podał się do dymisji
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 11 (33) 23-29/03/2024