Traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy podpisano 26 kwietnia 1994 roku w Wilnie, czyli 30 lat temu. Do dziś bywa przywoływany, szczególnie ze względu na zapisy w nim zawarte. Jednak, jak podkreśla dr Barbara Jundo-Kaliszewska w specjalnym wywiadzie, „często postrzegamy traktat jako dokument regulujący prawa mniejszości polskiej, (…) a tak naprawdę legitymizował nasze istnienie jako państwa w oczach naszego sąsiada”.
W traktacie znalazło się ubolewanie i żal z powodu zbrojnych konfliktów pomiędzy Litwinami a Polakami. Jednak na tym stawia się krzyżyk i kreśli nową historię, opartą na poszanowaniu integralności — i uznaniu Wilna za stolicę Litwy, a Warszawy za stolicę Polski — co w 1994 roku dla Litwy nie było sprawą banalną.
Litwa, jak i Polska, zrzekły się tym samym wszelkich roszczeń terytorialnych względem siebie. W przypadku Polski możemy mówić o sentymencie do Wilna i Wileńszczyzny. W przypadku Litwy — do bliskiej kulturze litewskiej Suwalszczyzny. Po zrzeczeniu się roszczeń pada frazes „i roszczeń takich (obie strony) nie będą miały w przyszłości”.
Polecamy specjalny wywiad na 30-lecie traktatu z dr Barbarą Jundo-Kaliszewską: Traktat o przyjaźni między Litwą a Polską. 30 lat później
Punkty dotyczące Polaków na Litwie
Najczęściej przywoływanym w kontekście relacji polsko-litewskich artykułem jest artykuł 14. To w nim zawarto zobowiązanie do zapewnienia mniejszościom narodowym — polskiej na Litwie i litewskiej w Polsce — nauki w języku narodowym i dostępu do informacji w tym języku. Jako oddzielny punkt zapisano prawo do „używania swych imion i nazwisk w brzmieniu języka mniejszości narodowej”.
Ten postulat w pełni nigdy nie został zrealizowany. Ustawa, którą Litwa przyjęła w 2022 roku daje możliwość użycia w zapisie znaków „w”, „q” i „x”, a Polacy na Litwie mogą nie „litewszczyć” fonetycznej pisowni. To znaczy, że Anna może być Anną, a nie Aną, a Mickiewicz Mickiewiczem, nie Mickevičiusem. Ustawa nie zezwala jednak na użycie łacińskich znaków diakrytycznych, np. ą, ó, ń czy ł. Oznacza to, że Jarosław i, na przykład, Sławomir Przykładoński, mogą liczyć tylko na Jaroslawa i Slawomira Przykladonskiego. Sprawa nazwisk nie została więc zamknięta, mimo że Litwini w Polsce mają możliwość zapisywania imion i nazwisk w oryginalnym brzmieniu.
„Dopuszczenie używania języka mniejszości przed urzędami”
Z perspektywy polskiej mniejszości narodowej wydają się interesujące także zapisy o tym, że strony „rozważą dopuszczenie używania języka mniejszości narodowych przed swymi urzędami, szczególnie zaś w tych jednostkach administracyjno-terytorialnych, w których dużą część ludności stanowi mniejszość narodowa”. Litwa po „rozważeniu” postanowiła takiej możliwości Polakom nie dawać.
Za dwujęzyczne tabliczki wciąż pojawiają się nagany i kary Inspekcji Języka Litewskiego i innych instytucji. Ostatnim głośnym przypadkiem były tabliczki w miejscowości Orzełówka, które wywołały oburzenie inspektora Audriusa Valotki.
W swoich komentarzach zagalopował się nawet do porównania Polaków na Litwie do Rosjan w Donbasie, za co później przeprosił ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej na Litwie, Konstantego Radziwiłła, który poprosił go o osobistą rozmowę. Jednak ze stanowiska o nielegalności dwujęzycznych tablic się nie wycofał.
Takie tablice po stronie polskiej są stosowane bez utrudnień, co można zobaczyć choćby w Sejnach.
Dyskusja nad ratyfikacją była burzliwa
Litewski Sejm ratyfikował wspomniany traktat w dniu 13 października 1994 roku, czyli 6 miesięcy od podpisania. Tego samego dnia traktat ratyfikowała Polska.
Jednak posiedzenie Sejmu Litwy, na którym ratyfikowano tę umowę, było znacznie bardziej burzliwe, niż po stronie polskiej.
Narodowcy (lit. tautininkai) opowiadali się przeciwko ratyfikacji. Mečislovas Treinys posunął się nawet do stwierdzenia, że „zapisy są niekorzystne dla Litwy, ponieważ Litwini w Polsce mieszkają na swoich etnicznych ziemiach, a Polacy na Litwie i inni rozmawiający po polsku są rezultatem historycznym wcześniejszych nierównych umów”.
Po tych słowach, podpinając się pod narrację o „spolonizowanych Litwinach”, Treinys dodał, że mechanizm ochrony praw mniejszości jest korzystniejszy dla Polaków, niż dla Litwinów. Nie wyjaśnił jednak, co ma na myśli. W traktacie każdy punkt dotyczący praw mniejszości odnosi się zarówno do Polaków na Litwie, jak i Litwinów w Polsce.
Po swojej wypowiedzi przypomniał słowa Mikołaja Radziwiłła w 1569 roku podczas sejmu lubelskiego, że lepiej jest uciąć rękę, niźli podpisać umowę na niekorzyść swojego kraju. Te słowa będą przywoływane jeszcze po głosowaniu.
„Polacy mogli wykorzystać możliwość do negowania państwowości Litwy. Nie zrobili tego”
Całkiem inaczej wypowiedział się Bronislovas Genzelis.
„W moim głębokim przekonaniu o przeszłości powinni decydować historycy. Historycy oceniają wszystkie wydarzenia, dają całościową ocenę i to kształtuje świadomość narodu. Tymczasem wszystkie traktaty wybiegają w przyszłość. (…) Polacy też byli okupowani, ale mieli swobodniejsze warunki. Nie możemy zapominać o tych rzeczach, kiedy litewscy historycy mogli publikować tylko w Polsce, kiedy badania były bardziej obiektywne w Polsce. Polacy mogli wykorzystać tę sytuację i negować państwowość Litwy, ale znamy reakcję polskie inteligencji na okupację Litwy. Dlatego, mimo tych wszystkich perypetii (…) nie widzę innej możliwości, jak tylko traktat ratyfikować” — twardo wypowiedział się poseł.
Gediminas Kirkilas: „Polityka wschodnia to sypanie ran solą. Wybierzmy politykę europejską”
Za traktatem opowiadał się również niedawno zmarły Gediminas Kirkilas.
„Jest polityka europejska i jest polityka wschodnia. Polityka wschodnia opiera się na mistyfikacji, na rzekomej obronie czyichś interesów, na sypaniu solą historycznych ran i na patrzeniu bardziej w przeszłość niż w przyszłość. Polityka europejska lub zachodnia opiera się na rozsądku, pragmatyzmie i patrzeniu bardziej w przyszłość niż w przeszłość. (…) Dziś wybieramy pomiędzy polityką europejską a polityką wschodnią” — zaapelował Kirkilas.
Czytaj więcej: Odszedł Gediminas Kirkilas
„Chciałbym przypomnieć, że w trudnym czasie, całkiem niedawno, trzy lata temu, nasi byli szefowie rządów też szukali i znajdowali schronienie w Polsce. Dlaczego z tej historii wyciągnęliśmy tylko te złe, smutne czy tragiczne fakty? Znaczenie ekonomiczne również jest bardzo duże. Chociażby doświadczenie reformy rynkowej (w Polsce — przyp. red.)” — mówił.
„Zastanówmy się, co by się stało, gdybyśmy dzisiaj nie ratyfikowali tego traktatu. Co się stanie? Czy lepiej Polacy litewscy będą mieszkali w Polsce? Czy lepiej Litwini polscy będą mieszkali na Litwie? (…) Wzywam do wybrania polityki europejskiej” — zakończył Kirkilas.
W obronie traktatu wypowiadał się także poseł na sejm RL, starosta parlamentarnej frakcji Związku Polaków na Litwie, Zbigniew Siemienowicz.
„Swobodny rozwój mniejszości narodowych w obu krajach uszczęśliwiłby nas i nie powinno być żadnych nacisków. Służyłoby to porozumieniu naszych dwóch narodów. Stoimy przed wielką szansą, ale i wielką odpowiedzialnością. Sam traktat nie rozwiąże wszystkich problemów. Po nim muszą nastąpić kolejne kroki dobrej woli. Tylko dobra wola i chęć wzniesienia się ponad drobne zaczepki może przynieść dobre owoce, a nasza frakcja z pewnością się do tego przyczyni” — zapowiedział Siemienowicz.
Sejm traktat ratyfikował
Traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy został ratyfikowany przez Sejm Litwy. Za ratyfikacją traktatu zagłosowało wtedy 91 posłów, 19 zagłosowało przeciwko, 8 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu.
Za traktatem głosowali wtedy także polscy posłowie: Artur Płokszto, Ryszard Maciejkianiec i Zbigniew Siemienowicz.
Przeciwko zagłosowali Stasys Malkevičius, Vanda Briedienė, Balys Gajauskas, Juozapas Algirdas Katkus, Kazimieras Vytautas Kryževičius, Vaclovas Lapė, Juozas Listavičius, Stasys Malkevičius, Leonas Milčius, Kęstutis Povilas Paukštys, Saulius Pečeliūnas, Valdas Petrauskas, Zita Šličytė, Juozapas Tartilas, Kazimieras Uoka, Alfonsas Vaišnoras.
Po głosowaniu wypowiedział się Aloyzas Sakalas, który odniósł się do wcześniejszych słów Treinysa o postawie Radziwiłła.
„W rzeczywistości w historii był przypadek, kiedy Mucjusz Scewola (bohater rzymskiej legendy) włożył rękę do ognia, aby przekonać swoich przeciwników. Ale problem Radziwiłła nie polega na tym, że powiedział, iż lepiej odciąć sobie rękę, niż podpisać niekorzystny traktat — ale na tym, że on sobie tej ręki nie odciął. Dlatego zachęcamy, a przynajmniej ja bym zachęcał Treinysa, do pójścia nie za przykładem Scewoli, ale za przykładem bojara Radziwiłła” — zażartował Sakalas, który głosował za ratyfikacją traktatu.
Czytaj więcej: Hołownia: „Litwa jest naszym partnerem w budowaniu europejskiego bezpieczeństwa”
Polska ratyfikowała bez głosu sprzeciwu
Po głosowaniu przewodniczący sejmu, Česlovas Juršėnas, wspomniał, że w Polsce żaden poseł nie zagłosował przeciwko ratyfikacji, ani żaden nie wstrzymał się od głosu.
Faktycznie, po stronie polskiej za ratyfikacją traktatu głosowało 295 posłów, nikt nie był przeciwko, nikt się nie wstrzymał. Chociaż w debacie w polskim parlamencie również padły słowa krytyki, np. na temat zmian w ordynacji wyborczej Republiki Litewskiej, w wyniku których to zmian stowarzyszenia nie mogły już wystawiać list wyborczych.
Jednak Polska była zdeterminowana i przekonana, że traktat należy ratyfikować. Hanna Suchocka, premier RP w latach 1992-1993, a wtedy już posłanka, zaznaczyła, że „my, Polska, będąc w stosunkach polsko-litewskich partnerem silniejszym, czujemy się szczególnie zobowiązani do unikania zadrażnień. (…) Liczymy, że znajdziemy w tym względzie zrozumienie u naszych litewskich partnerów”.
Traktat jest w mocy, dopóki któraś ze stron go nie wypowie.