Pogoda dopisała, było słonecznie. Do tego stopnia, że część uczestników przez większość parady starała się iść w cieniu — w ten sposób uniknęli losu tych, co przy kościele św. Teresy na końcu trasy omdlewali i musieli spocząć na ziemi mimo uroczystej atmosfery. Każdy, kto nie zaopatrzył się w osobisty zapas wody — w tym też ja — pożałowali tego niedopatrzenia.
Obejrzyj zdjęcia z tegorocznej Parady Polskości: Parada Polskości w Wilnie 2024 [GALERIA]
A także dodatkowe migawki z parady: Dodatkowe migawki z Parady Polskości 2024 [GALERIA]
Parada Polskości rozpoczęła się tradycyjnie, przed gmachem Sejmu RL na Giedymince. Tłum zaczął się ustawiać w grupy, a grupy gromadziły się wokół swoich tabliczek, sztandarów, flag i transparentów. „Konarski”, „Mickiewiczówka”, „Jana Pawła”, znajome twarze. Widzę też szkoły spoza Wilna — Turgiele, Soleczniki, Mickuny. Podchodzę do tych ostatnich, pytam o wrażenia.
— Pan, wrażenia dobre! Fajnie, wesoło, pogoda ładna! — odpowiada mi radośnie młodzież. Pytam, czemu stoją na ustroniu, nie idą w głównym nurcie.
— No co za pytanie, toż jasne, zobaczyć pan jakie słońce wali na środku. Myśmy troszkę schować się zachcieli — zwracając na prozaikę życia zaznaczył jeden z młodzieńców. Gdy zobaczyli, że mam aparat, poprosili o zdjęcie pamiątkowe, abym później wysłał. No to zrobiłem i z pewnością wyślę. Co prawda w pośpiechu wykonane zdjęcie nie powala, no ale hej! — miała być pamiątka, nie dzieło sztuki!
Widzę inną grupkę młodzieży. Długie włosy, czarny ubiór, „metaliugi” (w Polsce zwani metalowcami), możnaby powiedzieć.
— Jak nastroje? — pytam.
— Jakie mogą być, fajne nastroje. Ciepło!
— A to jeszcze panowie uczniowie czy już studenci?
— Wkrótce studenci. Ostatni rok został w moim przypadku. Ale tutaj kolega jest w 11 klasie, to jego czekają te wszystkie eksperymenty, egzaminy pośrednie, tarpiniai patikrinimai i inne. Będzie miał bardzo wesoło — śmiechem chłopaki starają się odczarować rzeczywistość.
Dopytuję o flagi. Widzę flażkę (tę taką małą, papierową na patyczku) Unii Europejskiej, flagę Polski, flagę Litwy. Jest też mała chorągiewka z biało-czerwoną szachownicą i pogonią na jej tle.
— A to co to za flaga? — pytam.
— Chyba Rzeczpospolita. Ale to pogoń, to może coś z Litwą, Wielkie Księstwo Litewskie? Nie jestem pewien, jakaś patriotyczna — śmieje się młodzieniec i raczej skupia się na radosnej atmosferze. Pokrzepiony dość urokliwą rozmową idę dalej zaczepiać ludzi.
Widzę zielony sztandar z napisem „SOKÓŁ”. Trzymający widząc obiektyw szybko próbują sztandar wyprostować. Niestety przez moją niecierpliwą naturę zdjęcie zrobiłem poprędce i przystąpiłem do ofensywy słownej. Pytam o sztandar i napis. Słysząc pytanie z boku podszedł pan, który wyjaśnił:
— To nasza flaga, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” z Solecznik.
— To towarzystwo dla młodzieży? — pytam.
— Dla młodzieży, dorosłych, młodych, starych, wszystkich — z dumą opowiada uczestnik. Po krótkiej jeszcze rozmowie rozchodzimy się.
Idę dalej. Słyszę język rosyjski. Nie zruszczoną polszczyznę, a właśnie rosyjski. Myślę sobie: „o, okazja przyczepić się do niczego nieprzeczuwającej młodzieży, że na polskiej paradzie po rosyjsku rozmawiać wolą”. Ale pudłowałem — na moje pytanie (przysięgam, z uśmiechem!) o wrażenia otrzymuję odpowiedź, czy mogę zapytać po rosyjsku. Szybko rozumiem, że to nie są Polki. Pytam więc po rosyjsku:
— Pierwszy raz jesteście na takim marszu?
— Tak, pierwszy. Przyszłyśmy z naszą szkołą, Szkoła w Leszczyniakach. Jesteśmy z Ukrainy i uczymy się w tej szkole, bardzo podoba się nam tutaj atmosfera.
Chwilkę porozmawiałem jeszcze o wrażeniach pobierania nauki w polsko-rosyjskiej szkole i usłyszeliśmy głośne bębny. Parada ruszyła!
Słychać akordeon, gitarę, bębny, głosy żeńskie i męskie, skrzypce. Skrzypce akurat leciały z głośników, cała reszta autentyczna. Poleciały klasyki: Hej sokoły, O mój rozmarynie, Ułani pod okienkiem, wszystkie te znane hiciory. Były też nasze, wileńskie. Wileńszczyzny drogi kraj, Walc wileński, żydowska Tumbałałajka w interpretacji Kapeli Wileńskiej. Gdy byliśmy przy Tumbałałajce, czarnoskórzy dostawcy żywności z charakterystycznymi plecakami, nagrywając nas telefonem krzyknęli „We love you!” (po angielsku, „kochamy was„). Uczestnicy odpowiedzieli: „chodźcie z nami!”. Ale dostawcy, o ile nawet jeśli zrozumieli zawołanie po polsku, raczej byli w pracy i nie mogli sobie pozwolić na ten luksus, jak my. Niemniej uśmiech towarzyszył obu stronom tej przekrzykiwanki.
Widzę harcerki z ukraińskimi — na pierwszy rzut oka mi się zdawało — barwami na szyjach. Pytam o te barwy, czy to własna inicjatywa, czy całej drużyny.
— To nie są ukraińskie barwy. Jesteśmy z Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Solecznikach i te kolory symbolizują naszego patrona. Śniadecki był astronomem, zatem niebieski to niebo, żółty to gwiazdy — z uśmiechem odpowiedziała harcerka.
Czytaj więcej: „Śniadecki” z Solecznik w „Kurierze”: szeryfy, pisanka i wszystko, co musi wiedzieć łamacz
— Jesteśmy 8 Solecznicką Drużyną Harcerek „Zodiak”, jest nas tu niemało — zapewniły druhny. I faktycznie był to cały zgrany oddział. Widząc, że swoimi natrętnymi pytaniami bardziej przeszkadzam, niż bawię, podziękowałem za wymianę zdań i lecę dalej.
Odszedłem na krawężnik, musiałem szybko zmienić ustawienia aparatu, a nie chciałem blokować ruchu. Tę moją bezbronność „wykorzystała” stojąca obok pani. Po rosyjsku mnie zapytała:
— A co to za wydarzenie, co tu się dzieje?
— To parada polskości. Polska mniejszość na Litwie demonstruje swoją wielobarwność — również po rosyjsku odpowiedziałem.
— Ależ fajnie! Jak to cieszy serce, jacy piękni ludzie!
Od słowa do słowa rozmówiliśmy się, że pani jest z Białorusi. Mieszka w Wilnie od 3 lat, uciekła przed reżimem Łukaszenki. Jak twierdzi, jest wdzięczna Litwie za azyl. Naturalnie, zapytałem o propozycje zrównania w sankcjach Białorusinów z Rosjanami, jako że to temat aktualny.
— Wie pan, to wszystko sprawa polityczna. Na tym się nie znam, więc nie ocenię, czy to warto, czy nie, Litwa ma swoje służby, które na pewno są w sytuacji rozeznane. Jestem wdzięczna Litwie za schronienie, jestem bardzo wdzięczna Polsce za to, że tak nas podtrzymuje. Nasz syn jest „polityczny” i był w Wilnie jeszcze przed naszym wyjazdem. Wielu przyjaciół jest w Polsce. A te sankcje… Zwykli ludzie wiedzą, że każdy normalny Białorusin płacze w tym, co się dzieje i nie podtrzymuje reżimu Łukaszenki.
Pytam więc o Cichanouską i czy jest reprezentantem narodu białoruskiego.
— Jest legalnym reprezentantem, inaczej tego traktować nie wolno. Jestem zadowolona z tego, jak nas reprezentuje, szkoda tylko, że realnie nie mamy państwa. Nasze państwo jest pod okupacją.
Skoro Cichanouska jest reprezentantką, postanowiłem zapytać o pułk Kalinowskiego.
— Oni walczą i dobrze. My musimy jakoś pokazać, że realnie wojny nie popieramy. Powiedzieć „my za mir” (my za pokój) to naiwność, trzeba jeszcze jakoś w tym kierunku działać. A pokój w sytuacji, kiedy ciebie biją, można osiągnąć tylko broniąc się. Moim zdaniem kalinowcy odmywają sumienie narodu białoruskiego, popieram ich.
Czytaj więcej: Pułk Kalinowskiego dla „Kuriera Wileńskiego”: „Będziemy musieli odbudować polskie szkoły”
Po chwili jeszcze rozmowę skończyliśmy. Wszak jesteśmy na paradzie polskości i zbyt wiele innych rzeczy się dzieje, aby skupiać się na tematach białoruskich. Pani jeszcze chwilę nagrywała dudniącą paradę.
Obok słychać było też wiwatujące Litwinki, wykrzykujące po litewsku: „głośniej, głośniej, piękni nasi Polacy, jesteśmy z wami!”. Były to nastroje skrajne inne, niż zauważyłem chociażby kilka lat temu. Wtedy zdarzały się komentarze, „aby się nie afiszowali” —„przestali robić cyrk” i inne. Nie będę stawiał diagnoz, co pozwoliło narracji w ciągu kilku lat się zmienić, ale wychodzę z założenia, że nic nie uczy miłości do bliźniego tak skutecznie, jak inny bliźni, który nas miłować nie chce.
Dotarliśmy do stóp Panny Ostrobramskiej. Wielki bilbord „Witamy uczestników Parady Polskości” – jak wskazuje napis — witał uczestników parady. Przyszliśmy wcześniej niż spodziewali się organizatorzy (tak przypuszczam), bo na mszę musieliśmy jeszcze zaczekać pół godziny. W tym czasie w cieniu chował się każdy, kto w nim się mógł zmieścić.
Uwieńczenie obchodów, jeszcze przed mszą św., rozpoczął Edward Trusewicz, wiceprezes Związku Polaków na Litwie i jeden z organizatorów parady. Przywitał zebranych gości, w tym gości z Polski oraz posłów z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie — Związku Chrześcijańskich Rodzin. Po „powitaniach” przyszedł czas na mszę świętą.
Ks. prałat Wojciech Górlicki w kazaniu podkreślił znaczenie Matki Bożej. Jak powiedział, rozpoznał w tłumie wiele parafii, w których miał okazję pracować.
„Nie ma domów, w którym nie było jakiegoś Jej ołtarzyka. To przedziwne, że właśnie obraz Matki Bożej jest tak udekorowany i wywyższony, czasem o wiele bardziej niż krzyż. Jak to wytłumaczyć?” — zastanawiał się. Odwołał się do sceny w kościele św. Piotra i Pawła w Wilnie.
„Jest tam (w kościele) takie przedstawienie: Chrystus jakby zsyłał strzały swojego gniewu na ziemię, a Matka Boża łapie te strzały w swoje dłonie. Można powiedzieć, niezbyt teologicznie, bo to by wskazywało, że Maryja jest bardziej miłosierna od Jezusa. Ale przecież czasem śpiewamy, »Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy kto się do matki uciecze«” — zaznaczył.
W dalszej części kazania podkreślił, jak ważna jest wiara dla Wileńszczyzny.
„I znów przywołam jedną ze starych kościelnych pieśni »Z nami żeście chodzili, z nami żeście wodę pili”. To pieśń o polskich patronach. Moi drodzy, po tejże z nami chodziła św. siostra Faustyna, po tej ziemi chodził św. Andrzej Bobola, po tej ziemi chodził św. Jozapat Kuncewicz, po tej ziemi chodził św. Rafał Kalinowski, po tej ziemi nie tak dawno we wrześniu 1993 roku chodził św. Jan Paweł II. Oni tu przechodzili, aby być dla nas światłem wierności Jezusowi Chrystusowi” — przywołał.
Czytaj więcej: Rozmowa z ks. prałatem Wojciechem Górlickim, Polakiem Roku 2020: „Musimy być do dyspozycji, a potrzeb jest naprawdę dużo”
W kazaniu ks. prałata padło też pytanie retoryczne, które z pewnością nie przeszło bez echa.
„Każdy z nas powinien zapytać siebie »Czy ja czynię wszystko? Czy nie uczyniłem sobie z wiary jakiejś swojej osobistej religijki, która pasuje do mojego życia? Czy to ja umiem dopasować swoje życie do słów Chrystusa? Czy umiem swoje drogi jednoczyć z drogą Jezusa Chrystusa?«” — w końcowej części mówił ks. prałat.
Wśród księży udzielających Komunii Św. można było zobaczyć Mirosława Domańskiego, który jeszcze niedawno odprawiał mszę prymicyjną. Wcześniej mieliśmy okazję się przywitać, chociaż na dłuższe rozmowy okoliczności nie pozwoliły.
Do zebranych na zakończenie parady zwrócił się prezes Związku Polaków na Litwie, Waldemar Tomaszewski.
Podziękował dla prezesów kół, Macierzy Szkolenej, nauczycieli, kierowników zespołów, których, jak podkreślił, na Litwie jest ponad 100.
Swoje przemówienie zakończył słowami „szczęść Boże”.