Państwowa Inspekcja Pracy poinformowała pod koniec czerwca, że w ciągu sześciu miesięcy 2024 r. odnotowała 54 ciężkie wypadki w pracy oraz osiem wypadków śmiertelnych. Nie są tu zaliczane przypadki, kiedy osoba poniosła śmierć lub doznała ciężkiego urazu zdrowia nie przestrzegając zasad drogowych. Z danych inspekcji wynika, że w tym roku najwięcej wypadków śmiertelnych było w sektorze przemysłu przetwórczego — trzy. Na drugim miejscu znalazło się budownictwo, gdzie odnotowano dwa przypadki śmiertelne. W leśnictwie dotychczas był tylko jeden przypadek śmiertelny.
Tendencja zniżkowa
Co prawda w latach poprzednich ten sektor, obok budownictwa, był liderem pod względem wypadków śmiertelnych. „Idąc do pracy, z pewnością nikt nie bierze pod uwagę tego, że może z niej nie wrócić. Niestety tak czasami bywa. Każdego roku w miejscu pracy ginie kilkanaście lub kilkadziesiąt osób, a ponad sto doznaje mocnych okaleczeń” — w specjalnym oświadczeniu napisał szef Państwowej Inspekcji Pracy Jonas Gricius.
Tym niemniej tendencja jest zniżkowa. Przykładowo w 2023 r. zginęło 17 osób, w 2022 — 21, a w 2021 — 38.
Problem w systemie
Związki zawodowe twierdzą, że problemu trzeba szukać w samym systemie pracy.
— To są naprawdę duże liczby. Zresztą nawet jeden śmiertelny wypadek w czasie pracy, to już jest o jeden za dużo. Niejednokrotnie Konfederacja zwracała uwagę instytucji państwowych, w tym również Państwowej Inspekcji Pracy, o problemach dotyczących bezpieczeństwa i zdrowia w miejscu pracy. Nieszczęśliwe wypadki, które są rejestrowane i badane, są przykładem problemów w samym systemie. System pokazuje, że kary przewidziane za nieprzestrzegania zasad BHP są zbyt małe, ponieważ nie mają większego wpływu na działania pracodawców. Jeśli faktycznie państwo chce zmienić sytuację, to środki prewencyjne muszą być zaostrzone. Widać gołym okiem, że kontrola nie może ograniczać się tylko do przejrzenia dokumentacji. Chociaż tam też często brakuje odpowiednich danych. Należy przyjść na obiekt i fizycznie go zbadać — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Inga Ruginienė.
Praca z dziećmi i młodzieżą
Nasza rozmówczyni podkreśla, że generalnie współpraca między związkami zawodowymi a Państwową Inspekcją Pracy przebiega dobrze. Instytucja państwowa zawsze reaguje na powiadomienia o łamaniu zasad pracy przez pracodawców. Problem polega na tym, jej zdaniem, że inspekcja ma bardzo niskie zasoby ludzkie. Generalnie może reagować i badać konkretne wypadki w pracy. Na pracę prewencyjną bardzo często brakuje czasu.
„W społeczeństwie nadal panuje przekonanie, że inspekcja pracy i inne instytucje państwowe, nie są ważne. Na zasadzie, że ich celem jest karanie, a nie pomoc. Każdego dnia swą pracą chcemy zmienić takie nastawienie i ciągle staramy się doskonalić na wszystkich poziomach. Sporo uwagi poświęcamy oświacie dzieci i młodzieży. Tylko w 2023 r. informacja o pracy i funkcjach Państwowej Inspekcji Pracy dotarła do 2 mln osób” — czytamy w oświadczeniu Jonasa Griciusa.
W celu poprawienia warunków pracy w okresie od 1 sierpnia do 1 października inspekcja pracy planuje przeprowadzić 260 kontroli, które nie były wcześniej planowane. W ramach akcji pracownicy inspekcji odwiedzą obiekty powiązane z leśnictwem, rolnictwem, budownictwem oraz zakłady przetwórstwa drzewnego.
Nikt nie kontroluje
Wypadki w pracy nie są tylko konsekwencją nieprzestrzegania zasad BHP. Problem dotyczy też rozwiązań ustawodawczych.
— Kilkakrotnie próbowaliśmy przeforsować zmiany prawne, aby instytucje publiczne, podpisując umowę z podwykonawcą, zawarły w tej umowie rygorystyczne zapisy dotyczące warunków pracy. Na przykład w leśnictwie jest to bardzo popularne. Obecnie jest tak, że instytucja podpisuje umowę o wykonanie pracy z podwykonawcą. Tamten z kolei podpisuje kolejną umowę z kolejnymi podwykonawcami. W praktyce oznacza to, że nikt nie kontroluje, w jakich warunkach pracują pracownicy. Niestety wszystko zakończyło się na rozmowach — podkreśla Ruginienė.
Luki w prawie stanowią poważny problem.
— Ostatnio widzimy tendencje, że na przykład na budowie staje się popularne wykorzystywanie osób prowadzących działalność indywidualną. Kiedy pracownik jest zatrudniony na umowę o pracy, to wówczas pracodawca jest odpowiedzialny za jego bezpieczeństwo w pracy. Nie tylko za bezpieczeństwo, ale również za wszelkie sprawy socjalne, które są regulowane przez liczne akty prawne. W przypadku działalności indywidualnej osoba sama odpowiada za własne bezpieczeństwo. Takie podejście prowadzi do wypadków w miejscach pracy — oświadcza Inga Ruginienė.
Problem na poziomie UE
Kwestie dotyczące polepszenia warunków bezpieczeństwa i higieny pracy są poruszane również na poziomie UE. W czerwcu 2021 r. Komisja Europejska opublikowała dokument „Strategiczne ramy UE dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy na lata 2021–2027. Bezpieczeństwo i higiena pracy w zmieniającym się świecie pracy”. Z raportu wynika, że w latach 1994–2018 na terenie Unii Europejskiej liczba wypadków śmiertelnych w pracy zmniejszyła się o 70 proc. Tym niemniej wypadki w pracy i choroby zawodowe kosztują rocznie Unię ok. 3,3 proc. PKB, czyli kwotę w granicach 460 mld euro.
Czytaj więcej: Nieświąteczne Święto Pracy. Sytuacja pracowników pogarsza się