Więcej

    Nie mieszajcie ich do polityki!

    Od 14 lat 1 marca jest w Polsce Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Świętem państwowym poświęconym upamiętnieniu żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Pomysł wyszedł od Janusza Kurtyki, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

    To prezes Kurtyka przypomniał, że 1 marca 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie wykonano wyroki śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”: Łukaszu Cieplińskim, Mieczysławie Kawalcu, Józefie Batorym, Adamie Lazarowiczu, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu i Józefie Rzepce. Byli oni ostatnimi ogólnopolskimi koordynatorami „walki o Wolność i Niezawisłość Polski z nową sowiecką okupacją”.

    Kiedy rodziła się inicjatywa ustanowienia święta, wspierały ją solidarnie obydwie główne siły na polskiej scenie politycznej. Później jednak politycy zrobili Wyklętym wiele krzywdy. Jakby jeszcze zbyt mało doświadczyli jej za życia, zostali wciągnięci w polsko-polski spór, w którym jedni przed drugimi wyciągali ich na sztandary, by dowieść, że są większymi patriotami niż konkurenci. Zatracano się w tym tak dalece, że przeciętny obserwator mógł odnieść wrażenie, iż jedna z partii to w linii prostej potomkowie pomordowanych przez ubecję, a druga to potomkowie tejże. Że każdy z Wyklętych to rycerz bez skazy, albo wręcz przeciwnie, bandzior i morderca.

    Prawda zdawała się obchodzić niewielu. Nijak nie mogła i w gruncie rzeczy wciąż nie bardzo może przebić się do powszechnej świadomości. A przecież wydaje się zupełnie oczywista. Żołnierze Wyklęci to wielcy bohaterowie, którzy mieli odwagę nie złożyć broni przed sowieckim potworem i walczyć straceńczo o wolność swojej ojczyzny, za co płacili najczęściej życiem. Ale i wśród nich trafiali się czasem członkowie o mniej szlachetnych charakterach, którzy dopuszczali się rzeczy niegodnych pochwały. Rzecz normalna i stara jak świat. Nijak jednak nie powinno to przyćmiewać bohaterstwa i zasług, tak jak nie przyćmiewa chwały Armii Krajowej czy ruchu „Solidarności” fakt, że i w ich szeregach trafiali się donosiciele czy zdrajcy.

    Żołnierzom Wyklętym należy się cześć i dobrze, że walkę o nią biorą na siebie często zwykli ludzie. Oddolni społecznicy organizujący biegi czy marsze ich pamięci, kreujący różne inne formy przypominania o prawdziwych bohaterach. Wychodzi im to zdecydowanie lepiej niż politykom, którzy chyba powinni trzymać się od tych spraw z daleka.

    Czytaj więcej: Najwierniejsi synowie Ojczyzny — Żołnierze Wyklęci


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 9 (25) 01-07/03/2025