Dotąd tylko dwukrotnie na polskich stadionach rozegrano mecze finałowe europejskich rozgrywek pucharowych. W czasach PRL o takim wydarzeniu nad Wisłą fani futbolu mogli tylko pomarzyć. Marzenia mogły zmienić się w rzeczywistość dopiero po roku 2012, gdy na organizowane wspólnie z Ukrainą Euro powstały nowoczesne, spełniające wymogi organizacji finałów, stadiony.
W 2015 r. areną decydującej rozgrywki w Lidze Europy był PGE Narodowy w Warszawie. Sevilla FC pokonała wówczas 3:2 Dnipro Dniepropietrowsk, a jednego z goli dla triumfatorów strzelił reprezentant Polski Grzegorz Krychowiak. Sześć lat później finał tych samych rozgrywek odbył się na Polsat Plus Arenie w Gdańsku. Villarreal CF po dogrywce i serii rzutów karnych zwyciężył Manchester United, ale kibice nie mogli w pełni cieszyć się wydarzeniem, bo z racji pandemii udostępniono im tylko niewielką część miejsc na stadionie.
Przede wszystkim bezpieczeństwo
W sierpniu ub.r. Stadion Narodowy w Warszawie był areną jeszcze jednej ważnej potyczki w klubowej piłce, mianowicie meczu o Superpuchar Europy, w którym zwycięzcy Ligi Mistrzów ze zwycięzcami Ligi Europy symbolicznie rozpoczynają nowy sezon. W polskiej stolicy Real Madryt pokonał Atalantę Bergamo 2:0, a w zespole Królewskich oficjalnie zadebiutował w tym spotkaniu Kylian Mbappé.
Wrocław prawo organizacji finału najmłodszych europejskich rozgrywek – Ligi Konferencji Europy – otrzymał na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA dwa lata temu, w czerwcu. Od tego momentu zaczął się intensywnie przygotowywać do jego zorganizowania. Za organizację oraz koordynację przygotowań odpowiada Departament Organizacji Imprez, Bezpieczeństwa i Infrastruktury PZPN, który współpracuje z UEFA, władzami miasta oraz wszystkimi podmiotami zaangażowanymi w projekt.
W ubiegłym tygodniu spotkało się ponad 50 przedstawicieli reprezentujących wszystkie strony biorące udział w wydarzeniu i odpowiedzialne za jego przebieg. Na specjalnym briefingu Marek Doliński, dyrektor Departamentu Organizacji Imprez, Bezpieczeństwa i Infrastruktury PZPN mówił tak: – Dzięki obecności wszystkich partnerów oraz przedstawicieli finalistów mogliśmy skonfrontować plany z rzeczywistością bezpośrednio na stadionie, w przestrzeni miejskiej i przy infrastrukturze komunikacyjnej. To bezcenne doświadczenie, które pozwala na precyzyjne dopracowanie logistyki i infrastruktury. Wspólnie z UEFA i lokalnymi partnerami dokładamy wszelkich starań, aby finał we Wrocławiu był sprawnie zorganizowanym wydarzeniem, bezpiecznym i zapamiętanym przez kibiców na długo.
70 tysięcy gości
Mimo że Liga Konferencji uchodzi za najmniej prestiżowe z europejskich rozgrywek, to do finału awansowały uznane marki: Chelsea Londyn i Betis Sewilla. Obydwie mają dziesiątki tysięcy fanów i reprezentują najlepsze ligi Starego Kontynentu.
W związku z tym do Wrocławia przyjadą nie tylko kibice drużyn walczących o trofeum, lecz także tysiące turystów. Mieszkańcy muszą przygotować się na korki, tłok oraz zmiany w komunikacji miejskiej. W przestrzeni miejskiej pojawiły się nawet plakaty z napisem: „Jeśli możesz, zostań w domu”.
Szacuje się, że wydarzenie przyciągnie do miasta ok. 70 tys. kibiców, znacznie więcej niż podczas mistrzostw Europy 13 lat temu. Ręce zacierają hotelarze i właściciele kwater. Tydzień przed meczem zarezerwowanie dwuosobowego pokoju poniżej 2 tys. zł graniczyło z cudem, a ceny oscylowały w przedziale 3–4 tys. za noc.
„Nie mieliśmy tak dużego wydarzenia od czasów Euro 2012. Stawiamy na ścisłą współpracę ze służbami – policją, pogotowiem, strażą pożarną. Wszystko po to, by mieszkańcy i goście czuli się bezpiecznie, mogli swobodnie poruszać się po mieście i w obrębie stadionu. W pojazdach komunikacji miejskiej pojawią się dodatkowe oznakowania oraz komunikaty w języku angielskim. Wzmocniona zostaną linie kursujące z dworca na lotnisko, pojawi się więcej autobusów, w tym przegubowych. Uruchomimy także nowe linie tramwajowe i autobusowe, które zapewnią sprawne połączenia między centrum miasta a stadionem” – informował w TVP Wrocław Krzysztof Szłapka, koordynator finału Ligi Konferencji UEFA 2025 we Wrocławiu.
Specjalne przygotowania odbywają się także na stadionie Tarczyński Arena, który zgodnie z wymogami UEFA na czas finału zmieni nazwę na Stadion Wrocław. Wymieniona została murawa. W ramach modernizacji wymieniono także m.in.: sprawdzarki biletów, systemy sterowania oświetleniem oraz urządzenia obsługujące telebimy.
450 euro za bilet
Stadion Wrocław pomieści 41,3 tys. sympatyków futbolu, pozostali będą śledzili mecz w mieście, przede wszystkim w specjalnie przygotowanej strefie kibica na Rynku. UEFA stanowczo apeluje, by ci, którzy nie mają biletu, nie udawali się na stadion. Bilety dystrybuowano w drodze loterii, nabyć mogli je ci, którzy wcześniej wylosowali do tego prawo. Ceny wejściówek wahały się w przedziale od 25 euro (ale to wyłącznie dla kibiców drużyn finalistów) do 190 euro za miejsca pierwszej kategorii – i aż 450 euro za miejsca w pierwszym rzędzie.
Faworytem finału jest zespół z Londynu. Chelsea, dysponująca znacznie wyższym budżetem, wygrała fazę zasadniczą rozgrywek, którą Betis skończył dopiero na 15. miejscu. W fazie play-off obaj finaliści wyeliminowali w ćwierćfinałach polskie drużyny, Betis – Jagiellonię Białystok, a Chelsea – Legię Warszawa, mimo że warszawianie wygrali rewanż w Londynie 2:1. Warto też wspomnieć, że w fazie zasadniczej Legia pokonała u siebie Betis 1:0.
Sędzią spotkania finałowego, które rozpocznie się o godz. 22 czasu wileńskiego, będzie 40-letni Irfan Peljto z Bośni i Hercegowiny. Na liniach pomagać będą mu rodacy: Senad Ibrišimbegović i Davor Beljo.
Czytaj więcej: Powtórka z rozrywki — Polska-Andora 3:0 w eliminacjach do mundialu
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 21 (58) 24-30/05/2025