I to może być pewien wniosek na przyszłość – mające ułatwiać komunikację międzyludzką sieci społecznościowe stały się w istocie społecznościowymi sidłami, których patologiczne algorytmy w imię zysku premiują toksyczne zachowania ludzi i umożliwiają szalenie trolli, botów i oszustów w sposób bezprecedensowo bezkarny. Gigakorporacje, które zarządzają sidłami społecznościowymi, nic sobie z tego nie robią – bo ruch to wpływy z reklam, co z tego, że ruch jest fikcyjny.
Według danych litewskiej policji na Litwie na samym Facebooku działa pół miliona fałszywych kont. A to oznacza, że nawet połowa ruchu może być „pusta”. I ta bańka musi kiedyś pęknąć, a to będzie bardzo bolesne dla wszystkich. Nie tylko dla gigantów, bo oni są zbyt duzi, by pójść na dno – ale dla społeczeństw, dla działających w tej przestrzeni drobnych biznesów, dla dzieci.
Władze Australii wprowadziły zakaz korzystania i kierowania przekazu sieci społecznościowych do osób poniżej 16. roku życia – przy ogromnym poparciu społecznym. Są też głosy, doskonale uargumentowane i naukowo uzasadnione, że dostęp do sideł społecznościowych powinien być zrównany z dostępem do alkoholu, hazardu czy broni – czyli od 18., a może nawet 20. roku życia.
Boże Narodzenie to czas cudów, więc można marzyć. A mnie się marzy, żeby te przestrzenie znów służyły do wkładania zdjęć kotów i kwiatów, a nie politycznych połajanek, złych emocji – i żywiącej się nimi dezinformacji. I dlatego należałoby wyrzucić z nich botów, trolli, polityków (którzy chyba czynią największe zgorszenie i najbardziej szkodzą powadze ustroju demokratycznego swoim korzystaniem z dostępu do internetu) – i nie wpuszczać tam dzieci, bo już teraz widać, jak bardzo na rozwój młodych pokoleń wpływa bytność w tych sidłach, jak bardzo jest to dosłownie kaleczące. Można marzyć?
Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 51 (146) 20/12/2025 – 02/01/2026
