Jeszcze nie minął miesiąc, odkąd weszła w życie Ustawa o Przeciwdziałaniu Przemocy w Najbliższym Otoczeniu, która „rozwiązała ręce” funkcjonariuszom policji w walce z przemocą, a już od nadmiaru pracy od kilku tygodni tych „rąk” brakuje. W ciągu niecałych 4 tygodni zarejestrowano ok. 3 000 zawiadomień o przemocy w rodzinie, wszczęto blisko 1 000 postępowań dowodowych.
W grudniu roku ubiegłego w życie weszła Ustawa o Przeciwdziałaniu Przemocy w Najbliższym Otoczeniu, zgodnie z którą proces karny zostaje wszczęty nie zważając na to, czy będzie pisemna skarga ofiary przemocy. Obecnie wystarczy, że przez funkcjonariuszy policji zostanie zarejestrowany fakt przemocy, wtedy dopuszczająca się przemocy osoba zostaje operatywnie odizolowana od ofiary, sprawa trafia od razu do sądu i sędzia wydaje orzeczenie…
Zgodnie z danymi Departamentu Policji przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, do 9 stycznia roku bieżącego zarejestrowano 2884 zawiadomienia o przemocy w rodzinie, wszczęto 935 postępowań dowodowych. Najwięcej, bo aż 1 059 zawiadomień zarejestrowano w powiecie wileńskim. Nieco mniej, bo 392, w powiecie kowieńskim, 480 — w kłajpedzkim, 195 — w szawelskim.
— W komisariacie mamy 7 specjalistów, którzy pracują nad sprawami karnymi dotyczącymi przemocy w rodzinie. Na każdym posterunku rejonu wileńskiego mamy po dwóch tak zwanych „rodzinnych” funkcjonariuszy, którzy dopuszczającą się przemocy osobę operatywnie odizolowują od jej ofiary oraz kontrolują, aby do orzeczenia sądu do niej się nie zbliżała. Ustawa rozwiązała nam ręce w walce z przemocą w rodzinie, jednak zwiększyła nakład pracy, do której tych rąk już brakuje — w rozmowie z „Kurierem” powiedział Józef Kuźmicki, kierownik Komisariatu Policji Rejonu Wileńskiego Głównego Komisariatu Policji Powiatu Wileńskiego.
Jak powiedział, jedynie spraw karnych dotyczących przemocy w rodzinie, które mają trafić w ciągu 15 dni do sądu, obecnie jest ponad 40. Jego zdaniem, aby zmniejszyć nakład pracy, potrzeba jeszcze ok. 10 funkcjonariuszy policji.
Na terytorium powiatu wileńskiego po 3 tygodniach realizacji nowej ustawy, która przewiduje odpowiedzialność karną osoby dopuszczającej się przemocy, wszczęto 31 postępowań dowodowych w sprawie przemocy w rodzinie. Z nich 13 w sprawie terroru, grożenia zabiciem lub poważnym uszkodzeniem zdrowia, 18 — za spowodowanie bólu fizycznego lub nieznaczne uszkodzenia zdrowia.
Zarejestrowano również 6 przypadków kłamliwego powiadomienia o przemocy w najbliższym otoczeniu. Za niezgodne z prawdą powiadomienia osoby będą musiały odpowiedzieć zgodnie z litewskim Kodeksem Naruszenia Prawa Administracyjnego. Grozi im grzywna w wysokości od 300 do 600 litów lub areszt administracyjny do 30 dób.
— Jeszcze wcześnie jest mówić o zaletach i wadach nowej ustawy. Przed ustawą większość spraw o stosowanie przemocy w rodzinie nigdy nie kończyło się w sądzie. Bez pisemnej skargi ofiary nie można było wszcząć śledztwa. Dzisiaj sprawca jest natychmiast odizolowany od swojej ofiary. Dzięki ustawie przemoc domową uznaje się nie za sprawę prywatną, a kwalifikuje do kategorii przestępstwa — dodaje rozmówca.
Krystyna Malinowska, specjalistka ds. rodzin ryzyka socjalnego w Oddziale Ochrony Praw Dziecka, w rozmowie z „Kurierem” stwierdziła, że rzecznicy praw dziecka nową ustawę odbierają jako narzędzie w walce z przemocą w rodzinie, jednak, jak powiedziała, przeszło zbyt mało czasu, aby twierdzić, czy jest ono odpowiednie.
— Widoczne są wyniki pracy prewencyjnej. Obecnie pracownicy socjalni odwiedzając rodziny problematyczne informują o wejściu w życie nowej ustawy, zgodnie z którą ofiara nie musi pisać skarg, w każdym razie państwo będzie ją chroniło. Ofiary nie muszą bać się sprawcy, który po kilku godzinach wróci z aresztu. Obecnie w każdym razie prokurator powinien wszcząć śledztwo, a sędzia będzie mógł wydać orzeczenie o odizolowaniu sprawcy od ofiary. Zdaniem pracowników socjalnych, być może w nieznacznym stopniu wpłynie to na zmniejszenie skali zjawiska, jednak otrzymana informacja zmienia myślenie samych sprawców — mówi Krystyna Malinowska.
Ani funkcjonariusze policji, ani rzecznicy praw dziecka po tak krótkim okresie realizacji ustawy nie decydują się jej oceniać. Większość spraw nadal jest rozpatrywana w sądzie. Proces jednej sprawy może toczyć się do miesiąca. A więc wielu sprawców jeszcze nie wróciło do rodzin. Czy ustawa ta przyniesie oczekiwane rezultaty i zmniejszy się skala przemocy w rodzinach w naszym kraju, jeszcze się okaże. Faktem jest to, że „brakuje” rąk funkcjonariuszy policji, którzy mają obecnie wszelkie niezbędne uprawnienia do walki z przemocą w najbliższym otoczeniu.