Wczoraj, 11 stycznia, o 8.00 rano w oknach urzędów i instytucji państwowych, placówkach oświatowych i wielu prywatnych domów zapłonęły znicze.
Ich płomienie nie tylko nawiązują do ognisk płonących w styczniu 1991 roku przed parlamentem, ale przede wszystkim upamiętniają ofiary tamtych wydarzeń. Natomiast dzisiaj, 12 stycznia, tradycyjne ogniska zapłoną pod wileńska Wieżą Telewizyjną (o 16.30) oraz na Placu Niepodległości przed parlamentem (o 18.30). Na Wieży Telewizyjnej oraz przed Sejmem odbędą się też uroczystości okolicznościowe.
Tymczasem dla litewskiej ekstremy ogień historycznych płomieni, wydaje się, stał się kolejną okazją do „upieczenia swojej pieczeni” antypolskości. W tych dniach na kilku litewskich portalach pojawiło się kolejne „dzieło” profesora Uniwersytetu Witolda Wielkiego Alvydasa Butkusa ze skrajnie prawicowego Związku Narodowców, który nawiązując do dyskusji wokół wydarzeń stycznia 1991 roku przedstawia swoją wizję historycznych wydarzeń. Jednak skupia się głównie na tematyce tzw. okupacji Wileńszczyzny oraz sowieckiej okupacji Litwy. W przekonaniu profesora Uniwersytetu Witolda Wielkiego, Rosja i Polska, to siostry bliźniaczki, które łączy szowinizm mocarstwowy, zaś jego ofiarami są kraje ościenne, głównie Litwa.
„Ideologów Rosji i Polski łączą stare tradycje paternalistyczne i szowinizm mocarstwowy” — czytamy w artykule litewskiego historyka-polityka. Butkus łączy w nim dwa poglądy – profesora Alfredasa Bumblauskasa i lewicowego polityka Algirdasa Paleckisa.
Autor artykułu nie wymienia ich z nazwiska, to jednak z epitetów, którymi Butkus określa dyskutantów — pierwszy to „historyk Uniwersytetu Wileńskiego i telewizyjny celebryta, który przy byle okazji powtarza za swoimi warszawskimi kolegami, że w październiku 1920 r. na Litwie nie doszło do żadnej interwencji zbrojnej ze strony Polski”.
Drugą osobą „negującą fakt okupacji”, według Butkusa, jest „znany litewski polityk, słynny wnuk bolszewickich kolaborantów i cała jego „partyjna kompania”. Alvydas Butkus nieudolnie próbuje łączyć opinię prof Bumblauskasa, że w 1920 r. „Lucjan Żeligowski po prostu zebrał lokalnych „starolitwinów” i wyruszył wraz z nimi na Wilno, ażeby je wyzwolić spod kurateli „litwomanów” czy po prostu „nowolitwinów”. Nie była to wojna, tylko lokalny „konflikt o Wilno”, gdzie — jeśli będziemy kierować się tego typu logiką — „swoi strzelali do swoich”, z przekonaniem Paleckisa, że w styczniu 1991 roku również „swoi strzelali do swoich”.
„Obalając” opinię profesora Bumblauskasa, że konflikt o Wilno z 1920 roku należy traktować jako wojnę domową (bo „jak można okupować siebie samych?”), profesor ze Związku Narodowców posługując się sprytnie historycznymi przykładami z różnych zakątków Europy twierdzi, że można: „Odpowiedź jest bardzo prosta: można i wbrew pozorom nie jest to takie trudne — wystarczy sprowadzić wojsko innego państwa oraz jego generałów.
W podobny sposób „sami siebie”, czyli Łotwę w 1919 r. okupowali czerwoni łotewscy strzelcy, a w 1938 r. przy pomocy Polski okupował „sam siebie” również czeski Cieszyn oraz korzystając ze wsparcia Niemiec — czeskie Sudety.
Aneksję tych ostatnich dużo wcześniej pobłogosławiono w Monachium. Pobłogosławili ją ówcześni przywódcy państw europejskich i dyplomaci. Ci, którzy negują fakt okupacji Wilna oraz usprawiedliwiają jego aneksję, prawdopodobnie uważają, że aneksja Sudetów podobnie, jak wcześniej Wileńszczyzny, była legalna. (…) I jak tu nie wspomnieć o Gruzinie Józefie Stalinie, który w bardzo podobny sposób w 1921 r. „wyzwolił” swoją ojczyznę Gruzję, a w 1938 r. swoją ojczyznę Austrię „wyzwolił” Austriak Adolf Hitler. (…)”.
Mówiąc o Łotwie, Cieszynie, Sudetach, czy dalekich od Litwy Gruzji i Austrii profesor Butkus (chyba nieświadomie?) zapomniał o jeszcze jednym przykładzie inspirowanego z zewnątrz „wyzwolenia samych siebie”, czyli o Powstaniu Kłajpedzkim, którego 90. rocznicę właśnie Litwa obchodzi w tych dniach. Jak wiadomo, powstanie to było zainspirowane i przygotowane przez litewskie władze w Kownie, a udział w nim wzięli głównie żołnierze i ochotnicy litewscy, którzy przebrani za cywilów 9 stycznia 1923 roku wkroczyli do Memellandu.
Próbując usprawiedliwić swoją opinię profesor Butkus faktycznie stawia znak równości między kampanią wileńską a okupacją sowiecką Litwy, której ofiary liczone są w setki tysięcy osób. Co więcej, profesor-polityk próbuje przekonać, że „polski szowinizm mocarstwowy” był znacznie groźniejszy od rosyjskiego: „(…) bolszewicy unikali jawnego manifestowania szowinizmu mocarstwowego. (…) Polacy odwrotnie — na początku XX w., gdy powstawały państwa narodowe, zawsze i wszędzie podkreślali swoje posłannictwo w stosunku do krajów sąsiednich”.