Więcej

    Lotnisko Čiurlionisa

    W końcu kadencji urzędującego rządu Republiki Litewskiej pojawił się pomysł, by wileńskiemu lotnisku nadać imię Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa. Ten pomysł może się podobać, może nie podobać, można o nim dyskutować. I szkoda tylko, że w dyskusji pojawia się najbardziej prowincjonalny, umysłowo ograniczony argument – że obcokrajowcy rzekomo nie wymówią nazwy.

    Čiurlionis jest największym litewskim kompozytorem, artystą malarzem, poetą, bez którego zarówno budzenie się narodu litewskiego do własnej kultury, jak i jej postrzeganie dzisiaj wyglądałyby zupełnie inaczej. A przecież i polski ślad w jego życiorysie nie jest najpośledniejszy. I przykłady podobnych nazw lotnisk mamy również indziej – w Warszawie jest lotnisko Fryderyka Chopina, we Włoszech Leonarda da Vinci, bo każdy chce się chwalić swoimi najwybitniejszymi osobami. Nie słyszałem nigdy, by jakikolwiek Włoch deliberował, czy obcokrajowiec będzie wiedział, że mówi się „dawinczi”, a nie „dafinci” czy jeszcze inaczej. Wychodzi po prostu z założenia, że jak jest wykształcony, to już wie, jak się wymawia, a jak nie wie, to przecież zawsze może zapytać.

    Argumentacja w stylu: „a co powiedzą obcokrajowcy”, zwłaszcza kiedy żadnego z nich osobiście się nie zapytało, świadczy o jakichś kompleksach, wynikających może z niskiej samooceny; powodujących zarazem, że boimy się z tymi samymi obcokrajowcami rozmawiać i im o naszych bohaterach opowiadać. A może po prostu sami nie znamy swojego Čiurlionisa, więc wtedy faktycznie wstyd jego imieniem nazywać jakikolwiek obiekt – bo jeszcze ktoś zapyta, kto to, i będzie niezręcznie.

    Jak słusznie w tej całej dyskusji zauważono, lotnisko jest pierwszym obiektem, z jakim ma styczność przybywający do kraju drogą powietrzną obcokrajowiec. Pod tym względem trudno chyba o lepszego patrona portu powietrznego niż Mikalojus Konstantinas Čiurlionis. A przecież gdyby lotnisko nazwać imieniem wielkiego księcia Giedymina, Władysława Jagiełły, Świętej Jadwigi (mnie się ten pomysł zwłaszcza podoba) czy Adama Mickiewicza, to też będą obcokrajowcy, dla których może to być trudne do wymówienia.

    Warto więc może być ze swojego dziedzictwa po prostu dumnym. Zwłaszcza takiego, którego naprawdę nie ma powodów się wstydzić, ani przed obcymi, ani swoimi.

    Czytaj więcej: Wileńskie ślady Čiurlionisa, wieszcza Litwinów


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 43 (129) 16-22/11/2024