Więcej

    Bezwstydnie nienasyceni

    Doprawdy chyba mało które słowo, jak nienasyceni, ma tyle synonimów, wśród których obok chciwy, łapczywy, chory na kasę, nienażarty jest też: bezwstydny. I właśnie to ostatnie określenie jak najbardziej pasuje do naszych wybrańców z Sejmu, dla których, jak się okazuje, już minęły czasy kryzysu. Zdecydowali, że muszą zwiększyć sobie gaże.
    Przedtem bardzo poważnie rozważali możliwość zwiększenia sobie funduszy na tak zwaną działalność parlamentarną. Ale skoro to nie wypaliło — znaleźli inne rozwiązanie.
    Na próżno socjaldemokrata, wiceprzewodniczący Sejmowego Komitetu do Spraw Socjalnych i Pracy Algirdas Sysas próbował dowodzić, że jest to bardzo nieetycznie zwiększać pobory dla polityków, sędziów, kiedy inne grupy społeczne, w tym pracownicy instytucji budżetowych, mają dosyć skromne wynagrodzenia.
    Wtedy usłyszał: nie ma pieniędzy, przecież na to trzeba by było 80 mln euro.
    A że dla polityków, sędziów trzeba 60 mln euro — o tym nikt nie mówi, bo dla nich oczywiście pieniądze się znajdą.
    Bodajże najzabawniejsza była argumentacja konserwatysty Liutaurasa Kazlavickasa, który dowodził, że kryzysu nie ma, wszak nie ma żadnego dokumentu o tym, że… kryzys jeszcze trwa.
    Co do tego dodać? Cynizm, nic więcej. Ludzi, wybranych przez naród, którzy zasiadając w fotelach poselskich bardzo szybko zapominają, kogo reprezentują, to znaczy widocznie pomylili, że wybrani zostali w Litwie, a nie np. w bogatym Luksemburgu.