Dla jednych to miejsce i data jest największą tragedią, dla innych największym czynem bohaterskim Narodu Polskiego. Inni z kolei uznają warszawskie wydarzenia z sierpnia 1944 roku największym błędem politycznym, czy też nawet zbrodnią wobec swego narodu. Mimo wszystko, Powstanie Warszawskie pozostaje w pamięci następnych pokoleń Polaków, jako wyraz odwiecznego dążenia do wolności swojej i innych.
1 sierpnia 1944 roku, na rozkaz Komendanta Głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”, w Warszawie wybuchło powstanie, dziś uznawane jako największa akcja zbrojna podziemia w okupowanej Europie. Początkowo planowany na kilka dni zryw do wolności trwał ponad dwa miesiące i skończył się tragicznie dla jego uczestników, mieszkańców miasta, samego miasta.
„Zamordowane Miasto” — tak niektórzy historycy określają Warszawę, a raczej to, co po niej pozostało po powstaniu. Przy czym najokrutniejszych zniszczeń oraz mordu nad ludnością hitlerowcy dokonali już po upadku powstania.
Słabo uzbrojeni i bez zaplecza logistycznego powstańcy warszawscy prowadzili osamotnioną walkę z okupantami niemieckim, gdy tymczasem pod Warszawą stały już wojska Armii Czerwonej. Mimo licznych próśb nie internowały, czekając, aż ich sojusznik z 1939 roku wyrżnie do ostatniego bojownika o wolność narodu polskiego. 63 dni heroicznych walk Polaków, których celem była niepodległa Polska, wolna od niemieckiej i sowieckiej okupacji. I to głównie powstrzymało sowietów od udzielenia pomocy krwawiącej Warszawie. Czekali, aż się wykrwawi. Alianci koalicji antyhitlerowskiej nie mieli większego manewru do okazania pomocy, a i chęci też, w obawie przed narażeniem się Stalinowi.
W Powstaniu Warszawskim poległo ok. 20 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty zaś wśród ludności cywilnej były ogromne — szacuje się, że zginęło wtedy ok. 180 tys. zabitych. Pozostali przy życiu warszawiacy — ok. 500 tys., po kapitulacji byli zmuszeni do opuszczenia miasta, które na rozkaz Hitlera zostało niemal całkowicie zniszczone.
Znany dziennikarz i publicysta Jerzy Turowicz w 60. rocznicę powstania pisał: „W gruzach Warszawy zginął kwiat najlepszej młodzieży całego pokolenia. Najważniejsze jest jednak to, że w sierpniu 1944 roku tysiące polskich dziewcząt i chłopców, słabo uzbrojonych, z niebywałą odwagą i niebywałą ofiarnością, wbrew ogromnej przewadze wroga, porwały się na próbę wyzwolenia stolicy spod niemieckiej okupacji, dając świadectwo prawdzie, że wolność jest cenniejsza niż życie. Ponieśli klęskę, wielu z nich zginęło, inni poszli na poniewierkę, do niemieckich obozów czy na emigrację, a ci, którzy zostali w kraju lub wrócili do niego po wojnie, zaznali więzień nie tej Polski, o którą walczyli. Ale przecież to z ich ofiary wyrosła siła, która pozwoliła naszemu narodowi przetrwać następne ponure półwiecze, a głęboko w sercach i umysłach zakorzenione pragnienie wolności mogło przemienić się w rzeczywistość”.
Niemniej, ogromne straty poniesione przez stronę polską w wyniku powstania powodują zarzuty wobec przywódców walki, że podjęli błędną, a nawet przestępczą decyzję.
„Powstanie zakończyło się straszliwą klęską, katastrofą i ruiną, która nie dotknęła żadnej innej stolicy w Europie od czasu najazdu Hunów na Rzym. 200 tys. ludzi zginęło, 500 tys. wygnano i skazano na poniewierkę. Miasto zrównano z ziemią” — uważa Jan Ciechanowski, polski historyk mieszkający od końca lat 40. w Wielkiej Brytanii, który jako nastolatek walczył w powstaniu i został w nim ranny. Jego zdaniem, doprowadzenie do wybuchu Powstania Warszawskiego było jednym z największych błędów popełnionych przez dowództwo AK.
„Ten zryw nie miał najmniejszych szans powodzenia” — powiedział Jan Ciechanowski przy okazji promocji nowego wydania swojej książki „Powstanie Warszawskie”.
„Dla nas Powstanie było oczywiste — my albo oni. Wóz albo przewóz. Czy Pan sobie wyobraża, że Niemcy mogliby ścierpieć na bezpośrednim zapleczu frontu Warszawę najeżoną ukrytą bronią i dyszącą chęcią odwetu? Takie bajki można opowiadać dzieciom” — uważa z kolei prof. Władysław Bartoszewski.
Kto ma rację? — spór na ten temat na pewno nie jeden stoczą historycy oraz politycy, dla których wydarzenie na miarę Powstania Warszawskiego jest kolejną okazją do politycznej samorealizacji. Być może dlatego byli powstańcy nie chcieli udziału polityków w ceremonii obchodów 65. rocznicy powstania przy grobach poległych. Bohaterska i tragiczna data będzie niemniej obchodzona w różnym składzie oraz chyba we wszystkich miastach i miejscowościach Polski. Główne jednak akcenty obchodów są warszawskie. Muzeum Powstania Warszawskiego przygotowało z tej okazji szereg wystaw, koncertów i imprez okolicznościowych, które mają przybliżyć młodzieży wydarzenia tamtych tragicznych 63 warszawskich dni, po których miasto faktycznie przestało istnieć. Dziś po 65. latach nie tylko zostało udźwignięte z gruzów, ale też staje się powoli, aczkolwiek konsekwentnie prężnym nowym centrum gospodarczym, kulturalnym i politycznym w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.
Dziś, również młodzież odnajduje w bohaterskim zrywie swoich rówieśników sprzed 65 lat inspiracje do swojej twórczości. W 2005 roku ukazał się album płockiej grupy Lao Che poświęcony mitologii Powstania Warszawskiego. W opinii krytyków, oryginalna i dojrzała muzycznie płyta, która mimo zastosowania miejscami skrajnych i zaskakujących środków wyrazu podtrzymuje patriotyczny mit Powstania Warszawskiego.
Z okazji rocznicy w Warszawie odbywa się „Rewir Rap Jam”. „W ten sposób oddajemy cześć i pokazujemy, że pamiętamy o ludziach, którzy przelali krew za nasze miasto” — mówią uczestnicy imprezy rapowej.
Z kolei w ogródku Muzeum Powstania Warszawskiego już od lat odbywają się koncerty muzyki młodzieżowej, do której niektórych jej autorów inspirują również twórcy rodem z 1944 roku, zaś w ubiegłym roku na scenie muzeum zagrała legendarna Apokaliptyka z Finlandii.