Wirus A/H1N1 — tzw. świńska grypa — coraz mocniej uderza w Litwę. Odwołane lekcje w szkołach, przepełnione przychodnie oraz szpitale, brak wystarczającej ilości szczepionki i wywindowane przez farmaceutów ceny na leki „Tamiflu” oraz „Relenza”, mające skutecznie zwalczać groźnego wirusa — oto dzisiejsze realia Litwy.
Tymczasem, mimoże w naszym kraju już odnotowano dwa śmiertelne wypadki zgonu z powodu wirusa A/H1N1, władze stanowczo zapewniają, że zagrożenia nie ma i apelują do obywateli o zachowanie spokoju. Minister zdrowia Algis Čaplikas zapewniał, „że w kraju jest wystarczająca ilość leków antywirusowych, a jeśli zajdzie taka potrzeba, leki będą wydawane chorym z rezerwy państwowej”.
Z kolei Andrius Kubilius, premier Litwy, w wywiadzie dla jednej ze stacji radiowych mówił: „Apeluję do wszystkich, nie panikujmy, nie spekulujmy informacjami, które nie zawsze są prawdziwe, zachowajmy spokój”. Niestety, mimo apelów o zachowanie spokoju, fala paniki zaczyna przybierać na sile. Ludzie są świadomi tego, że w pracy, w transporcie miejskim, w sklepach wszyscy narażeni jesteśmy na zarażenie się niebezpiecznym wirusem. Jak dowiedzieliśmy się, w supermarketach zwiększoną popularnością cieszą się owoce z wysoką zawartością witaminy C — np. cytryny (mają zapobiegać zapadnięciu na grypę — przyp. redakcji). Coraz więcej mieszkańców na miasto wybiera się tylko po włożeniu maski na twarz.
Aptekarze twierdzą, że chociaż sprzedaż maseczek w ostatnich tygodniach wzrosła, to nie maseczki są najczęstszym towarem kupowanym w aptekach. Ludzie najczęściej sięgają po leki „Tamiflu” oraz „Relenza”, które są sprzedawane po 120-140 litów, mimo że spółki farmaceutyczne nabywają je u wytwórcy w cenie 70 litów. Minister zdrowia Algis Čaplikas, zapytany przez dziennikarzy przyznał, że rząd w zasadzie nie ma szerszych możliwości kontroli cen na leki w aptekach. Obecnie rozważa się przyjęcie w szybkim trybie odpowiedniej poprawki, na mocy której rząd mógłby ingerować przy kształtowaniu cen na leki poprzez farmaceutyczne spółki. Gdy litewskiemu rządowi brakuje prawnych instrumentów do ograniczenia apetytu farmaceutów, Ukraińcy oraz Rosjanie nie zastanawiając się sięgnęli po zakaz farmaceutom windowania cen na leki przeciwko grypie w okresie epidemii, grożąc odwołaniem licencji na handel. Okazuje się jednak, że mające być panaceum na grypę leki, których i tak zaczyna brakować w aptekach, mogą się okazać bezużyteczne. W Norwegii zaobserwowano mutację wirusa, po którym wirus A/H1N1 stał się jeszcze bardziej niebezpieczny. Z kolei po mutacji w Stanach Zjednoczonych wirus stał się odporny na „Tamiflu”…
Tymczasem kierownicy szpitali już informują, że jeżeli tempo, w jakim zwiększa się liczba pacjentów, wzrośnie, wkrótce zacznie brakować miejsc i chorzy na groźny wirus będą zmuszeni leczyć się w domu. Aby odciążyć przychodnie rozważa się nawet udzielenie zgody lekarzom na tak zwaną „diagnozę na telefon” — lekarz będzie mógł udzielić zwolnienia z pracy za pośrednictwem telefonu.
A/H1N1 WŁADCĄ I PANEM ŻYCIA MIESZKAŃCÓW LITWY
W poniedziałek w Wilnie odwołano zajęcia w 89 szkołach i w jednym przedszkolu (ogółem w stolicy działa 127 szkół początkowych i średnich oraz 123 przedszkola. Epidemię ogłoszono w 28 samorządach kraju z 60. Urząd prezydenta oraz Sejm zakazują oprowadzanie wycieczek. Vytautas Bakasėnas, naczelny lekarz epidemiolog Litwy, apeluje do samorządów o zaniechanie wszelkich przedsięwzięć wiążących się z masowym uczestnictwem ludzi, a wiceminister zdrowia Artūras Skikas wczoraj ogłosił, że wirus grypy rozpowszechnił się w Poniewieżu, Kłajpedzie, Szawlach. Ogółem w szpitalach przebywa około 400 osób chorych na wirusa świńskiej grypy. Około 40 chorych przebywa na oddziałach reanimacji szpitali.