Na liście prywatyzacji sporządzonej przez stołeczny samorząd oprócz spółek mających witalne znaczenie dla życia miasta przedsiębiorstw oraz własnego wieżowca znalazł się m. in. budynek, w którym mieści dom dziecka oraz ośrodek dla niepełnosprawnej młodzieży.
— Podczas posiedzeń proponowaliśmy, aby wszelkie obiekty o socjalno-społecznym przeznaczeniu wciągnięte na listę prywatyzacji dokładnie sprawdzić. Ustalić, czy ich prywatyzacja jest na tyle niezbędna, jak zapewniają w swych oświadczeniach władze samorządu. Niestety, nasze propozycje zostały odrzucone przez rządzącą koalicję — powiedział „Kurierowi” Artur Ludkowski, radny miasta Wilna, były wicemer stolicy.
Tymczasem przedstawiciele rządzącej koalicji zapewniają, że budynek, w którym mieści dom dziecka oraz ośrodek dla niepełnosprawnej młodzieży, na liście znalazły się prawie przypadkowo. W oficjalnym oświadczeniu na stronie internetowej samorządu ukazała się informacja, że te obiekty z listy prywatyzacji podczas obrad zapewne zostaną wykreślone. Vytautas Grinius, dyrektor departamentu ds. zarządzania majątkiem stołecznego samorządu również jest zdania, że lista kilkakrotnie będzie poddana dyskusji i zapewne te czy inne obiekty zostaną z niej wykreślone bądź wpisane nowe. Zdaniem Ludkowskiego, pośpiech, jaki towarzyszy tworzeniu oraz forsowaniu podczas posiedzeń w samorządzie listy obiektów i spółek do prywatyzacji, jest powodowany tym, że wkrótce odbędzie się posiedzenie rządu, na którym rząd zatwierdzi bądź odrzuci listę prywatyzacji sporządzoną przez stołeczne władze.
— Dziwne, że rządzącej koalicji tak bardzo się śpieszy z prywatyzacją, mimo tego, iż ceny nieruchomości tego roku bardzo się obniżyły. Zresztą być może już są chętni wykupienia, tyle że na razie wolą się nie ujawniać — mówił radny Ludkowski. Tymczasem jak dowiedzieliśmy się, stołeczne władze argumentują, że sprzedaż wystawionych na listę prywatyzacji nieruchomości oraz spółek będących własnością samorządu pomoże uzupełnić mocno nadszarpnięty z powodu zadłużeń miejski budżet. Kolejnym obiektem, o którego prywatyzację toczono batalie z opozycją, jest wieżowiec, w którym mieści się siedziba samorządu Wilna. Vilius Navickas, mer Wilna, spodziewa się, że ze sprzedaży wieżowca do budżetu miasta wpłynie co najmniej 80 mln litów. Następnie władze zamierzają sprzedany wieżowiec dzierżawić. Wieżowiec, w którym obecnie mieści się siedziba stołecznego samorządu, w 2004 roku został wzniesiony za pieniądze ze sprzedaży starych budynków, należących do stołecznej administracji.
Na celowniku władz samorządu również znalazły się mające tak ważne znaczenie dla życia miasta spółki jak „Vilniaus vandenys”, „Vilniaus šilumos tinklai”, „Vilniaus autobusai”, „Vilniaus troleibusai” oraz spółka drogowa „Grinda”. Zdaniem radnego Ludkowskiego, argumenty władz co do tego, iż prywatyzacja spółek pomoże podreperować budżet, nie są do końca zgodne z prawdą.
— Długów z prywatyzacji samorząd nie spłaci, natomiast przekaże w ręce biznesmenów te spółki, które kontrolują infrastrukturę miasta. Taka lekkomyślność w zasadzie mimo wszystkich bezpieczników grozi tym, że samorząd będzie tylko drobnym, ignorowanym posiadaczem udziałów w spółkach — podsumował Ludkowski. Z kolei za utratę kontroli przez samorząd w sprywatyzowanych spółkach jego zdaniem będą zmuszeni płacić mieszkańcy Wilna. Płacić, ponieważ biznesmeni dążąc do maksymalnych zysków nie będą zainteresowani świadczeniem usług za niską cenę.