Więcej

    Kaukaski temperament na długo zapamiętamy… Ze szlaku Włóczęgów Wileńskich w Gruzji (7)

    Czytaj również...

    Mikrobus, zwany w Gruzji „marszrutką”, jest najlepszym, niezawodnym i najbardziej popularnym transportem publicznym Fot. Waldemar Szełkowski

    Wiele rzeczy w Gruzji zachwyca, a prowadzenie auta pozostawia niezatarte wrażenie.

    Mikrobus, zwany w Gruzji podobnie jak i u nas „marszrutką”, jest najlepszym, niezawodnym i najbardziej popularnym transportem publicznym.

    Kachetia, Kartlia, Dżawachetia… W „marszrutce” tym razem lecimy do Adżarii. Użycie wyrazu lecimy nie będzie przesadą, gdyż kierowca nie zważając, że kraj górzysty, drogi zatem dość wąskie i dużo zakrętów, pruje ponad stówę, na zakrętach wcale nie zwalniając. Pierwszego dnia w Gruzji myślałem, że trafiliśmy na wariata. Niedługo okazało się, że tak jeździ prawie każdy.

    Reklama (dobiera algorytm zewnętrzny na podst. ustawień czytelnika)

    Suniemy środkiem jezdni, ciągła linia wijąc się ucieka pod nasze auto. Siedzę obok kierowcy, rozumie się — bez zapiętych pasów, gdyż w ten sposób Gruzina można obrazić. Przed każdym wirażem spontanicznie przymrużam oczy, nie pojmując ponadto, czy to pomoże mi wypatrzyć coś przed zakrętem.

    Nagle kierowca dodaje gazu i wyprzedzając innego szaleńca wysuwa się na pas przeciwległy. Stamtąd leci na nas ciężarówka… Kurczowo zaciskam dłoń na rączce drzwiczek… „Szef” natomiast ze stoickim spokojem wykonuje rutynowy w Gruzji manewr: sąsiadowi zatrąbił — tamten lekko się przesunął bliżej pobocza, a ciężarówce mrugnął światłami i ten również ustąpił odrobinę asfaltu — więc w „galopie” i omalże nie w dotyku minęliśmy się, na chwilę ustawiając się trzema samochodami w jednej linii w poprzek jezdni.

    Wymieniliśmy przerażone spojrzenia przełykając z trudem ślinę.

    — Spokojnie — odrzekł pewien Gruzin słuchając naszych uwag o kulturze jazdy w Gruzji. — Przecież kierowca myśli też o własnym życiu. Wie, co robi.

    Jeździ wszystko, co posiada koła — może być bez maski, drzwiczek, szyb, nawet bez silnika, oby tylko działał klakson oraz światła Fot. Waldemar Szełkowski

    Innemu pokazaliśmy dwa zdruzgotane w przepaści wraki — a jednak się zdarza — komentując.

    — Te? Oni byli pijani — krótko skwitował. Dopuszczalne stężenie alkoholu we krwi nie może przekraczać 0,3 mg/ml. Za większe grożą mandaty. Delikwent przyłapany po raz pierwszy raz płaci — w przeliczeniu na nasze pieniądze — 150 litów, potem więcej, a za trzecim razem jest pozbawiany prawa jazdy. Wysokość kary zatem wystraszy tylko niezamożnego, ale utratą prawa jazdy ryzykują nieliczni, policja przecież łapówek nie bierze.

    Interesujące, że techniczna kontrola w Gruzji obowiązuje tylko transport publiczny. Przeto jeździ tam wszystko, co  ma koła — może być bez maski, drzwiczek, szyb, nawet chyba bez silnika, oby tylko działał klakson oraz światła. Komiczny przykład sprawności samochodu ujrzeliśmy w Batumi w czasie ulewy: tchnąca resztką życia Łada posiadała niesprawne również wycieraczki, ale pomysłowy kierowca uwiązał do nich z dwu stron sznurki, którymi na przemian pociągali: on — lewą ręką, jego pasażerka — prawą, doskonale nadając wahadłowy ruch.

    Nawet na oznakowanym przejściu nikt się nie zatrzyma, wyjątek stanowią wracające z wypasu krowy, które opieszale poruszając się czują się jak ich święte rodaczki w Indiach Fot. Waldemar Szełkowski

    Beznadziejny natomiast jest stosunek kierowców do pieszych. Nawet na oznakowanym przejściu, gdzie nie ma świateł, nikt się nie zatrzyma, nie przepuści, a wręcz dodają gazu. Wyjątek stanowią wracające z wypasu krowy, które opieszale poruszając się czują się jak ich święte rodaczki w Indiach.

    W większym mieście szeroką jezdnię należy pokonywać w zwartych grupach lawirując między pędzącymi samochodami. Nasz Antoni spróbował przejść drogę niefrasobliwie „po europejsku” i omal nie został potrącony przez auto prowadzone przez kobietę, która widząc kogoś „nienormalnego” przyśpieszyła, a mijając puściła kierownicę wymachując złowieszczo w jego stronę rękoma, co zapewne było uzupełnione odpowiednim słownictwem. Dwa tygodnie pobytu na Kaukazie sprawiło, że nawet na lotnisku w Rydze, przy parkingu, odruchowo cofnęliśmy się przed mijającym nas autem.

    Dziewczyna nie może patrzeć prosto w oczy mężczyźnie, co jest uznawane za prowokujące Fot. Waldemar Szełkowski

    Podczas wcześniejszych wypraw poznaliśmy temperament narodów Wschodu, kiedy żartując sobie, a Uzbecy całkiem serio, ustalaliśmy cenę… naszej koleżanki. Mało brakowało do ubicia targu. Z trudem wycofaliśmy się z układów, rezygnując ze stada baranów. U Gruzinów jest monogamia, ale przestrzegano nas przed kaukaskim temperamentem. Na przykład dziewczyna nie może patrzeć prosto w oczy mężczyźnie, co jest uznawane za prowokujące.

    Nieraz sprawdzałem. W dużych miastach raczej nieaktualne, w mniejszych dziewczyny rzeczywiście spojrzenie kierują dół.

    Gruzini w swych zalotach są natarczywi, więc w celu ochrony ustaliliśmy, który będzie bratem, a który narzeczonym naszych koleżanek. Skutkuje wyśmienicie. Bodajże czterdziestoletni Gruzin jakoś zaczepił naszą koleżankę–blondyneczkę: „Krasawica, chodź, kupię ci prezencik”. „Dobrze, ale ustal to z moim bratem” — machnęła ręką w stronę kolegi, który zbliżył się ze słodkim uśmiechem i słowami: „Może chcesz się żenić z moją siostrą? Chodź, pogadamy o szczegółach”. Amator w  jednej chwili  zmiękł i choć poczęstował winem, tematów matrymonialnych więcej nie poruszał.

    W końcu podróży, w Batumi, widocznie znudzone naszym towarzystwem dziewczyny zaproponowały, abyśmy szli na miasto, a one niedługo nas dogonią. Po jakimś czasie ujrzeliśmy wystraszone nasze dziewczyny, wokół których — jak pszczoły wokół miodu — krążyło sześciu Gruzinów.

    Charakterystyczną cechą wschodnich narodów jest niepohamowana zazdrość. Pewna znajoma z Warszawy miała narzeczonego Gruzina. Poza studiami pracowała za ladą w barze i — jak to zwykle — klienci zamieniali z nią zdanie, drugie. Po jakimś czasie zauważyła, że po otrzymaniu napojów chłopcy w milczeniu opuszczali ladę. Niedługo się wyjaśniło. Narzeczony po prostu stał za drzwiami knajpy i miał krótką acz „dobitną pogawędkę” z każdym, który do jego dziewczyny choćby się uśmiechnął.

    Jest jednak w Gruzji pewna zasada, która zasługuje na uznanie. Gruzini nie klną. Dokładniej — nie czynią tego w obecności kobiet.

    — U nas nie do przyjęcia, aby tak mówić w obecności kobiety — rzekł kierowca mikrobusu w Kachetii, który usłyszał „mocniejsze” słowo z ust któregoś z turysty. Kobieta w Gruzji jest darzona szacunkiem, chociaż rozumianym też na swój sposób. Na przykład do stołu z gośćmi męża najczęściej nie zasiada, krząta się w kuchni i podaje kolejne dania. Zawsze jednak ma opiekę w postaci rodziców, braci, męża, a jeżeli on zginie — wdowę do swej rodziny zabierają krewni męża. Samotnych matek tam w zasadzie nie ma. Rozumie się dotyczy to przede wszystkim prowincji.

    Najbardziej archaiczne stosunki zachowały się w górskich regionach. Najlepszy tego przykład — Swanetia. Leży między Abchazją i Osetią, do niedawna aktualne tam były wendeta i porywania dla okupu, broń w każdej rodzinie. Los pewnej poznanej dziewczyny ze Swanetii dobrze ukazuje tamtejsze koligacje. Pochodzi z zamożnej wsi utrzymującej się z produkcji parkietu, którą opuściła poszukując innego życia, kiedy rodzinę dotknęła tragedia, w sumie nie nadzwyczajna w tym regionie.

    Dwaj bracia zginęli — jeden w wypadku samochodowym, drugi czyszcząc własną broń. Męża straciła, gdy przypadkowo znalazł się w miejscu porachunków miejscowych klanów. Jego brat dochował tradycji — zabił krzywdziciela, a sam znalazł się w więzieniu. Miał szczęście, ponieważ wówczas Saakaszwili w Swanetii wprowadzał praworządność i w ten sposób uchroniono go przed kolejnym odwetem. Kobieta nie wytrzymała zbyt długo zamkniętego życia w rodzinie męża i uciekła do Tbilisi.

    Gruzini potrafią łączyć cechy narodów Wschodu z europejskimi, zachowując przede wszystkim rodzime tradycje. Może nie zawsze i nie każdemu są one do przyjęcia, ale z pewnością zachowają się jeszcze długo ukazując przybyszom koloryt tego kraju.

    Reklama (dobiera algorytm zewnętrzny na podst. ustawień czytelnika)

    Afisze

    Więcej od autora

    Bitwa niemeńska. Ostateczne zwycięstwo

    Wiktoria pod Warszawą nie przesądziła jeszcze o zwycięstwie w wojnie polsko-bolszewickiej. Lenin nie odwołał światowej rewolucji, a Tuchaczewski był jeszcze pewien swojego zwycięstwa i jego rozkazy wciąż mówiły o zajęciu Warszawy. Nad Niemnem, przede wszystkim w okolicy Grodna, bolszewicy...

    Warszawa również wileńską krwią obroniona

    Zwycięska Bitwa Warszawska 15 sierpnia 1920 r. i wygrana wojna polsko-bolszewicka przekonały Polaków, że po wielu latach rozbiorów i klęsk można pokonać wroga o wiele liczniejszego. Polskie zwycięstwo uchroniło Europę przed bolszewickim barbarzyństwem, a małym narodom na 20 lat...

    Plecak szykować czas (2)

    Powracam z nostalgią do zdjęć, notatek i reportaży, wspomnień z włóczęg bliższych i dalszych, czym nieraz dzielę się na Facebooku. Nie tylko przeszłością żyję, wciąż powstają plany ruszenia w siną dal. To już prawie 30 lat takiego życia... życia...

    Plecak szykować czas (1)

    Powracam z nostalgią do zdjęć, notatek i reportaży, wspomnień z włóczęg bliższych i dalszych, czym nieraz dzielę się na Facebooku. Nie tylko przeszłością żyję, wciąż powstają plany ruszenia w siną dal. To już prawie 30 lat takiego życia... życia...