Prezydent Dalia Grybauskaitė w towarzystwie ministra sprawiedliwości Remigijusa Šimašiusa w tym tygodniu odwiedziła wileńskie więzienie na Łukiszkach. Wizyta ta stała się hitem medialnym ostatnich dni rozgrzewając licznymi artykułami i komentarzami zziębniętą styczniowymi mrozami opinię publiczną.
Losy wileńskiego więzienia, a zwłaszcza plany przeniesienia go z centrum miasta w inne miejsce, przesądzone są już od dawna, a wizyta głowy państwa jedynie słuszność tej decyzji utwierdziła i — z pewnością — nada tempa jej realizacji. Pytanie, raczej retoryczne, co w przyszłości zostanie umieszczone w szacownych murach wileńskich kazamatów, pozostaje jak na razie bez odpowiedzi. Można się jednak spodziewać, że nieraz usłyszymy o tym jeszcze, a i niejedna sejmowa komisja śledcza nie będzie w tej kwestii narzekała na brak pracy. To czarny scenariusz. Oby tak nie było.
Póki co, skoro Łukiszki i ich przyszłość trafiły już na pierwsze strony gazet, może warto się przyjrzeć — niewielu osobom znanej — przeszłości tego obiektu. Pierwsze z prawdziwego zdarzenia więzienie w Wilnie, a takim są właśnie wileńskie Łukiszki, zostało ulokowane na przedmieściach miasta, z dala od jego centrum, (bo przecież Jerek [obecnie Gedimino pr.], początkowo był wytyczony jedynie do wysokości dzisiejszego Placu Łukiskiego, a Zwierzyńca, jako dzielnicy — części składowej Wilna — w XIX wieku w ogóle nie było) pod koniec trzeciej dekady XIX wieku. Wkrótce, bo po niespełna pięciu latach funkcjonowania, niby to przypadkowo, podjęto decyzję o rozbudowie i modernizacji. Pamiętać należy, że jest to okres międzypowstaniowy, a Wilno, jedno z największych miast gubernialnych Imperium Rosyjskiego, jest potężnym ośrodkiem polskich ruchów niepodległościowo-wyzwoleńczych. Projekt więzienia, który potwierdził sam generał gubernator wileński hr. Konstanty Konstantynowicz von der Palen, nawiązywał i wzorował się na najbardziej znanym, petersburskim więzieniu Kresty. Przewidywano pomieścić w nim przeszło 700 więźniów i składać się miało z całego kompleksu budynków i infrastruktury pomocniczej takich jak dom naczelnika więzienia, mieszkania dla jego pomocników, kuchnie, piekarnie, łaźnia parowa, studnia artezyjska, czy też własna sieć kanalizacyjna (co jak na przełom XIX i XX wieku było szczytem nowoczesności). Wszystko to planowano otoczyć wysokim murem, uniemożliwiającym więźniom ucieczkę. Ostatecznie rozbudowa więzienia, po dokupieniu i zaadoptowaniu działki, na której znajdował się niegrzebalny już wówczas cmentarz mahometański, zakończyła się w 1904 r.
Bryła więzienia łukiskiego zachowała się do naszych czasów w formie sprzed ponad 100 lat. Do dziś, choć budynek ten ma obecnie inne przeznaczenie, nad murem i strażnicami góruje 5 kopuł wybudowanej w stylu neobizantyjskim cerkwi pw. św. Mikołaja Cudotwórcy. Z trzech zdobiących fasadę cerkwi mozaik, z których jedna przedstawiała Matkę Boską Ostrobramską, zza więziennego muru widać przedstawiającą Chrystusa — Zbawiciela. W więzieniu, w centralnej części, znajdował się także zajmujący trzy kondygnacje kościół katolicki (w stylu neoromańskim). Kościół w więzieniu na Łukiszkach funkcjonował w okresie międzywojennym. Jego kapelanem był wikary parafii św. Jakuba i Filipa, późniejszy kapelan Komendy Okręgu Wileńskiego AK ks. Piotr Rynkiewicz. Pomyślano także o miejscu na synagogę. Tak więc więźniowie mieli zagwarantowaną możliwość dostępu do strawy duchowej.
Pani Prezydent, podczas wizytowania więzienia, porównała je do otwartej rany w organizmie. Porównanie jak najbardziej trafne. Otwarte rany potrzebują doświadczonych lekarzy, wówczas jest duża szansa, że blizna będzie niezauważalna. Wielu lekarzy potrzebuje Wilno. Tym bardziej, że takich otwartych ran jest w Wilnie więcej. Krwawią Augustianie, Misjonarze, krwawi zaadaptowany na więzienie kompleks klasztorny P.P. Wizytek z Kościołem Serca Jezusowego przy ul. Rossa. Te ostatnie — zdaje się — wcale nie z winy urzędników świeckich. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że zainicjowane przez Panią Prezydent działania mające na celu odkażenie i opatrzenie tych otwartych ran, będzie działaniem powszechnym, na szeroką skalę, które przyniesie w końcu tak długo przez wszystkich oczekiwane efekty.