Jak już pisaliśmy, Polacy Wileńszczyzny masowo zamawiają i wywieszają na swoich domach dwujęzyczne tablice z nazwami ulic. Dołączyli do nich lokalni przewoźnicy, którzy na autobusach zamieszczają dwujęzyczne tablice z kierunkiem trasy. Na ten przejaw postawy obywatelskiej polskiej mniejszości w walce o swoje prawa natychmiast zareagowała Inspekcja Języka Państwowego. Otóż wysyła ona pisma do przewoźników z nakazem usunięcia polskich tablic i grozi karami, jeśli przewoźnicy tego nie zrobią.
— Nie zamierzamy usuwać tych tablic, bo nikomu one nie przeszkadzają. Zrobione są dla ludzi, bo tego potrzebują — mówi „Kurierowi” dyrektor spółki transportowej „Irzimas”, Zygmunt Marcynkiewicz z gminy czarnoborskiej w rejonie wileńskim.
Jego spółka otrzymała prośbę tysięcy mieszkańców z obsługiwanych miejscowości, by na autobusach zamieszczono tablice informacyjne również po polsku, gdyż większość mieszkańców tych miejscowości stanowią Polacy, również starsze osoby, dla których litewskie nazewnictwo tradycyjnie polskich miejscowości nie zawsze bywa zrozumiałe, jak na przykład polski Czarny Bór i Juodšiliai po litewsku.
Również z pobudek praktycznych dwujęzyczne tablice z kierunkami tras zamieszcza na swoich autobusach samorządowy przewoźnik z rejonu solecznickiego „Šalčininkų autobusų parkas” (Solecznicka Zajezdnia Autobusowa).
— Nie ma tu żadnej polityki, ani też nie łamiemy prawa. Mieliśmy oczekiwanie naszych pasażerów, więc poszliśmy im na spotkanie. Dziś bowiem są bardzo trudne czasy, więc musimy zadbać o każdego pasażera. Dlatego umieszczamy dwujęzyczne tablice i nie widzimy tu żadnej tragedii, bo przecież nie robimy tego w Kownie, czy w innych miastach na Litwie — tłumaczy nam Edgar Obłaczyński, dyrektor solecznickiej zajezdni.
Zarówno Obłaczyński, jak też Marcynkiewicz mówią, że dwujęzyczne tablice nie zawadzają mieszkańcom Wileńszczyzny. Jednak jak zawsze wszystko co polskie przeszkadza Inspekcji Języka Państwowego, która jeszcze wcześniej rozesłała do przewoźników pisma z nakazem usunięcia tablic, a teraz przystępuje do kontroli, czy te tablice zostały usunięte.
— Nie usuniemy tych tablic. Zostaną na miejscu. Inaczej o jakiej demokracji, kulturze i Unii Europejskiej możemy wtedy mówić? — retorycznie pyta dyrektor Marcynkiewicz.
To same pytanie dyrektor odesłał w odpowiedzi na pismo Inspekcji. Dołączył do niego ilustracje ściągnięte z Internetu, na których są przedstawione autobusy przewoźników z innych krajów Unii, gdzie używane są tablice z podwójnym napisem na marszrutach obsługujących miejscowości zamieszkałe przez mniejszości narodowe.
— Niech mi najpierw odpowiedzą, dlaczego my nie mamy prawa robić tego u siebie — mówi przewoźnik z Czarnego Boru.
Litewsko-polskie napisy na podwileńskich autobusach wywołały nie tylko histerię Inspekcji, ale też zdumienie funkcjonariuszy Służby Kontroli Ruchu Drogowego, a nawet policjantów z drogówki, którzy czasami zatrzymują autobusy tylko z powodu polskiego napisu na tablicy informacyjnej. Jak mówią kierowcy tych autobusów, na szczęście takie zatrzymanie tylko na pytaniu „dlaczego po polsku?” i kończą się, bo widocznie funkcjonariusze nie znaleźli jeszcze paragrafu, na podstawie którego mogliby ukarać kierowców.