
„Żądamy zwiększenia płacy minimalnej do 1 000 litów!” — wołali w środę przedstawiciele litewskich związków zawodowych na pikietach przy przy biurze Litewskiej Konfederacji Pracodawców i Przedsiębiorców (LKPP) i siedzibie Stowarzyszenia Litewskich Izb Handlowych, Przemysłowych i Rzemieślniczych (SLIHPR).
Taka reakcja związków zawodowych została wywołana tym, że litewska komisja trójstronna nie zdołała przyjąć postanowienia o zwiększeniu wypłaty minimalnej do 900 litów już od lipca roku bieżącego, a od stycznia 2012 roku — do 1 000 litów.
— Chcemy zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że z podjęciem takich ważnych decyzji ciągle się zwleka. Pracodawcy nie chcą więcej płacić, a władze nie zwracają uwagi na to, że naród nie ma za co jeść — mówiła dla „Kuriera” Janina Matuizienė, sekretarz generalna Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych.
Z kolei przedstawiciele LKPP i SLIHPR twierdzą, że dokładne spełnienie postulatów związków zawodowych jest niemożliwe w obecnej sytuacji.
— My również chcemy zwiększyć płacę minimalną, jednak trzeba to robić razem ze zwiększeniem nieopodatkowanego minimum od 470 do 530 litów. Wtedy można byłoby zwiększyć płace minimalne od stycznia 2012 roku — powiedział „Kurierowi” dyrektor LKPP Danas Arlauskas. — Dlaczego cały ciężar musi dźwigać biznes? Jeżeli tak po prostu i raptownie podniesiemy płace minimalne, to spowoduje falę bankructw drobnych firm.
Podobnego zdania jest przewodniczący SLIHPR Rimantas Šidlauskas:
— Przed tym, jak zwiększymy płace, należy zwrócić uwagę na to, jak takie działania odbiją się na drobnych przedsiębiorstwach. A zwiększenie nieopodatkowanego minimum wygląda na dzień dzisiejszy niezbyt realistycznie uwzględniając budżet naszego kraju. W dodatku decyzja dotycząca tej kwestii zależy od rządu.
Związki zawodowe z kolei przytaczają następujące fakty: Litwa, według ustalonej rządem płacy minimalnej i standardu siły nabywczej, znajduje się na 25 miejscu z 27 państw UE. Granica ubóstwa w naszym kraju wynosi 1095 litów, a z kolei wypłata minimalna — 800.
— Nie sądzimy, że te sto dodatkowych litów mogą spowodować masowe bankructwa drobnych przedsiębiorstw. Dla firmy to nie znaczy zbyt wiele, lecz dla budżetu rodziny to już jest coś. A jeżeli główne decyzje zależą od rządu, to następne pikiety odbędą się właśnie przed gmachem rządu — mówią pikietujący.